Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czekają na upamiętnienie

Treść

Poświęcenie krzyża na mogile ofiar niemieckiego obozu w Przedzielnicy (FOT. R. SOBKOWICZ)
Proboszcz sanktuarium maryjnego w Niżankowicach na Ukrainie ks. dr Jacek Waligóra oczekuje, że Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa godnie upamiętni zbiorową mogiłę więźniów niemieckiego obozu w Przedzielnicy.
W sobotę odbyły się w Nowym Mieście (Ukraina) uroczystości poświęcenia tablicy ku czci ks. Jana Szeteli na frontonie kościoła św. Marcina oraz krzyża na miejscowym cmentarzu na mogile ofiar z niemieckiego obozu w Przedzielnicy. Rozpoczęła je uroczysta Msza Święta pod przewodnictwem ks. bp. Leona Małego, biskupa pomocniczego archidiecezji lwowskiej. – Pamiętam, jeszcze jako mały chłopak, że ksiądz Jan Szetela bywał nieraz we Lwowie i rozmawiał z o. Rafałem Kiernickim, zostawiał modlitewniki i różańce. Miał bardzo wnikliwy wzrok. Cieszę się, że w tym dniu mogę poświęcić tę tablicę – powiedział przed rozpoczęciem Eucharystii ksiądz biskup. Na tablicy, ufundowanej przez jedną z parafianek, znalazł się napis: „Duszpasterz. Dobroczyńca. Ojciec. W 20. rocznicę śmierci księdza prałata Jana Szeteli za wierność Bogu, Kościołowi i Ludowi Bożemu, wdzięczni parafianie z Nowego Miasta i okolic. Nowe Miasto 7 czerwiec 2014”.
Na uroczystości w Nowym Mieście przybył przedstawiciel konsula generalnego RP ze Lwowa dr Wojciech Biliński, ojciec Kirył z cerkwi prawosławnej, Maria Różańska z Oddziałowej Komisji do Spraw Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Rzeszowie, bratankowie ks. Jana Szeteli, rodziny ofiar niemieckiego obozu z Przedzielnicy oraz liczni pielgrzymi z Polski i z Sambora na Ukrainie. W homilii ks. dr Jacek Waligóra zaznaczył, że ks. Szetela pozostał na tych terenach po II wojnie światowej, choć mógł jak inni wyjechać do Polski. Nie chciał zostawić swojej parafii i swoich rodaków, którzy traktowani byli przez Sowietów jako ludzie drugiej kategorii. Mimo trudów i prześladowań (ks. Szetela 5 lat spędził w łagrze w Kazachstanie) z wielkim oddaniem troszczył się zarówno o parafian, jak i wcześniej o więźniów niemieckiego obozu w Przedzielnicy, próbując dostarczać im jedzenie.
Miejscowi ludzie, z którymi rozmawiał „Nasz Dziennik”, zgodnie twierdzą, że ks. Jan Szetela był wybitną postacią. – Chodziłam do kościoła i na religię w 1948 roku, ksiądz Szetela przygotowywał mnie i moje cztery koleżanki do Komunii Świętej. Żyłam z rodziną w wielkiej biedzie, ojca Sowieci zamknęli w więzieniu, chodziłam boso, stale głodna. Ksiądz opiekował się nami, był bardzo dobrym człowiekiem, ciągnęły do niego rzesze ludzi z okolicznych wiosek – mówi pani Stefania Wilk. – W 1959 roku ksiądz Szetela udzielał mi ślubu. Był bardzo pobożny, troszczył się o ludzi. Miał tutaj ciężkie życie, jego bracia proponowali mu wyjazd, ale powiedział, że nie zostawi swojej parafii i był z nami do końca – dodaje Janina Łuczkiewicz.
Po Eucharystii wszyscy udali się na cmentarz, gdzie ks. bp Leon Mały poświęcił krzyż na zbiorowej mogile więźniów z niemieckiego obozu w Przedzielnicy. Cmentarz znajduje się w dramatycznym stanie, cały jest porośnięty wysoką trawą i chaszczami, pomiędzy którymi przebijają stare polskie nagrobki. Pilnie potrzebuje on uporządkowania. – Ta wykoszona łączka, przed którą stoimy, to miejsce, gdzie jest ta zbiorowa mogiła. Przez cztery lata przywożono tu ciała więźniów. Najmłodsza ofiara, która tutaj jest pochowana, to zaledwie 21-dniowe dziecko, które urodziło się w obozie i tam zmarło. Większość z tych osób nie została zabita, oni zmarli z wycieńczenia – tłumaczył ks. Waligóra. Duchowny podkreślił, że dzięki ks. Szeteli ofiary te nie są bezimienne, gdyż w wiadomy sobie tylko sposób zebrał dane 266 osób, które zostały tu wrzucone do wspólnego dołu. Dziś spoczywa ich w tym miejscu 259, gdyż jeszcze w czasie wojny 7 ciał zostało ekshumowanych. – Lista zmarłych dzięki życzliwości „Naszego Dziennika” została opublikowana w marcu bieżącego roku. Do tej pory zgłosiło się już kilka rodzin, które na liście odnalazły swoich bliskich – podkreślił ks. dr Waligóra. Kapłan nie szczędził jednak słów krytyki pod adresem polskich instytucji państwowych, do których wysłał listę z nazwiskami osób pochowanych na cmentarzu w Nowym Mieście, prosząc o podjęcie prac badawczych w tym miejscu i godne upamiętnienie ofiar, które 70 lat musiały czekać, by na ich grobie można było poświęcić krzyż.
– Mam nadzieję, że Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa dotrzyma deklaracji, które zawarła w piśmie do redakcji „Naszego Dziennika” i w roku 2015 godnie upamiętni to miejsce – powiedział ks. dr Jacek Waligóra. Z tego względu na krzyżu nie znalazła się żadna tabliczka, duchowny oczekuje bowiem, że stosowny napis na ewentualnym pomniku przygotuje ROPWiM. – Ksiądz dr Jacek Waligóra wywołał instytucje państwowe do tablicy. Cząstka winy czy niedopatrzenia leży po stronie konsulatu. Staramy się to przez moją obecność tutaj naprawić. Stąd ten wieniec, ale przede wszystkim pamięć i zapewnienie, że to miejsce zostanie wpisane na trwałe na listę miejsc ważnych dla konsulatu – zadeklarował konsul dr Wojciech Biliński.
Piotr Czartoryski-Sziler, Nowe Miasto
Nasz Dziennik, 9 czerwca 2014

Autor: mj