Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czeka na prawników z pozwami

Treść

Były prezydent Lech Wałęsa zamierza złożyć pozwy do sądu przeciwko autorom książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" oraz prezesowi IPN. Czeka jedynie na opinie adwokatów w tej sprawie. Instytut Pamięci Narodowej nie komentuje sprawy.



Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk przekonuje, że nie wpłynie to na prace Instytutu Pamięci Narodowej. - Dlaczego ma się coś zmieniać? Instytut pracuje nadal bardzo sprawnie, szczególnie na polu edukacji publicznej - mówił rzecznik i dodał, że wszystkie prace dotyczące badań IPN, planów wydawniczych itp. są kontynuowane "jak należy".
Zdaniem Lecha Wałęsy, w polskim prawie historycy i dziennikarze są bezkarni i mogą pisać nieprawdę. Podkreśla, że nigdy nie służył "po tamtej stronie" i nigdy nie współpracował z SB. - Podpisałem dokumenty, tak, to prawda. Ale nie współpracy, tylko standardowe jak wszyscy - mówił wczoraj. - Według tego, co czytamy w książce Gontarczyka i Cenckiewicza, jest całe mnóstwo poszlak, które o takiej współpracy świadczą - powiedział nam dr Mieczysław Ryba, historyk z Kolegium IPN. Odpowiadając na pytanie, czy istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że teza, iż Wałęsa nie jest "Bolkiem", jest prawdziwa, stwierdził, że "poszlak na temat współpracy jest taka ilość, że wydaje się to mało prawdopodobne".
Reagując na wciąż pojawiające się propozycje wychodzące ze środowisk politycznych broniących Wałęsę, a dotyczące zmian w funkcjonowaniu IPN, współautor wymienionej książki Sławomir Cenckiewicz mówi, że nie chce dyskutować o pomysłach polityków. Wyraża nadzieję, że działania te nie zaszkodzą działalności Instytutu. - Nasza książka ani nie jest publicystyką historyczną, a tym bardziej publicystyką polityczną. Opisaliśmy historię TW ps. "Bolek" i losy tej sprawy już w wolnej Polsce - powiedział nam Cenckiewicz.

Książka służąca prawdzie
Zdaniem dr. Ryby, książka ma fundamentalne znaczenie dla prawdy historycznej, ale ponieważ jest to historia najnowsza, ma także pewne znaczenie dla oczyszczenia życia politycznego. Według historyka, jesteśmy świadkami histerycznej reakcji pewnych środowisk, których ta książka wcale nie dotyka bezpośrednio, ale są to środowiska, które od lat sprzeciwiają się dekomunizacji czy lustracji. W kontekście tej publikacji należy rozpatrywać także fakt, że w dyskusji publicznej ponownie przywrócono sprawę Lesława Maleszki. - Zestawiając te dwa fakty, widzimy, jak ważne jest ujawnienie agentury poprzez lustrację, ale jeszcze ważniejsze, jak istotną sprawą byłaby dekomunizacja - mówi Ryba. Jego zdaniem, "obrona lewej nogi" i ochrona tego środowiska były poważnym problemem w latach 90. i w swoich skutkach jest niezwykle poważnym problemem na dzisiaj. - Te histeryczne rekcje wynikają także z tego, że pojawia się też szereg innych pytań, bardziej politycznych niż historycznych, o cały problem Okrągłego Stołu i tego, co nastąpiło potem. Środowisko atakujące książkę było rozgrywającym przy Okrągłym Stole i w polityce "grubej kreski" - wyjaśnia. Dlatego - zdaniem historyka - pojawia się teraz po wydaniu książki przestrzeń prawdy historycznej i na jej kanwie problem oczyszczania życia politycznego z "balastu pokomunistycznego". Ważna jest także kwestia niszczenia akt i dokumentów o charakterze historycznym i archiwalnym, co świadczy o "sytuacji bezprawnego działania w III RP".
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2008-06-28

Autor: wa