Czas zerwać z polityką demoralizacji
Treść
Nic nie wskazuje na szybką i autentyczną reformę Organizacji Narodów Zjednoczonych. Obradującym w Nowym Jorku przedstawicielom państw członkowskich zabrakło odwagi, aby po imieniu nazwać prawdziwe przyczyny najgłębszego w dziejach ONZ kryzysu. Nikt nawet nie wspomniał, że główną przyczyną kryzysu "parlamentu narodów" jest propagowana przezeń systemowa demoralizacja, która ogarnęła także struktury samej organizacji.
Chociaż w czasie jubileuszowego szczytu ONZ zorganizowanego z okazji 60-lecia organizacji wiele mówiono o konieczności reformy organizacji, nie wspomniano ani słowem o wyrzeczeniu się przez organizację polityki propagowania systemowej demoralizacji. Jej przejawem jest propagowanie przez różne agendy i komisje ONZ nie tylko tzw. aborcji i sterylizacji, ale generalnie agresywnego ateizmu w życiu społecznym. Ani w projekcie deklaracji końcowej, ani w żadnej wypowiedzi jakiegokolwiek oficjela nie ma choćby małej wzmianki o konieczności zmiany wizerunku ONZ jako narzędzia globalistów służącego do szerzenia cywilizacji śmierci na ziemi.
Przeciwnie. Zapowiedź kontynuowania w niezmienionej postaci "pomocy" dla krajów Trzeciego Świata, i to na większą skalę, jednoznacznie sugeruje, że ONZ zamierza nadal brnąć w ślepą uliczkę, propagując ludobójczą politykę ograniczenia światowej populacji poprzez zabijanie dzieci poczętych, sterylizację i propagowanie postaw hedonistycznych. ONZ od lat świadczy pomoc materialną, wymagając jednocześnie od tych państw podporządkowania się rygorom oenzetowskiej polityki "kontroli urodzin", co jest równoznaczne z legalizacją zabijania dzieci poczętych i upowszechnianiem antykoncepcji. W wyniku tego wytworzyła się niezwykle groźna sytuacja dla całej ludzkości. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), każdego roku w wyniku tzw. aborcji zabijanych jest na świecie około 54 mln dzieci poczętych. To tak, jakby co roku wybijano ludność takiego kraju jak Włochy. Zakładając, że dane WHO są zbliżone do prawdy, oznacza to, że co pół sekundy unicestwiane jest życie ludzkie u zarania swego istnienia. "Neutralny" światopoglądowo świat potrafi tygodniami rozwodzić się nad śmiercią kilkudziesięciu osób w spektakularnym zamachu terrorystycznym, lecz jednocześnie zachowuje zmowę milczenia w obliczu bezprzykładnej rzezi najbardziej niewinnych istot na ziemi.
Hekatomba dzieci nienarodzonych dokonuje się w ciszy i za aktywnym wsparciem zdeprawowanego światowego establishmentu, który podporządkował sobie także ONZ. W efekcie tzw. aborcja jest obecnie drugą na świecie przyczyną śmierci ludzi. Odrażająca jest w tej materii postawa rządów wielu państw, które pod naciskiem m.in. ONZ aktywnie wspierają politykę zabijania dzieci poczętych. Propagując to barbarzyństwo pod hasłem obrony wolności człowieka, propagatorzy cywilizacji śmierci nie zważają na to, że np. w wyniku tzw. powikłań poaborcyjnych umiera rocznie na świecie według różnych szacunków od 70 do 100 tys. kobiet.
Pierwszym państwem, które zainicjowało zagładę dzieci poczętych na masową skalę, był Związek Sowiecki. W latach dwudziestych ubiegłego wieku tylko w jednym szpitalu dokonywano 50 tys. zabójstw dzieci poczętych rocznie. Jedna trzecia sowieckich lekarzy zajmowała się wyłącznie tym barbarzyńskim procederem. W 1924 r. zamordowano w ten sposób 750 tys. dzieci u zarania ich życia. W 1934 r. zamordowano 73 proc. spośród wszystkich poczętych w tym roku dzieci (270 tzw. aborcji na 100 żywych urodzeń). W sukcesorce ZSRS - Rosji, holokaust nienarodzonych jeszcze bardziej się nasilił. Według danych Centrum Naukowego Położnictwa, Ginekologii i Perinatologii Rosyjskiej Akademii Nauk Medycznych, w ubiegłym roku w Rosji zanotowano 1,5 mln urodzeń i aż 1,6 mln zabójstw dzieci poczętych.
Według obliczeń prof. Ewy Frątczak z Komitetu Nauk Demograficznych Polskiej Akademii Nauk, obecnie aż 98 proc. państw dopuszcza zabicie dziecka poczętego ze względu na zagrożenie życia kobiety, 63 proc. w sytuacji zagrożenia jej zdrowia, 43 proc. z powodu gwałtu i 39 proc. gdy płód jest "uszkodzony". Ze względów tzw. ekonomiczno-społecznych kobieta może legalnie zamordować własne dziecko w 33 proc. krajów, a w
27 proc. krajów może to zrobić na żądanie.
Zamiast powstrzymać ten proceder ONZ, podobnie jak inne wpływowe organizacje międzynarodowe, chce go rozszerzyć poprzez upowszechnienie sterylizacji. Na państwa, które próbują się temu przeciwstawiać, wywierana jest bezpardonowa presja, a nierzadko jawny szantaż. Prezes Banku Światowego w latach 1968-1981 Robert S. McNamara w mowie otwierającej XXXIII Sesję BŚ wystąpił z wnioskiem, aby krajom Trzeciego Świata nie udzielać kredytu, jeśli nie zalegalizują tzw. aborcji.
Także Polska, gdzie życie dzieci poczętych jest chronione w niezadowalającym stopniu, jest pod nieustanną presją propagujących deprawację organizacji międzynarodowych. W 1998 r. Komitet ONZ ds. Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych, w ramach monitorowania przestrzegania Paktu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych "zalecił" Polsce "powszechne udostępnienie usług planowania rodziny obejmującego poradnictwo dotyczące bezpiecznej antykoncepcji, a także (...) edukacji seksualnej dla dzieci i młodzieży w wieku szkolnym". Komitet uzasadniał swoje stanowisko tym, że "nakładając prawne ograniczenia aborcji, nie wzięto pod uwagę względów ekonomicznych ani społecznych". Z kolei Komitet Praw Człowieka ONZ rok później skrytykował Polskę za "surowe prawo dotyczące aborcji" oraz za niewystarczające propagowanie edukacji seksualnej (czytaj: rozwiązłości seksualnej) wśród młodzieży.
Na forum ONZ nie znajdują posłuchu rozsądne głosy ekspertów, którzy dobitnie dowodzą, że aktywnie popierana przez ONZ polityka depopulacyjna stanowi wielkie zagrożenie dla społeczności światowej. Podczas roboczej sesji Komitetu ds. Eliminacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW), agendy ONZ, która od wielu lat propaguje na forum międzynarodowym zabijanie dzieci poczętych i antykoncepcję, Węgierka Krisztina Morvai, posiadająca w Komitecie CEDAW status eksperta ONZ, stwierdziła, że tzw. aborcja jest "prawdziwą tragedią, którą należy wyeliminować z życia, a nie rozpowszechniać". - W tej debacie zagubiono najważniejszą rzecz - fakt, że aborcja jest złem dla kobiet. (...) Kobiety nie chcą aborcji. (...) Aborcja krzywdzi fizycznie, psychicznie i duchowo - powiedziała K. Morvai. Wyraziła przy tym nadzieję, że pewnego dnia proceder ten nie będzie przedstawiany jako prawo człowieka, lecz jako "łamanie praw człowieka". Podczas jubileuszowego szczytu ONZ w Nowym Jorku nie wzięto pod uwagę tego mądrego głosu ani stanowiska Kościoła katolickiego, które wytyczają kierunek działań dla autentycznej reformy, przesiąkniętej obecnie duchem cywilizacji śmierci Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Krzysztof Warecki
Droga do autentycznej reformy ONZ wiedzie poprzez moralne oczyszczenie wszystkich funkcjonariuszy i pracowników tej organizacji. ONZ musi zerwać z aborcyjnym dyktatem, z propagowaniem postaw hedonistycznych i światopoglądowego ateizmu, które niszczą zasady moralne będące fundamentem jakiegokolwiek zdrowego ładu społecznego i politycznego. Kontynuując obecną politykę, organizacja ta nie pomaga krajom potrzebującym pomocy, a niszczy je. Niszczy także siebie, ponieważ prezentując diaboliczną duchowość, przyciąga do pracy w swoich strukturach podobnych ludzi. Stąd gigantyczna korupcja wśród oenzetowskich funkcjonariuszy, stąd liczne gwałty popełniane przez żołnierzy ONZ na tych, których mają bronić. Zamiast propagowania destrukcyjnej demoralizacji, z Nowego Jorku powinno popłynąć w świat przesłanie wzywające do pielęgnowania wszelkich cnót niezbędnych zarówno w życiu osobistym, jak i publicznym. Wtedy uwierzymy, że odrodzenie ONZ jest możliwe, bo tylko moralne oczyszczenie tej organizacji sprawi, że będzie to autentyczny "parlament narodów" działający na rzecz dobra całej światowej społeczności.
KWM
"Nasz Dziennik" 2005-09-16
Autor: ab