Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czerwona Brazylia. Ze wstydu

Treść

Tego nie spodziewał się nikt. Po klęsce Argentyny, która nie przebrnęła ćwierćfinału piłkarskich mistrzostw Ameryki Południowej, z rywalizacji odpadła Brazylia, potykając się w tej samej fazie turnieju. Canarinhos wykazali się przy tym niespotykaną strzelecką indolencją, nie wykorzystując żadnego z czterech rzutów karnych, których seria decydowała o wyniku.
Porażka Argentyny była szokiem, sensacją, bo Albicelestes byli uważani za faworyta numer jeden do tytułu. Gdy zawiodły ich gwiazdy, głównym kandydatem do złota pozostała Brazylia. Mocna, bardzo mocna, dysponująca składem z gigantycznym potencjałem ofensywnym. Alexandre Pato, Robinho czy Neymar teoretycznie powinni bez problemów znajdować sposób na każdą linię defensywną, strzelać mnóstwo bramek, porywać swą grą. Tymczasem gdy w 80. minucie ćwierćfinałowego starcia z Paragwajem Neymar opuszczał boisko, żegnały go gwizdy. Czy przemówiło to do rozsądku działaczom Realu Madryt i Barcelony ścigającym się w wyścigu po 19-latka? Podobno oferowali na stół nawet 50 milionów euro za transfer, Neymar z Copa America nie jest wart nawet ułamka tej sumy. W ogóle Brazylia po raz kolejny udowodniła, że ma problem. Że jej gwiazdy, zmęczone długim sezonem, nie potrafią wykrzesać z siebie większych pokładów ambicji, że nie tworzą zespołu, że nie mają nad sobą trenera, który potrafiłby wydobyć z nich to, co najlepsze. Przeciw skoncentrowanemu na defensywie Paragwajowi Canarinhos dali popis nieudolności. W ciągu 120 minut nie zdołali zdobyć choćby jednej bramki, ale to, co nastąpiło podczas serii jedenastek, było szokiem. Cztery próby, żadna udana - w ten niespotykany sposób pożegnali się z marzeniami o sukcesie, doprowadzając kraj do łez. Najpierw płakała Argentyna, dzień później Brazylia. Upokorzone, zniszczone. Co prawda trener Mano Menezes starał się szukać pocieszenia, ale nie miało to większego znaczenia. - Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, zabrakło tylko bramki. Nie sposób było jednak nie zauważyć postępu, jaki dokonał się w naszej grze od początku turnieju. Musimy teraz wszystko na spokojnie przeanalizować - powiedział, a o przyszłość niespodziewanie może być spokojny, bo brazylijska federacja pozostawiła go na stanowisku. Bardziej dosadny był za to Robinho. - To wstyd, że nie zostaniemy mistrzami - zauważył.
Jakby tego było mało, w ćwierćfinale z turniejem pożegnał się kolejny z faworytów, Chile. Tak pięknie spisująca się drużyna podczas mundialu w RPA nie sprostała rewelacyjnej Wenezueli, przegrywając 1:2. To też sensacja, wynik, który jeszcze kilka miesięcy temu byłby nie do pomyślenia. Podczas Copa America skazywana na pożarcie Wenezuela spisuje się jednak nadspodziewanie dobrze, nie zaznała goryczy porażki, zbiera pochwały za odważną, ofensywną grę do samego końca.
Po klęskach największych głównym kandydatem do tytułu pozostał Urugwaj. Woli jednak głośno o tym nie mówić, bo na argentyńskim turnieju rola faworyta jest wyjątkowo niewdzięczna.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-07-19

Autor: jc