Czekając na szybką wygraną
Treść
Choć Tomasz Adamek będzie zdecydowanym faworytem walki z Vinnym Maddalonem, rywala nie lekceważy. Wie dobrze, że boks jest sportem nieprzewidywalnym, w którym wystarczy moment nieuwagi i można znaleźć się na deskach, żegnając się z marzeniami. Takiego scenariusza, w formie dla siebie niekorzystnej, jednak oczywiście nie dopuszcza, licząc, że swą wyższość nad Amerykaninem włoskiego podchodzenia udowodni szybko. Przed czasem.
Nieco ponad rok temu, 24 października 2009 r., Adamek stoczył pierwszą w karierze walkę w wadze ciężkiej. Andrzeja Gołotę pokonał bez większych problemów, już w piątej rundzie, ale i wtedy nie brakowało głosów, że pochodzący z Gilowic były mistrz świata kategorii półciężkiej i junior ciężkiej w "królewskiej" nie ma czego szukać. Tymczasem minęło kilkanaście miesięcy i pięściarz konsekwentnie, krok po kroku, realizuje swój cel. Jest nim kolejny mistrzowski pas, ten najcenniejszy i najbardziej pożądany. Po pojedynku z Gołotą pojawiał się na ringu jeszcze trzykrotnie, wygrywając z rywalami uznanymi i posiadającymi w bokserskim świecie wyrobioną markę - Jasonem Estradą, Chrisem Arreolą i Michaelem Grantem. Dziś w nocy zmierzy się z Maddalonem i będzie zdecydowanym faworytem. Amerykanin jest pięściarzem przeciętnym, niemającym na koncie żadnych poważniejszych sukcesów. Dość powiedzieć, że w trakcie swej kariery nigdy (!) nie przeboksował pełnych dwunastu rund, wszystkie starcia kończąc przed czasem. Bilans ma co prawda dodatni (33 zwycięstwa - 6 porażek), ale walki z mocniejszymi rywalami przegrywał - m.in. z Evanderem Holyfieldem i Denisem Bojcowem. Adamek o tym wie, a prawdę powiedziawszy, jego obóz celowo wybrał przeciwnika, który nie powinien przysporzyć większych problemów. Polak chce raz jeszcze sprawdzić się w wadze ciężkiej, nabrać potrzebnego doświadczenia, a przy okazji uzupełnić sakiewkę. Nie jest tajemnicą, że ze zwycięstwem są związane konkretne profity. Niewykluczone, że walka z Maddalonem będzie ostatnim (albo przedostatnim) testem dla Adamka przed spodziewaną rywalizacją o tytuł. Nasz pięściarz bywa często awizowany jako potencjalny przeciwnik posiadaczy mistrzowskich pasów: Ukraińców - Władimira i Witalija Kliczków, oraz Brytyjczyka - Davida HayeŐa. Sam do tych starć dąży, ale nie od razu. Chce oswoić się z kategorią i poczuć się w niej na tyle pewnie, by stawić czoła championom. Na razie chwali się postępami i pracą pod okiem 66-letniego trenera Rogera Bloodwortha. - Zdecydowanie poprawiłem balans ciałem, uniki i zejścia z linii ciosu, pracę nóg i różnicowanie tempa walki. Ćwiczyliśmy wiele elementów do czasu, aż zaczynałem to wykonywać na zasadzie odruchu bezwarunkowego, nawyku. To ważna umiejętność, bo Roger uważa, że w czasie walki na ringu nie ma miejsca na ręczne sterowanie pięściarzem - powiedział.
Piąta walka Tomasza Adamka w wadze ciężkiej odbędzie się w szczęśliwej dla niego hali w Newark. Jak zwykle będzie go dopingować z trybun kilkanaście tysięcy polskich kibiców, którzy nie wyobrażają sobie innego scenariusza jak pewna wygrana swego ulubieńca. Nasz pięściarz też jest pewny swego, ale nieustannie powtarza, że pewność nie może się równać pysze. - To boks, czasem jeden zaskakujący cios może wszystko wywrócić do góry nogami - przypomniał Adamek.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-12-09
Autor: jc