Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czas skończyć ze schładzaniem gospodarki

Treść

W opinii premiera Kazimierza Marcinkiewicza, niezbędne dla przyspieszenia rozwoju gospodarczego jest obniżenie stóp procentowych o przynajmniej 50 punktów bazowych. Po raz kolejny z apelem o zaprzestanie chłodzenia gospodarki zwrócił się do prezesa Narodowego Banku Polskiego Leszka Balcerowicza i Rady Polityki Pieniężnej. Zdaniem szefa rządu, bez tego ruchu inflacja na poziomie niższym nawet od wyznaczonego przez NBP będzie tłumić rozwój.
- Wszystko wskazuje na to, że już w przyszłym roku uzyskamy 5 proc. wzrostu PKB - mówił premier w niedzielę przed północą w Radiu Maryja i TV TRWAM. Podkreślił, że to jednak nie jest wystarczające, by "wszyscy odczuli, że jest lepiej". - Ale w 2007 r. już chcemy mieć 6-7 proc. wzrostu i potrzeba do tego całego szeregu działań - dodał. Wśród nich wymienił m.in. program mieszkaniowy oraz ułatwienia dla przedsiębiorców i inwestorów. Dodał jednak, że te działania mogą nie dać zamierzonego efektu, jeśli nie zmieni się polityka pieniężna, która "w Polsce nie jest prowadzona najlepiej".
- Mamy w tej chwili jednoprocentową inflację, czyli niższą niż założenia NBP - wyjaśniał Marcinkiewicz. Opowiadał, że w rozmowie z Leszkiem Balcerowiczem tłumaczył, iż jest niska inflacja, obniżono ceny paliw, więc można obniżyć stopy procentowe co najmniej o 50 punktów bazowych. - A oni cały czas się boją, że znów coś wybuchnie, że znów coś będzie nie tak - powiedział premier. - Nie trzeba studzić polskiej gospodarki, bo już parę razy niepotrzebnie ją ostudzono. Będę dalej namawiał prezesa NBP i RPP, by pomogli w dziele rozruszania gospodarki w Polsce - dodał.
Premier przyznał, że często zdarza się, iż otrzymuje z ministerstw materiały kompletnie niezwiązane z programem swojego rządu. - W niektórych resortach nie poradzono sobie jeszcze z tymi urzędnikami, ale ja na szczęście czytam wszystko i wyłapuję pisma, które zawierają pomysły szkodzące Polsce - powiedział. Zapowiedział, że w jego gabinecie nie ma i nie będzie "świętych krów". - Każdy minister będzie rozliczany z pracy, którą wykonuje, przeze mnie, ale i przez wszystkich - zaznaczył Kazimierz Marcinkiewicz. Dziś jest jednak "jeszcze za wcześnie, by im nie dać szansy".
W audycji w Radiu Maryja i TV TRWAM nie mogło zabraknąć oceny zakończonego w Brukseli szczytu. - Analizy, które czyniliśmy przed wyjazdem do Brukseli, wskazywały, że możemy na politykę spójności uzyskać 58-60 mld, i to się udało - powiedział premier. - Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że bez tego porozumienia czeka nas rokroczne prowizorium, z pełnym rabatem brytyjskim - zaznaczył. Przyznał, iż zdaje sobie sprawę z tego, że wywalczenie tych pieniędzy to jeszcze nie wszystko, bo teraz trzeba je umieć wykorzystać. - Zrobię wszystko, by następny rok był przełomowy pod względem wykorzystywania środków unijnych, a każda osoba, która bierze w tym udział, musi odpowiadać swoim nazwiskiem, swoją głową, by każda złotówka została wydana - powiedział Marcinkiewicz. - Sprawdzajcie nas: czy mówimy prawdę, czy kłamiemy, czy wywiązujemy się z zobowiązań, czy też nie - apelował do słuchaczy.
Słuchacze Radia Maryja i telewidzowie TV TRWAM pytali premiera o prywatyzację Zespołu Elektrowni Dolna Odra. - Może się zdarzyć, że za półtora roku część naszych firm energetycznych przestanie pracować, bo tańszy będzie prąd z zagranicy - tłumaczył Marcinkiewicz. Zapowiedział, że rząd powoła duże koncerny energetyczne, które nawet jeśli trafią na giełdę, w 51 proc. pozostaną w rękach Skarbu Państwa. Powtórzył, że prywatyzacja ZEDO zostanie przeprowadzona tylko pod trzema warunkami: rząd sprawdzi, czy rzeczywiście hiszpańskiej Endesie nie grozi wrogie przejęcie. Po drugie, czy wszystkie umowy, które powinny być podpisane przy prywatyzacji, będą miały długofalowe skutki prawne. Chodzi m.in. o pakiet socjalny z gwarancjami zatrudnienia. - Wreszcie po trzecie, ta prywatyzacja dojdzie do skutku tylko wtedy, gdy załoga wyrazi na to zgodę. Myślę, że to jest uczciwe podejście do sprawy - zakończył.
Premier zapowiedział też przegląd wszystkich dotychczas zawartych umów prywatyzacyjnych i sprawdzenie, jak realizowane były przyrzeczenia inwestycyjne. - Niestety, prywatyzacja wciąż jest synonimem złodziejstwa - przyznał.
Dodał, że - tak jak zapowiadał - rząd będzie promował polską markę, m.in. PKO BP.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2005-12-20

Autor: ab