Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czy LPR się kruszy?

Treść

Czołowi politycy Ligi Polskich Rodzin ostro krytykują lidera partii Romana Giertycha za nieumiejętność współpracy i atakowanie prawicowego rządu; zarzucają mu "marnowanie niepowtarzalnej szansy" i grożą odejściem. Jak dowiedział się nieoficjalnie "Nasz Dziennik", klub parlamentarny LPR może opuścić niebawem kilku najbardziej znanych polityków tej partii. To jednak tylko początek problemów Giertycha - całe struktury terenowe w kilku województwach Polski są zdecydowane opuścić to ugrupowanie. Od kilku tygodni lokalni działacze negocjują już warunki przejścia do PiS.
Na wczorajszym wieczornym spotkaniu zarząd LPR ustalił, iż Liga nie wejdzie do koalicji rządowej. W związku z tym wystąpienie z klubu tej partii zapowiada - na razie nieoficjalnie - 6-7 posłów, którzy noszą się z zamiarem założenia nowego koła parlamentarnego Stronnictwo Narodowe.
- Zostanie za nami tzw. spalona ziemia. Nie będzie tu nikogo, kto mógłby dalej poprowadzić LPR. Jeżeli wyjdziemy z Ligi, to nie będzie to jedno miasto, jedno województwo, jeden polityk. To będzie gremialne odejście całych struktur terenowych - powiedział "Naszemu Dziennikowi" jeden z czołowych polityków Ligi Polskich Rodzin z zachodniej Polski, prosząc zarazem o zachowanie anonimowości. Tłumaczy to obawą przed wyrzuceniem z partii jeszcze przed zakończeniem negocjacji z Prawem i Sprawiedliwością. Jak mówi, Giertych i jego "pretorianie" zdają sobie sprawę z tego, że "partia się sypie", i szukają "sprawców nieprawomyślności".
O zmianie barw partyjnych wspomina też mniej lub bardziej otwarcie coraz więcej parlamentarzystów Ligi Polskich Rodzin. W środę w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" takiej ewentualności nie wykluczyła poseł Gabriela Masłowska. Jak nam powiedziała - jeszcze analizuje to, co się dzieje na scenie politycznej, i wyciąga wnioski. Poseł Masłowska nie szczędzi też ostrych słów krytyki pod adresem kierownictwa Ligi Polskich Rodzin, a zwłaszcza przewodniczącego Romana Giertycha.
- Mam za złe wszystkim tym, którzy nastawili się tylko i wyłącznie na krytykę. Mam również dość, czego nie ukrywam, nieustannego "podszczypywania" rządu przez Giertycha, tych nieustannych ataków - powiedziała poseł Masłowska. - Moim zdaniem, mamy niepowtarzalną okazję, pierwszy raz od szesnastu lat, coś zmienić w Polsce i my tę szansę marnujemy!
Gabriela Masłowska, która jest członkiem sejmowej Komisji Finansów Publicznych, przyznaje, że w komisjach współpraca posłów PiS i LPR układa się znakomicie, natomiast nerwowa atmosfera i konflikty pomiędzy obydwoma - jak podkreśla Masłowska, bliskimi programowo - ugrupowaniami prowokowane są przez ambicje liderów tych partii.
- Przywódcy partii chcą coraz więcej władzy i władzy. Tymczasem nasza praca powinna polegać nie tylko na krytyce, ale merytorycznej współpracy dla dobra Polski - mówi pani poseł. Przyznaje też, że zdaje sobie sprawę z tendencji rozłamowych w jej ugrupowaniu. Jak powiedziała "Naszemu Dziennikowi", sytuacja jest bardzo poważna.

Nastawieni na destrukcję
Tymczasem dzień wcześniej opuszczeniem Ligi Polskich Rodzin zagroziła inna jej przedstawicielka, poseł Anna Sobecka. Dała ona kierownictwu ugrupowania ultimatum: "Albo zmieni się polityka partii wobec PiS, albo odchodzę".
- Swoją dalszą działalność w LPR uzależniam od zmiany przyjętej przez zarząd partii polityki, która ostatnio polega tylko na krytykowaniu PiS, nierzadko dla samej krytyki - zapowiedziała wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego Ligi.
Sobecka zaznaczyła, że polityka władz jej partii jest "nastawiona tylko na destrukcję", a jeśli kierunek polityki uprawianej przez Giertycha i współpracowników się nie zmieni, wówczas cała LPR może ponieść poważne konsekwencje.
Rzecznik prasowy Ligi Piotr Ślusarczyk uznał, że "wypowiedź poseł Sobeckiej trudno traktować poważnie". Rzecz jednak w tym, że krytyczne stanowisko obu pań posłanek w kwestii obecnej polityki prowadzonej przez Romana Giertycha podziela coraz więcej osób wewnątrz klubu parlamentarnego LPR. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - możliwość opuszczenia szeregów tej partii rozważa jeszcze przynajmniej kilku posłów, a obecną politykę Giertycha krytycznie oceniają również politycy dotychczas ściśle związani z kierownictwem Ligi Polskich Rodzin.
- Jeżeli oni odejdą, to opuści klub jeszcze z dziesięciu posłów i to będzie koniec LPR - mówi nam nieoficjalnie jeden z działaczy Ligi Polskich Rodzin.
Kwestia zmiany barw partyjnych, którą rozważają niektórzy parlamentarzyści, jest już niemal przesądzona w wielu wojewódzkich oddziałach Ligi. Już kilkanaście tygodni temu, na chwilę przed podpisaniem "paktu stabilizacyjnego", kontakt z działaczami PiS nawiązali przedstawiciele struktur terenowych z kilku województw. Dziś opuścić ugrupowanie Romana Giertycha są gotowi czołowi działacze struktur terenowych praktycznie z terenu całej zachodniej Polski, części struktur na Śląsku i Pomorzu. Zdegustowani prowadzoną przez władze LPR polityką są lokalni samorządowcy, działacze, osoby, które współuczestniczyły w tworzeniu ugrupowania.
- Potwierdzam, zgłosili się do mnie działacze terenowi Ligi Polskich Rodzin z różnych okręgów, województw, prosząc o pomoc w przejściu do Prawa i Sprawiedliwości - powiedział "Naszemu Dziennikowi" poseł Tomasz Markowski, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PiS.
Markowski podkreśla, że jego ugrupowanie nie próbowało "skaperować" lokalnych działaczy Ligi, lecz to właśnie oni zwrócili się z propozycją rozmów w sprawie przejścia. Negocjacje zawieszono, kiedy zaczął funkcjonować pakt stabilizacyjny. Teraz, kiedy pakt zerwano, a Giertych w krytyce prawicowego rządu rywalizuje z postkomunistami, zbulwersowani działacze Ligi ponowili propozycję przejścia.
- Oceniam to tak, że praktycznie w tych województwach nie ma już struktur terenowych Ligi. Jest natomiast grono wartościowych osób wywodzących się z tej partii, które chciałyby przejść do naszego ugrupowania. Rozmawiamy, będziemy próbowali im to ułatwić - mówi Markowski.
"Naszemu Dziennikowi" udało się ustalić, że terenowi działacze LPR kontaktowali się również z innym posłem PiS, Dawidem Jackiewiczem, prosząc o pośrednictwo w kontakcie z władzami krajowymi jego partii i rozmowach na temat zmiany politycznych barw.
Jak podkreślają w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" działacze Ligi, którzy przyznają, że chcieliby zmienić ugrupowanie - winę za ewentualny rozłam w partii ponosić będzie sam Giertych, który nie zauważał, jakie są oddolne oczekiwania i dążenia sympatyków LPR.
- Czekamy na to, co będzie po wtorkowym głosowaniu nad wcześniejszymi wyborami. Wiemy, że wybory nie przejdą, ale co będzie dalej? Od tego praktycznie uzależniona jest nasza decyzja o opuszczeniu Ligi - uważa jeden z prominentnych polityków.
Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2006-03-30

Autor: ab