Człowiek sukcesu się nie tłumaczy
Treść
Artur Kowalski
Padł argument, że po zmianie ustawy pacjenci za leki płacą faktycznie  więcej. O tym, kto mówi prawdę, może od 1 stycznia przekonać się na  własnej skórze każdy chory, który wykupuje w aptece lek refundowany.  Sejm przeprowadził wczoraj debatę nad informacją prezesa Rady Ministrów  na temat sytuacji w polskiej służbie zdrowia związanej z nowymi zasadami  refundowania leków. Problem skandalicznego zamieszania z wprowadzeniem  ustawy wyraźnie odbił się nie na kieszeniach pacjentów - po zmianie  refundacji za wiele leków trzeba z początkiem stycznia zapłacić dużo  więcej. Ma też wpływ na dostępność leków. Doszło do masowych protestów  lekarzy i aptekarzy, na których rząd próbował przerzucić, pod groźbą  kary finansowej, odpowiedzialność za sprawdzenie, czy pacjent jest  uprawniony do otrzymania leku refundowanego, choć nie ma  instrumentarium, by farmaceuci i lekarze takiemu obowiązkowi podołali.
Premier przemówił wieczorem
Mimo  iż tematem debaty była "informacja prezesa Rady Ministrów", to premier  Tusk nie uznał za stosowne osobiście wytłumaczyć społeczeństwu, dlaczego  rząd doprowadził do takiego chaosu w służbie zdrowia, narażającego  pacjentów na utratę zdrowia, a może i życia. Przed Sejmem wystąpił  natomiast minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. - Człowiek sukcesu nie  będzie występował w sprawach, w których sukcesu nie ma. Do takich spraw  wysyła zderzaki. A co się robi ze zderzakami, które się poobijało, każdy  kierowca wie - komentował nieobecność premiera na debacie poseł Andrzej  Dera (Solidarna Polska).
Premier przemówił w Sejmie dopiero  wieczorem - podczas debaty nad wotum nieufności dla ministra Arłukowicza  - kiedy szanse na to, że wystąpienie szefa rządu pokaże telewizja  publiczna, są znikome. Według szefa rządu, wskutek wprowadzenia nowej  ustawy refundacyjnej w przyszłości będzie większa liczba leków  refundowanych, a cena większości z nich spadnie. Ponadto jednym z celów  ustawy jest także ograniczenie zjawisk korupcyjnych. - Pierwszym  efektem, już uzyskanym, jest to, że ponad 60 proc. leków z tej listy  jest tańszych, i to tych częściej używanych - ogłosił Donald Tusk.  Broniąc Arłukowicza, podkreślał, że minister zdrowia "podjął się tego  bardzo trudnego zadania". Zaatakował także opozycję, stwierdzając, iż  "nieodpowiedzialni politycy opozycji wmawiali pacjentom, że po zmianie  ustawy leków zabraknie i zdrożeją", a następnie, że zacierali ręce, gdy  skutecznie udało się wywołać panikę.
Minister Arłukowicz - nad  którego pozostaniem na stanowisku Sejm zagłosuje dziś - dowodził, że  wprowadzając nową ustawę refundacyjną, rząd przeprowadził "jedną z  najtrudniejszych reform w Polsce", która "od 1 stycznia zmieniła rynek  leków w Polsce". Przekonywał, iż celem ustawy było zbudowanie systemu,  który pozwoli na obniżkę cen leków dla pacjentów, jak również m.in.  stworzenie mechanizmu dostępu do leków nowoczesnych. Wiceminister  zdrowia Jakub Szulc stwierdził nawet, że ustawa refundacyjna to  osiągnięcie, którym "rząd PO - PSL będzie mógł chwalić się w  perspektywie nie kilku, ale kilkudziesięciu lat". Zaznaczył, że wpłynęło  ponad 100 kolejnych wniosków firm farmaceutycznych w sprawie obniżek  cen leków. Arłukowicz zapewniał, że funkcjonowanie ustawy refundacyjnej  stale będzie monitorowane, a na listę leków refundowanych będą  cyklicznie wprowadzane nowe, nowocześniejsze leki.
Pacjent musi płacić więcej
Informacja  prezesa Rady Ministrów przedstawiana przez ministra zdrowia nie  zadowoliła posłów opozycji. Bolesław Piecha (PiS) stwierdził, że po  wprowadzeniu w życie nowej ustawy refundacyjnej pacjenci w swoich  portfelach "widzą ciemność". - Po jej wejściu w życie pacjenci więcej do  nich dopłacają - mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości. Jak zaznaczył, z  listy leków refundowanych zniknęło około 800 pozycji. Natomiast  powołując się na wyliczenia jednej z firm badających rynek leków,  stwierdził, że według nowej listy leków refundowanych pacjenci zapłacą  ogółem o 300 mln zł więcej. - Do takiego reformowania ochrony zdrowia  ręki nie przyłożymy - powiedział Piecha. Zastrzegł przy tym, że ustawa  refundacyjna "to nie tylko lista leków refundowanych". - Zawiera wiele  bardzo ważnych wezwań i my te wezwania popieramy. Przecież każdy  rozsądny poseł w tej izbie chce, żeby dostęp do leków był pełny - to są  banalne stwierdzenia. Każdy chce, żeby był za rozsądną cenę - znaczy  najtańszy. Wszyscy doskonale wiedzą, że należy leczyć nowocześnie,  najlepiej i nie należy traktować rynku leków jako rynku manipulacji i  gry, zwłaszcza gdy są w to uwikłane niemałe środki publiczne. Każdy  również wie, że trzeba stosować transparentne przepisy - dodał Piecha.
Poseł  PO Jarosław Katulski, odnosząc się do zarzutów opozycji, ocenił, że ta  stworzyła "wirtualny obraz tragedii narodowej" i "skandalicznie  wykorzystuje niepokoje wprowadzonych w błąd pacjentów". Marek Gos z  koalicyjnego PSL ocenił natomiast, iż lista leków refundowanych została  opublikowana zbyt późno. Światło dzienne ujrzała późnym popołudniem w  dniu poprzedzającym Wigilię. - Gdyby listę leków refundowanych  opublikowano wcześniej niż w końcu grudnia, byłoby mniej spekulacji i  okazji do ataku opozycji - dodał. Gos stwierdził także, iż ustawa, która  weszła w życie 1 stycznia, "zawierała rygorystyczne i nie do końca  obiektywne zasady nadzoru nad rynkiem leków", a "sankcje były zbyt  wygórowane". Poseł powiedział, że PSL oczekuje od ministra zdrowia  zawarcia porozumienia z lekarzami i aptekarzami oraz uregulowania  spornych kwestii w drodze rozporządzeń i zarządzeń.
Nasz Dziennik Piątek, 27 stycznia 2012, Nr 22 (4257)
Autor: au