Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cztery medale, wzruszenia i astma

Treść

Cztery medale i deklaracja Adama Małysza o zakończeniu sportowej kariery to najważniejsze dla nas wydarzenia odbywających się w Oslo mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. W niedzielę przeszły one do historii, a gospodarze nie mają wątpliwości, że z Marit Bjoergen i Petterem Northugem w rolach głównych bohaterów. Zawody miały jednak i drugie dno, związane z kontrowersjami natury medycznej i etycznej. Mówiąc krótko - "astmatycznej".
Przed mistrzostwami liczyliśmy na naszych kandydatów do podium, czyli Justynę Kowalczyk i Małysza, po cichu wierząc na niespodzianki ze strony Kamila Stocha i drużyny skoczków. Liderzy nie zawiedli, choć nie zdołali stanąć na najwyższym stopniu podium. Blisko była szczególnie biegaczka z Kasiny Wielkiej, broniąca w stolicy Norwegii dwóch złotych krążków zdobytych w 2009 roku w Libercu. Sztuka ta się nie udała, Polka w Oslo zdobyła trzy medale, ale wśród nich zabrakło tego z najcenniejszego kruszcu. Nie znaczy to jednak, że zawiodła, rozczarowała, poniosła porażkę. Absolutnie nie. Kowalczyk podczas wszystkich biegów mistrzostw dała z siebie wszystko i stoczyła porywającą walkę z reprezentantkami gospodarzy. Dwukrotnie nie sprostała nadzwyczajnej Bjoergen, której sukcesy Norwegów zachwyciły, a resztę narciarskiego świata zmusiły do ponownego postawienia pytań o etyczność i zasadność stosowania środków znajdujących się na liście dopingowej i oficjalnie zakazanych. Rok temu, podczas olimpiady w Vancouver, na ten temat uwagę zwróciła tylko Polka, teraz dołączyli do niej już inni. Oliwy do ognia dolała sama Bjoergen, która przyznała, jak mocny specyfik zażywa, oczywiście za specjalnym zezwoleniem stosownych władz. W Oslo okazało się też, jak wielu norweskich biegaczy choruje na astmę, m.in. wspomniany Northug. Sama Kowalczyk nie ukrywała, że brak złotego krążka pozostawił w niej mały niedosyt, ale też ze swego występu była zadowolona. - Gdyby przed mistrzostwami ktoś zaproponował mi trzy medale, wzięłabym je w ciemno. Nigdy nie przypuszczałam, że będę multimedalistką trzech wielkich imprez z rzędu, to fantastyczna sprawa. Nie zamierzam jednak na tym poprzestać, wciąż jestem głodna sukcesów, a każdy krążek stanowi odrębną historię i jest wyjątkowy. Ale czuję ulgę, że te mistrzostwa się skończyły, bo kosztowały mnie mnóstwo sił - powiedziała Polka, która jednak wakacji na razie nie planuje. Z Oslo udała się wprost do Lahti, gdzie odbędą się kolejne zawody Pucharu Świata. Kowalczyk jest już pewna zwycięstwa w klasyfikacji generalnej cyklu, czyli trzeciej kolejnej Kryształowej Kuli, ale ma wielką ochotę do końca sezonu odnieść jeszcze jakiś spektakularny sukces. Takim na pewno byłaby wygrana w bezpośredniej rywalizacji z norweską koalicją na czele z Bjoergen.
Małysz z Oslo - tak bliskiego swemu sercu - przywiózł jeden medal, brązowy. Szalenie cenny, ważny, stanowiący wspaniałe podsumowanie kariery wielkiego mistrza z Wisły. - W moim wieku osiąganie sukcesów przychodzi coraz trudniej - przyznał, "obliczając", że w Norwegii wykonał 80 procent planu. Jeśli czegoś zabrakło, to zdaniem zawodnika podium w którymś z konkursów drużynowych. Polacy w obu byli blisko, ale swej szansy nie wykorzystali. W pierwszym, na normalnym obiekcie, zabrakło umiejętności, w drugim także szczęścia i bardziej sprawiedliwych warunków. - Żałuję, że się nie udało, ale chłopaki kiedyś ten medal wywalczą. Mają talent, to dobrzy skoczkowie, wierzę w nich - dodał. Równie ważne co brąz, a bardziej wzruszające, było ogłoszenie przez Małysza decyzji o zakończeniu sportowej kariery. Orzeł z Wisły narty na półkę odłoży pod koniec marca, acz do tego czasu ma nadzieję zrealizować kilka ambitnych planów. Ten najważniejszy zakłada obronę trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Kowalczyk i Małysz wywalczyli w Norwegii cztery medale, powiększając liczbę "polskich" krążków do 21. Po cichu liczyliśmy, że niespodziankę mogą sprawić Stoch i wspomniana drużyna skoczków, ale na to było chyba zbyt wcześnie. Zakopiańczyka po dobrym występie w konkursie na normalnym obiekcie, gdzie zajął szóste miejsce, sparaliżowała nieco szansa, przed którą stanął podczas zmagań na dużym. Drużyna o podium się otarła, ale bądźmy szczerzy, wciąż nie mamy czterech zawodników na równym poziomie, gwarantujących określony wynik w zawodach. Po odejściu Małysza będzie jeszcze trudniej, a zrzucanie na barki Stocha odpowiedzialności za przyszły wynik może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. - Zdolnej młodzieży nam nie brakuje, ale jeśli nie pojawią się wykształceni trenerzy i nie zostanie opracowany odpowiedni system szkolenia, z jej rozwojem może być ciężko - zauważył Małysz.
Z czterema krążkami zdobytymi w Oslo Polska zajęła ósme miejsce w klasyfikacji medalowej, ex aequo z Rosją, tuż przed Włochami. Na pierwszej pozycji uplasowała się Norwegia (8 złotych, łącznie 20), wyprzedzając Austrię (7 złotych, razem 10). Bohaterką zawodów byli: Bjoergen, która czterokrotnie stanęła na najwyższym stopniu podium, oraz Northug - trzy razy. W biegach kobiet najważniejszy krążek, w rywalizacji na 30 km, wywalczyła Therese Johaug. Rywalizację skoczków, co było do przewidzenia, zdominowali Austriacy, wygrywając wszystko, co było do wygrania. Thomas Morgenstern i Gregor Schlierenzauer zdominowali zmagania indywidualne, razem z kolegami triumfowali również w obu drużynowych. W stolicy Norwegii, oprócz Małysza, zakończenie kariery zapowiedziały jeszcze dwie inne wielkie postacie skoków: Fin Janne Ahonen (tym razem definitywnie) i Niemiec Michael Uhrmann.
Mistrzostwa przeszły już do historii, zostawiły sporo tematów do przemyśleń, wywołały kontrowersje, ale wszyscy uczestnicy byli zgodni co do jednego. Takiej atmosfery, takich tłumów wokół obiektów nie sposób było znaleźć w innym miejscu. Organizatorzy sprzedali 275 tysięcy biletów, a jeszcze więcej osób oglądało rywalizację na trasie za darmo.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-03-08

Autor: jc