Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czeskie paradoksy europarlamentarnej kampanii

Treść

Gdyby wybory do Parlamentu Europejskiego odbyły się w maju, zwycięstwo - zgodnie z wynikami sondaży - w Czechach należałoby do Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) oraz socjaldemokratów (CSSD). Zainteresowanie czeskich obywateli głosowaniem nadal pozostaje niskie, a sama kampania paradoksalnie nie koncentruje się na zagadnieniach istotnych dla funkcjonowania kraju w Unii Europejskiej, jak chociażby kwestia ratyfikacji traktatu lizbońskiego, a na sprawach wewnętrznych, w tym przede wszystkim sposobach zażegnania kryzysu gospodarczego.
Z badań przeprowadzonych przez ośrodek badania opinii publicznej CVVM wynika, że zwycięstwo w wyborach do Parlamentu Europejskiego należałoby do ODS przy 36,5 proc. głosów poparcia. Na drugiej pozycji byliby socjaldemokraci z 28 proc. głosów. Z kolei zgodnie z wynikami sondażu przeprowadzonego przez Uniwersytet Palacky w Ołomuńcu, gdyby wybory odbyły się w maju, do PE weszłyby także komunistyczna KSCM (15 proc.) oraz chadecka KDU - CSL (5,5 proc.). Pięcioprocentowego progu najprawdopodobniej nie przekroczyliby Zieloni, koalicja "Suwerenność" oraz Partia Zdrowego Rozsądku (SZR) i Stowarzyszenie Niezależnych Europejskich Demokratów (SNK ED). Niewielkie szanse wydaje się mieć również Partia Wolnych Obywateli, walcząca o odrzucenie zapisów traktatu lizbońskiego, zrzeszająca polityków takiego formatu, jak Petr Mach, były doradca obecnego prezydenta Vaclava Klausa. Ugrupowanie to miało nadzieję na przekształcenie wyborów do PE w Czechach w referendum przeciwko ratyfikacji traktatu reformującego, ale wszystko wskazuje na to, iż kampania obrała zupełnie inny kierunek. Wprawdzie Partia Wolnych Obywateli nadal liczy na przekroczenie progu wyborczego, jednakże nie ma chyba większych szans na sukces. - Liderzy tej partii nie są zbyt pragmatyczni, rezultaty głosowania będą dla niej niekorzystne - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Vaclav Klaus junior, syn prezydenta Czech, do listopada 2008 r. członek ODS, który później udzielił wsparcia rodzącej się na początku 2009 r. Partii Wolnych Obywateli, a potem wycofał się z polityki. Podobnego zdania jest czeski eurodeputowany Hynek Fajmon. - Nie wydaje mi się, aby wybory w Czechach przerodziły się w rodzaj referendum nad traktatem lizbońskim - ocenił Fajmon, dodając, iż partie polityczne prowadzące swoją kampanię w formie sprzeciwu wobec zapisów z Lizbony mają bardzo niewielkie poparcie społeczne, zatem kwestia ratyfikacji tego dokumentu - dowodził - nie stanie się jednym z głównych punktów w agendzie. - Mamy do czynienia z analogiczną sytuacją do tej z 2004 roku. Główny nurt argumentacji koncentruje się na sprawach krajowych: główne poruszane zagadnienia to kryzys finansowy oraz jak sobie z nim poradzić, a także w jaki sposób załatać dziurę budżetową - tłumaczył.
W agendzie unijnych wyborów w Republice Czech nie ma również miejsca na kolejną istotną kwestię, a mianowicie - ewentualne wprowadzenie europejskiej waluty. - Jestem jedynym politykiem, który chce podjąć debatę na ten temat, postuluję przy tym, abyśmy pozostali przy narodowej walucie - powiedział Hynek Fajmon, dodając, iż przeciwko wstąpieniu Czech do unii walutowej opowiada się zdecydowana większość społeczeństwa. - Ludzie uważnie śledzą, co się dzieje na Słowacji, że bardziej pogrąża się ona w kryzysie ekonomicznym niż my - skonstatował.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie wyniki uzyska w Czechach uważana za eurosceptyczną paneuropejska partia Libertas, której jedną z "lokomotyw" jest były polityk ODS Vladimir Żelezny.
Ostra kampania za ogromne pieniądze
Najostrzejszą kampanię przedwyborczą prowadzi Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CSSD). Jak poinformował jej lider Jirzi Paroubek, liczy ona na zdobycie 8-10 mandatów. Ugrupowanie dotychczas wyłożyło na to 40 mln koron, jednak zdaniem jednego ze współodpowiedzialnych za stronę finansową Karela Brzeziny, budżet ten może wzrosnąć - obserwatorzy uważają, że nawet do 70 mln koron. O wiele skromniejsze są wydatki mniejszych partii, przy czym Zieloni, którzy przeznaczyli na kampanię 3,5 mln koron, uczynili z tego element przedwyborczych zmagań. - Nie organizowaliśmy żadnych megakoncertów i nie rozdawaliśmy żadnych upominków - mówił Onderej Liska, były minister edukacji z ramienia Zielonych w wywiadzie dla dziennika "Ceskie Noviny".
Poważne problemy finansowe wydaje się mieć chadecja. Lider chrześcijańskich demokratów KDU - CSL Jirzi Cunek zdementował wprawdzie informację, że partia nie dysponuje dostateczną sumą pieniędzy na sfinansowanie kampanii, jednakże, jak informują czeskie media, ostatnie sprawozdanie komisji audytowej wykazało stratę 11,5 mln koron. Cunek dodał, że w przygotowania do zaplanowanej na koniec maja konferencji zaangażowano ochotników, natomiast sama partia zdecydowała się na zastosowanie przed wyborami do PE o wiele mniej kosztownych sposobów komunikowania się z wyborcami. Tłumaczył, iż były pewne problemy, jednak ugrupowanie wiedziało, gdzie szukać funduszy. KDU - CSL planuje wydać na kampanię 5 mln koron oraz pożyczyć 20 mln koron przed zaplanowanymi na jesień wyborami parlamentarnymi.
- Po raz pierwszy w historii można dostrzec tak wiele przejawów kampanii negatywnej - ocenił Hynek Fajmon. - Nie ma żadnego nowego socjaldemokratycznego billboardu, który by nie pokazywał lidera naszej partii i naszej "jedynki" na listach wyborczych razem z byłym prezydentem USA George'em Bushem, mówiącego "my razem jesteśmy odpowiedzialni za ekonomiczny kryzys" - dodał. Podkreślił, iż centroprawica stosuje analogiczne metody i narzędzia wyborczej walki. - Mamy plakaty mówiące, że Paroubek, który jest liderem opozycyjnych socjaldemokratów, nie proponuje żadnych rozwiązań, ale jedynie usiłuje wpoić społeczeństwu poczucie beznadziei - powiedział Fajmon. Walka między centroprawicą a centrolewicą ma jednak - zdaniem eurodeputowanego - podłoże bardziej personalne niż merytoryczne. - Bardziej niż konkretne propozycje liczy się moralny profil kandydatów - powiedział Fajmon. Nie oznacza to jednak, iż nie pojawiają się bardziej konkretne zarzuty. Socjaldemokraci argumentują, że z powodu niekompetencji poprzedniego gabinetu Mirka Topolanka Czechy wykorzystały jedynie 5,5 mld z przysługującej im do 2013 r. kwoty prawie 900 mld koron. Tymczasem, jak przypominają czescy komentatorzy, problemy z korzystaniem z unijnych funduszy datują się od lat 2005-
-2006, czyli okresu rządów socjaldemokratów. Mimo to socjaldemokraci zamierzają nadal "walczyć" z tym, co nazywają "prawicowymi eksperymentami", włącznie z podatkiem podstawowym, prywatyzacją emerytur oraz systemów opieki zdrowotnej, składek ubezpieczenia zdrowotnego i wprowadzeniem opłat za nauczanie. Argumentują, iż na te pomysły - propozycje gabinetu Mirka Topolanka - stać jedynie najbogatszych.
CSSD zaplanowało łącznie 350 wieców pod hasłami: "Kłamstwo [stosowane przez ODS] nie jest rozwiązaniem", "Reformy jedynie dla bogatych nie stanowią rozwiązania", "Mafia sądownicza nie jest rozwiązaniem". Nie obywało się przy tym bez incydentów. Podczas spotkań z wyborcami w Priamie, Beroun i Pradze młodzież obrzuciła kandydatów z ramienia socjaldemokratów jajami. Te ostatnie posypały się również w Kolinie i Plzen, o co Paroubek oskarżył konkurencyjną ODS, jednak ta odpiera zarzuty, twierdząc, iż odpowiedzialny jest za to syn jednego z polityków CSSD. - Jeżeli ktoś chce wyraźnie pokazać, co sądzi o Paroubku, powinien udać się 5-6 czerwca do urn i zagłosować na ODS. To jest jedyny sposób na pokonanie Jirziego Paroubka - oświadczył w ubiegłą sobotę Topolanek. Dziennik "Lidove nowiny" napisał, że na jednym z popularnych portali internetowych tylko w ubiegły piątek ponad 15 tys. osób poparło kampanię "jaja dla Paroubka w każdym mieście" - podpisów stale przybywa.
Poważną zmianą, choć nie wydaje się, aby wywarła większy ona wpływ na rezultat czerwcowego głosowania, jest zapowiedź stworzenia nowej centroprawicowej koalicji, jej powstanie jest już w zasadzie przesądzone. - Planowane odejście ODS i brytyjskich konserwatystów z EPP i EPP - ED nie może być zatrzymane - powiedział czeski eurodeputowany Jan Zahradil (ODS). Wprawdzie, jak zauważył, istnieje duży opór ze strony Niemiec, ale jest pewność, że Brytyjczycy wejdą do nowej grupy razem z polskim ugrupowaniem - Prawem i Sprawiedliwością. Planowana koalicja nie stanowi jednak elementu przedwyborczej gry.
Uczestnictwo w wyborach deklaruje więcej niż dwie piąte Czechów, którzy 5-6 czerwca będą wybierać 22 przedstawicieli spośród 32 partii politycznych, ugrupowań, ruchów i koalicji, jakie zarejestrowały się w czeskim MSW.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-05-30

Autor: wa