Czesi niechętnie oddają władzę Unii
Treść
Zmiana traktatu lizbońskiego jest tylko "ewentualna" - podkreślił przebywający wczoraj w Warszawie czeski premier Petr Neczas. Donald Tusk zasadniczo nie sprzeciwia się wprowadzeniu do głównego aktu prawnego Unii Europejskiej zmian zabezpieczających dyscyplinę budżetową państw członkowskich. Tymczasem jego gość zwrócił uwagę na możliwe dalsze ograniczenie kompetencji parlamentów krajowych na rzecz instytucji wspólnotowych.
- W tej sytuacji nawet prowadzenie oficjalnych negocjacji w sprawie zmiany traktatu wymagałoby zgody obu izb naszego parlamentu, a gdyby poprawki, o których mowa, zostały przyjęte, w Czechach musiałoby się odbyć referendum oraz konieczne byłoby uchwalenie tzw. ustawy konstytucyjnej [aktu prawnego uzupełniającego konstytucję - red.] - zaznaczył Neczas.
Obawy polskiego premiera budzą przede wszystkim szczegóły projektowanych rozwiązań dyscyplinujących budżety państw członkowskich. Wiele zależy od tego, w jaki sposób liczony byłby deficyt budżetowy, gdyż w przypadku Polski znaczna jego część to koszty poniesione w związku z wprowadzoną 10 lat temu reformą ubezpieczeń społecznych. Sytuacja Republiki Czeskiej jest podobna, a oba państwa oczekują, że wydatki "na przyszłe pokolenia" - jak wyraził się Tusk - nie będą uwzględniane przy zakładaniu restrykcji na rozrost finansów publicznych krajów Wspólnoty.
- Zaciskanie pasa nie może odbywać się kosztem środków na spójność - to kolejne zastrzeżenie do oszczędnościowych planów, o jakich rozmawiali obaj szefowie rządów. Naszym państwom, a bardziej Polsce, zależy, aby redukcje budżetowe nie dotknęły funduszy na rozwój obszarów zapóźnionych i na infrastrukturę, z których obficie korzystamy. Nowy reżim wydatkowy, zakładający nawet utratę głosu w unijnych instytucjach przez państwa nadmiernie zadłużające się, był już omawiany na posiedzeniu Rady Europejskiej w ubiegłym tygodniu i stanowiska krajów naszego regionu były zbieżne, co z zadowoleniem podkreślali obaj premierzy. - Koordynujemy działania i wspieramy wzajemnie nasze interesy obustronnie i w ramach Grupy Wyszehradzkiej - powiedział Neczas.
Szef czeskiego rządu wyraził także sprzeciw wobec nadmiernego rozrostu unijnego budżetu kosztem finansów publicznych poszczególnych państw. Praga gotowa jest zaakceptować 2-procentowy wzrost wydatków Unii, podczas gdy Parlament Europejski proponuje 6-procentowy. Obecnie wskaźniki ekonomiczne Polski i Czech są dość dobre na tle innych krajów Unii, a wzrost gospodarczy Polski nawet szczególnie wybija się jako jedyny nieujemny we Wspólnocie. Jednak dynamika zmian ważnych w ocenie perspektyw gospodarczych parametrów wskazuje na naszego wschodniego sąsiada jako na lidera regionu.
W rankingu Banku Światowego "Doing Business" oceniającym warunki prowadzenia działalności gospodarczej Polska znajduje się na 70. miejscu (wzrost o trzy pozycje), a Czechy przesunęły się aż o dziewiętnaście oczek w górę i wyprzedziły nas, trafiając na miejsce 63. - Prowadziliśmy reformy zmierzające do odbiurokratyzowania gospodarki, przeprowadziliśmy reformę podatkową i gospodarczą i mamy już pierwsze efekty - powiedział gość z Czech. - A my na razie w tej dziedzinie ponieśliśmy klęskę, mamy przede wszystkim zbyt skomplikowane prawo budowlane, ale walczymy z tym i mam nadzieję, że nasze działania przyniosą skutek - przyznał Donald Tusk.
Relacje między naszymi krajami są dobre. Znana jest bardzo bliska współpraca, połączona z osobistą przyjaźnią prezydenta Vaclava Klausa ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim. Od 2006 roku rządy w Republice Czeskiej sprawują koalicje partii centroprawicowych. Petr Neczas, lider Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), choć pełni funkcję premiera dopiero od 13 lipca, w polityce jest aktywny niemal od czasu aksamitnej rewolucji. Kierował parlamentarnymi komisjami spraw zagranicznych oraz obrony narodowej, zajmował też stanowiska w rządzie, był m.in. wiceministrem obrony i wicepremierem.
- Nasza ponadstandardowa współpraca buduje dobrą reputację regionu - ocenił stan obustronnych stosunków Donald Tusk. Dobre relacje będą w najbliższym czasie krajom środkowej Europy bardzo potrzebne, szczególnie w związku z prezydencją w Unii Europejskiej Węgier, a potem Polski. W tym czasie Czechy obejmą kierownictwo prac Grupy Wyszehradzkiej, a do UE dołączy należąca do naszego regionu Chorwacja.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik 2010-11-05
Autor: jc