Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czwarta władza wciąż w katalogu lustrowanych

Treść

Dziś Senat ma ostatni dzień na zdecydowanie o kształcie ustawy lustracyjnej. W przeciwnym wypadku projekt wróci do izby niższej parlamentu, co może skończyć się prezydenckim wetem. Lech Kaczyński deklarował, że nie podpisze wersji ustawy przyjętej przez Sejm. PiS zapowiada wprowadzenie dyscypliny w trakcie głosowań, która może się zdać na nic, jeśli część senatorów się z niej wyłamie.

Poranne posiedzenie klubu senackiego Prawa i Sprawiedliwości miało przynieść ostateczne rozstrzygnięcie: czy zwolennikom jawności życia publicznego uda się zablokować wprowadzenie przygotowanych przez senacką Komisję Praw Człowieka i Praworządności, kierowaną przez senatora Zbigniewa Romaszewskiego, poprawek utrudniających i spowalniających lustrację. - Instytutowi Pamięci Narodowej łatwiej będzie zrealizować ustawę o udostępnianiu informacji organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego w wersji, w jakiej wyszła z Sejmu niż z poprawkami przygotowanymi przez komisję - potwierdził kilka godzin później w odpowiedzi na pytania senatorów prof. Janusz Kurtyka, prezes IPN.
Debata wewnątrz klubu zakończyła się zwycięstwem zwolenników szerokiej lustracji. Jak się dowiedzieliśmy, przedstawiciele prezydium klubu PiS zarekomendowali przyjęcie zaledwie kilku poprawek nienaruszających zrębów sejmowej ustawy.
Chodzi o przygotowanie listy inwigilowanych przez SB obok listy funkcjonariuszy bezpieki oraz zapewnienie osobom z tzw. katalogu lustrowanych, które nie były współpracownikami SB i nie pełnią wysokich funkcji państwowych, możliwości zastrzeżenia informacji o życiu prywatnym. Jednak również nie wszystkim. - Przedstawiciele władz: ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, oraz dziennikarze jako tzw. czwarta władza będą musieli liczyć się z ujawnieniem dotyczących ich dokumentów SB, o ile oczywiście taka propozycja zostanie przyjęta przez senatorów - powiedział nam poseł Arkadiusz Mularczyk.
Jasne stanowisko władz klubu naj wyraźniej jednak nie przekonało senatorów niechętnych nowej ustawie lustracyjnej, którzy do ostatniej chwili próbowali pozyskać zwolenników dla projektów przywrócenia statusu pokrzywdzonego i sądu lustracyjnego. A trwająca wczoraj wiele godzin debata pokazała, że grupa zwolenników senackich poprawek - de facto blokujących lustrację - może liczyć na poparcie części senatorów PO i LPR. - W trakcie prac senackiej komisji praw człowieka doszliśmy do wniosku, że ustawa w kształcie zaprezentowanym przez Sejm jest po prostu niewykonalna - mówił senator Zbigniew Romaszewski, który zapowiedział również, że w przypadku jej przyjęcia będzie domagał się wprowadzenia półrocznego okresu vacatio legis oraz zachowania obowiązującej do tej pory ustawy jako swoistego "zabezpieczenia" na wypadek, gdyby nowa lustracja okazała się niefunkcjonalna.

Zawyżone dane
Blisko dwugodzinne wystąpienie senatora Romaszewskiego, który przekonywał do swojej wersji ustawy, było pełne niepotwierdzonych danych, jak wówczas, gdy przekonywał, że pod wpływem obowiązującej obecnie ustawy lustracyjnej - przygotowanej pod koniec rządów SLD - do współpracy z SB przyznały się już tysiące osób. To dane wyraźnie zawyżone - według informacji IPN w oświadczeniach lustracyjnych do współpracy z SB przyznało się do chwili obecnej zaledwie kilkaset osób. "Dane z kapelusza" Romaszewski podawał również, gdy mówił o kosztach realizacji ustawy. Jego zdaniem, informatyzacja IPN niezbędna do publikacji akt SB pochłonie ok. 100 mln zł. Przyznał jednak, że kierowana przez niego komisja nie przeprowadziła żadnych analiz, które mogłyby wskazywać na tak wysokie koszty.
- Do realizacji ustawowych zadań potrzebne IPN jest 30 mln zł, niezbędne byłoby również zatrudnienie ok. 200 nowych pracowników - chwilę później spokojnie ripostował prof. Janusz Kurtyka, prezes IPN, odpowiadając na pytania senatorów.

Pełna jawność
Przeciwko poprawkom proponowanym i wspieranym przez senatorów Romaszewskiego i Krzysztofa Piesiewicza opowiadała się większość senatorów wywodzących się z nurtu antykomunistycznej opozycji. Senator Piotr Andrzejewski przekonywał, że tylko pełna jawność jest gwarantem uczciwości i przejrzystości życia publicznego, wyrywając Polskę z kręgu "selekcjonowania pokrzywdzonych" przez funkcjonariuszy SB. Pomysł przywrócenia statusu pokrzywdzonego krytykowali również senatorzy Ryszard Bender i Jan Szafraniec.
Dyskusja nad poprawkami przeciągała się ponad czas zaplanowany wcześniej na debatę nad ustawą. W międzyczasie przeciwnicy sejmowej wersji ustawy lustracyjnej przygotowywali kolejne propozycje poprawek dotyczących przywrócenia statusu pokrzywdzonego oraz sądów lustracyjnych. Ostatecznie wraz z poprawkami wcześniej przygotowanymi przez senacką Komisję Praw Człowieka i Praworządności zgłoszono ich 208. - Konieczne będzie wprowadzenie dyscypliny klubowej podczas głosowania, w przeciwnym wypadku może się zdarzyć, że poprawki inne niż te ustalone na klubie mogą zostać przegłosowane - stwierdził senator Przemysław Alexandrowicz, który w swoim wystąpieniu w Senacie zdecydowanie poparł sejmową wersję ustawy.
Dyscyplina klubowa może być szczególnie ważna, tym bardziej że - według naszych informacji - grupa senatorów skupionych wokół Zbigniewa Romaszewskiego, kontestująca wczorajszą decyzję prezydium klubu, jest gotowa głosować za przyjęciem senackich poprawek. Mogą też liczyć na poparcie niektórych senatorów Platformy Obywatelskiej, którzy - podobnie jak marszałek Bogdan Borusewicz - krytycznie oceniali sejmowy projekt lustracji. Niewykluczona jest również próba swoistego ostracyzmu senackiego podczas głosowania kolejnych poprawek; jeżeli Senat nie zakończy swoich prac nad ustawą lustracyjną dzisiaj, wówczas trafi ona na posiedzenie Sejmu w niezmienionym kształcie, a to oznaczać będzie, że prezydent Lech Kaczyński, który podpisanie ustawy uzależniał od wprowadzenia poprawek dających ochronę pokrzywdzonym, po prostu ją zawetuje.
Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2006-08-23

Autor: wa