Czego boją się chadecy, blokując debatę o krzyżach?
Treść
Z prof. Mirosławem Piotrowskim, eurodeputowanym z Europejskiej Grupy Konserwatystów i Reformatorów (EKR), rozmawia Łukasz Sianożęcki
Dlaczego największa partia w Parlamencie Europejskim, czyli Europejska Partia Ludowa (EPP), wstrzymuje debatę na temat obecności krzyży w sferze publicznej?
- Jest to dla mnie sytuacja niezwykle dziwna z dwóch powodów. Ojcami założycielami Unii Europejskiej byli przecież chrześcijańscy demokraci: Konrad Adenauer, Alcide De Gasperi, Robert Schuman czy Jean Monnet. Do tych tradycji nawiązuje największe ugrupowanie w Parlamencie Europejskim, czyli właśnie Europejska Partia Ludowa - Chrześcijańscy Demokraci. Tutaj myślę przede wszystkim o pani Angeli Merkel, której posłowie także reprezentują EPP, a która lubiła nazywać się wnuczką Konrada Adenauera. Stąd też ich postawa budzi we mnie zdziwienie, zwłaszcza w kontekście innych debat. W poprzedniej kadencji odbyły się bowiem najdziwniejsze dyskusje, takie jak: "Rola i znaczenie cyrku w Unii Europejskiej" czy choćby debata pt. "Jak przybliżyć przestrzeń kosmiczną do Ziemi?" i wiele innych. Kiedy wnioskuję o debatę na temat wartości i podstaw Wspólnoty Europejskiej zatytułowaną "Poszanowanie symboli chrześcijańskich w krajach Unii Europejskiej", jest to - o dziwo - odrzucane, a chadecy, wiedząc, że ich głos jest decydujący, się wstrzymują. De facto opowiedzieli się więc za zablokowaniem i odrzuceniem tej debaty. Pozostaje tylko pytanie, czego się lękają.
Część środowisk argumentuje, że Europejski Trybunał Praw Człowieka, który wydał wyrok zakazujący w praktyce umieszczania krzyży we włoskich szkołach, nie jest instytucją Unii Europejskiej, więc jej organy, takie jak Parlament Europejski, nie powinny prowadzić debaty na temat jego wyroków.
- To prawda. Trybunał ten jest wybierany przez polityków Rady Europy. Ale podkreślam - polityków. W Radzie tej bowiem zasiadają posłowie i senatorowie z 47 krajów europejskich. Obserwujemy od wielu lat tendencję zapożyczania tematów i umiejscawiania się w kontekście ram, jakie nakreśla Rada Europy oraz Europejski Trybunał Praw Człowieka. Chciałbym przypomnieć choćby powołanie przez Parlament Europejski tzw. Komisji ds. CIA. Parlamentarzyści poczuli się zobowiązani do podjęcia tematu, który zainicjowała Rada. Była to więc komisja analogiczna do powołanego przez Radę ciała badającego ten sam temat. Przykłady można by tutaj mnożyć.
Debata o krzyżach byłaby więc doskonałą okazją do przypomnienia o chrześcijańskich korzeniach Europy
- W UE jesteśmy świadkami sytuacji, że celowo wyłącza się tematy związane z wartościami chrześcijańskimi, czyli tym, na czym Unia Europejska oficjalnie się zasadza. Wykasowuje się przecież z najważniejszych dokumentów unijnych odniesienia do chrześcijaństwa bądź do religii, że wymienię tylko traktat z Lizbony. Stąd też uważam, że grupy polityczne, jak i poszczególni posłowie powinni poświęcić choćby dwie godziny w Parlamencie Europejskim, aby zastanowić się i uchwalić rezolucję, która wszakże nie będzie miała skutków prawnych, ale określi pozycję Europy. Pokaże, czy nadal nawiązujemy do korzeni chrześcijańskich. Czy nieformalny symbol Unii, dwanaście gwiazd na niebieskim tle, który w każdym słowniku definiowany jest jako nawiązanie do dwunastu gwiazd ukazujących się nad głową Najświętszej Maryi Panny, jednocześnie odsyłając nas do stosownego akapitu Apokalipsy św. Jana, nadal obowiązuje? Jest to bardzo ważny temat. Także w kontekście polityki imigracyjnej Unii, czyli napływu osób innego wyznania i innych kultur.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-12-01
Autor: wa