Cztery eksplozje w brytyjskiej stolicy
Treść
Z pierwszych, chaotycznie przekazywanych informacji wynika, że w Londynie wybuchły cztery ładunki. Tak samo jak dwa tygodnie temu, eksplodowały one w trzech liniach metra i jednym autobusie.
Policja poinformowała, że w wyniku wybuchów nikt nie zginął, stacja BBC relacjonowała jednak, że jedna osoba na stacji Warren Street została ranna. Sytuacja zmienia się z każdą chwilą, gdyż służby porządkowe: policja oraz straż pożarna, prowadzą akcję w miejscach, gdzie doszło do eksplozji.
Słabe wybuchy, tylko swąd spalenizny
Pierwotnie informowano, że władze wstrzymały ruch metra w całym Londynie, jednak później uściślono, że nie jeżdżą jedynie trzy linie. Zamknięto także trzy stacje londyńskiego metra: Oval, Warren Street oraz Shephard Bush, gdzie doszło do eksplozji. Świadkowie jadący feralnymi wagonami mówią, że huk eksplozji nie był zbyt donośny, za to bardzo wyraźnie można było wyczuć zapach spalenizny unoszący się w powietrzu. Porównuje się go do zapachu spalonych opon.
Osoby, z którymi rozmawiali dziennikarze BBC, twierdzą, że wszystkie pociągi, gdzie doszło do wybuchów, dotarły do najbliższych stacji, tak że nie było potrzeby ewakuacji z tuneli metra. Ludzie byli jednak bardzo podenerwowani i zaraz po otwarciu drzwi rzucili się biegiem do wyjścia.
Kierowca autobusu linii 26 przepytywany przez brytyjskich dziennikarzy twierdzi, że wybuch na szczęście nie zabił żadnego z pasażerów. W pojeździe wyleciały wszystkie szyby, nie został on jednak zniszczony na skutek eksplozji. Kierowca twierdzi, że wybuch miał prawdopodobnie miejsce w górnej części autobusu. Linia 26 biegnie z dala od centrum Londynu, we wschodniej części miasta.
Policja najpierw mówiła o "incydentach"
Policja także otoczyła kordonem Univ College Hospital, zabraniając wstępu do niego. Zgromadzeni przed budynkiem dziennikarze twierdzą, że do szpitala wbiegło trzech uzbrojonych policjantów. Stacja BBC, powołując się na ustalenia policji, poinformowała także, że w miejscach eksplozji nie znaleziono śladów substancji chemicznych.
Początkowo lekceważono doniesienia o zamachach, a służby porządkowe, mówiąc o eksplozjach, używały pojęcia "incydenty". Jednak jakiś czas później szef londyńskiej policji oświadczył, że wszystkie te zdarzenia noszą znamiona "bardzo poważnych wypadków".
Władze poinformowały także, że wszystko wskazuje na to, iż ładunki użyte do przeprowadzenia tych czterech ataków były zdecydowanie słabsze niż te z 7 lipca.
Chwilowy paraliż miasta
Policja zablokowała ruch w centrum miasta. Zarówno premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, jak i burmistrz miasta Ken Livingstone odwołali zaplanowane na wczorajszy wieczór spotkania, w tym wizytę w centrum pomocy ofiarom zamachów z 7 lipca. Władze i media ponawiały wczoraj apele do londyńczyków o zachowanie spokoju i niewchodzenie do wyznaczonych stref ogrodzonych przez policję do chwili wyjaśnienia sytuacji. Proszą, by zachowywali się normalnie i kontynuowali swoje zajęcia.
Jacek Szpakowski
"Nasz Dziennik" 2005-07-22
Autor: ab