Czekając na mecz marzeń
Treść
Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z przewidywaniami - i życzeniami większości fanów na całym świecie - 19 maja w wielkim finale piłkarskiej Ligi Mistrzów zmierzą się ze sobą FC Barcelona i Real Madryt. Aby tak się jednak stało, hiszpańskie ekipy muszą pomyślnie przebrnąć półfinałowe boje z, odpowiednio, Chelsea Londyn i Bayernem Monachium. Ich pierwsze odsłony odbędą się dziś i jutro.
Barcelona i Real jak nikt inny budzą emocje, grając piłkę na poziomie nieosiągalnym dla konkurentów. Przewodzą tabeli Premiera Division z ogromną przewagą, fantastycznie sobie radzą w Champions League. Mają w składach najlepszych piłkarzy i po jednym geniuszu. Lionel Messi i Cristiano Ronaldo marzą, by w połowie maja w Monachium stanąć naprzeciw siebie w wielkim finale i zagrać o Puchar Europy. Podobne pragnienie wyrażają kibice w niemal każdym zakątku futbolowego świata, spodziewając się niezapomnianego widowiska. Niemal, bo w Londynie i Monachium wierzą, że ich ulubieńcy zdołają postawić się faworytom i przeszkodzić im w planach. Jako pierwsi wyjdą już dziś na boisko piłkarze Bayernu i Realu. - Naszą siłą jest mentalność zwycięzców, ale nigdy nie staliśmy przed tak trudnym zadaniem - te słowa Bastiana Schweinsteigera, jednego z liderów monachijczyków, mówią wiele. Niemcy wiedzą, co ich czeka, tyle że historia przemawia za nimi. Z 18 dotychczasowych spotkań z "Królewskimi" wygrali aż 10, a tylko w 6 uznali wyższość rywali. W tej edycji LM u siebie zwyciężyli we wszystkich meczach, strzelając 17 bramek, tracąc 3 - tyle że na Hiszpanach nie robi to żadnego wrażenia. Oni wygrali 9 z 10 pojedynków, żadnego nie przegrali. - Poza tym mamy Ronaldo, którego potencjał nie ma granic - dodał Marcelo, obrońca "Królewskich".
Niepokonana jest też Barcelona, której przewodzi najlepszy piłkarz świata. Messi, bo o nim oczywiście mowa, w obecnym wydaniu LM zdobył 14 bramek, ustanawiając rekord wszech czasów. Jego koledzy nie zawsze mu dorównują, Katalończykom zdarzają się słabsze momenty, ale gdy łapią swój rytm, znajdują się poza zasięgiem kogokolwiek. - Wciąż możemy zdobyć trzy wielkie trofea, co nas napędza - zauważył trener Josep Guardiola. Tyle że Chelsea też jest w formie, a poza tym ma - jak nikt inny - motywację do zatrzymania "Barcy". W 2009 roku obie drużyny walczyły już ze sobą o awans do finału LM i po kontrowersyjnych decyzjach sędziego awansowała do niego Barcelona. - Chcemy wyrównać rachunki - zapowiedział lider londyńczyków Frank Lampard.
W historii LM nikt nie obronił trofeum zdobytego rok wcześniej. "Barca" może być pierwsza.
Pisk
Nasz Dziennik Wtorek, 17 kwietnia 2012, Nr 90 (4325)
Autor: au