Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czwarta strefa okupacyjna

Treść

W Iraku powstaną cztery, a nie trzy - jak wcześniej informowano - wojskowe sektory okupacyjne, i jeden z nich będzie prawdopodobnie pod dowództwem polskim. Decyzja ta wywołała falę komentarzy, wśród których zdarzały się nawet obraźliwe, głównie w europejskich mediach.
Wiele wskazuje na to, że będą cztery sektory i cztery dywizje współdziałające z administracją USA przy tworzeniu warunków do powstania władz administracyjnych i politycznych w Iraku - powiedział Jerzy Szmajdziński. Dodał, że Polska wolałaby objąć dowództwo sektora północnego. Jest to region zamieszkany przez Kurdów dążących do uzyskania co najmniej szerokiej autonomii w Iraku lub nawet do utworzenia własnego państwa.
Każdy sektor obsadzony będzie przez wojska w sile dywizji, czyli oddziały liczące od 7 do 9 tysięcy żołnierzy. Nie ustalono jeszcze, wojska jakich krajów wejdą w skład dywizji pod polskim dowództwem. Wstępnie przewiduje się, że polskie wojska pozostaną w Iraku około roku, przy czym po 6 miesiącach nastąpi wymiana stacjonujących tam oddziałów.
Były wicepremier i minister finansów Marek Belka poinformował wczoraj, że otrzymał od polskich władz propozycję ewentualnego objęcia funkcji zastępcy szefa Biura ds. Odbudowy i Pomocy Humanitarnej w Iraku. Dodał, że najprawdopodobniej przyjmie tę ofertę, jeżeli jego kandydatura zostanie uzgodniona ze stroną amerykańską.
Wiceminister obrony narodowej Janusz Zemke tłumaczył wczoraj, że polscy żołnierze mieliby pełnić w Iraku funkcje stabilizacyjno-porządkowe. Odnosząc się do informacji, że Polsce przypadnie sektor zamieszkany przez Kurdów, stwierdził, że "jest to ta część Iraku, która jest w miarę zorganizowana". - Kurdowie mają przecież własną policję, administrację, własne wojsko.
PS, PAP


To rola okupanta

Prof. Anna Raźny, Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych Instytutu Studiów Regionalnych Uniwersytetu Jagiellońskiego
Polsce potrzebne jest poparcie Stanów Zjednoczonych, ale takie, które wynikałoby z umowy o współpracy naszych krajów w ściśle określonych dziedzinach. Potrzebne nam jest poparcie Białego Domu jako konsekwencja umowy, w której Polska byłaby nie tylko tzw. partnerem, ale również jej rzeczywistym podmiotem. Nasz kraj powinien w niej określać charakter współpracy i zasady, a nade wszystko cele, ze względu na nasz interes narodowy i państwowy, a także ze względu na kierunek polityki światowej. Powinna ona respektować podstawowe normy etyczne, prawo międzynarodowe i chrześcijańskie wartości. Tymczasem obecna współpraca Polski z USA ma charakter doraźny, wręcz chaotyczny, i wynika wyłącznie z polityki zagranicznej oraz wewnętrznej Białego Domu, na którą my nie mamy żadnego wpływu, a za którą odpowiadamy przed światem i przed historią w obecnej sytuacji. Ponadto jest to współpraca nieskoordynowana z polską polityką zagraniczną i wewnętrzną, narażająca nas na razie na większe koszty niż zyski w samym tylko rachunku ekonomicznym. Tymczasem nie nasze koszty brane są pod uwagę przez opinię światową, lecz rzekome zyski, które stały się argumentem dla funkcjonującego już na Zachodzie określenia Polski jako najemnika USA. Nasz udział w wojnie z Irakiem, a następnie obecność na terenie tego kraju po zakończeniu działań wojennych są dwuznaczne moralnie i politycznie również z tego powodu, że są wyrazem sprzeciwu wobec pokojowej polityki i pokojowej roli ONZ. Ten sprzeciw, który zainicjowała polityka USA, oznacza destrukcję tej organizacji, za którą także Polska staje się odpowiedzialna. W tej sytuacji nasza obecna rola w Iraku, określana jako stabilizująca, sprowadza się de facto do okupacji tego kraju i jest niestety rolą okupanta.
not. JS
Nasz Dziennik 6-05-2003

Autor: DW