Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czego Niemcy nie chcą pamiętać

Treść

Z Dorotą Arciszewską-Mielewczyk, senator PiS, przewodniczącą Powiernictwa Polskiego, rozmawia Anna Ambroziak

Autor projektu "Dzieciństwo i młodość w Prusach Wschodnich" twierdzi, że nie niepokoi go to, iż w Niemczech panuje od kilku lat tendencja do upamiętniania własnych ofiar - o ile nie dotyczy to zbrodniarzy hitlerowskich, tylko zwykłych ludzi.
- Nasi zachodni sąsiedzi na nowo definiują przeszłość. Niemcy już dłużej nie chcą słyszeć, że tylko oni byli narodem sprawców. Dlatego też próbują z zupełnie z innej perspektywy rzucić światło na historię np. Prus Wschodnich i nic dziwnego, że te cienie zaczynają im się zupełnie inaczej układać niż nam. Otóż osoba, która w ogóle nie interesuje się przeszłością albo będzie ją oceniała z perspektywy 100-200 lat, na podstawie takich właśnie zabiegów może wyciągnąć całkowicie zaskakujące nas dzisiaj wnioski.

Jakie mogą być tego konsekwencje?
- Proszę zwrócić uwagę, że gdy w kontekście II wojny światowej mówimy o wypędzonych, to jakby z automatu myślimy o Niemcach. Tymczasem pierwszymi wypędzonymi byli mieszkańcy Gdyni! Jednak Niemcom udało się wtłoczyć w publiczny dyskurs taki właśnie kod, którym my nieświadomie się posługujemy! Niemcy osiągnęli tutaj wielki sukces, ale byłby on niemożliwy, gdyby nie setki małych projektów skierowanych do zwykłych ludzi. Dla mnie nie jest zaskoczeniem, że w takich projektach pomija się historyczną rolę i zasługi Rzeczypospolitej dla tego regionu, a eksponuje rolę, jaką odegrał np. zakon krzyżacki lub Prusy Wschodnie. Tutaj przekaz jest jasny i czytelny - dobrym i jedynym gospodarzem tej ziemi byli tylko Niemcy.
Polacy powinni reagować na takie projekty własnymi inicjatywami, najlepiej tłumaczonymi na język niemiecki.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-02-16

Autor: wa