Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czas skończyć eksperymenty

Treść

Związkowcy służby zdrowia, pomimo odrzucenia ustawy o pomocy publicznej i restrukturyzacji zakładów opieki zdrowotnej, postanowili kontynuować głodówki.
Za odrzuceniem rządowego projektu opowiedziało się 208 posłów, przeciw było 196, jeden wstrzymał się od głosu. Wniosek o odrzucenie złożył klub PiS. Możliwości przyjęcia projektu od początku oceniane były jako minimalne. Lewica próbowała nawet przesunąć głosowanie i poszukać sprzymierzeńców. Jednak wszystkie opozycyjne kluby były przeciw.
- Prawda zwyciężyła nad oszustwem i kłamstwem. To była wojna nerwów od samego rana, kiedy SdPl podejmowała próby przesunięcia głosowania nad ustawą - tak ocenia decyzję Sejmu Maria Ochman, uczestnicząca w głodówce w Warszawie, przewodnicząca Rady Sekretariatu Ochrony Zdrowia Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Przypomniała, że rząd i resort zmarnował bardzo dużo czasu. - Zmarnowaliśmy bardzo dużo pieniędzy na delegacje dla naszych kolegów i ekspertów na różne konsultacje i negocjacje. Był czas na zmiany. Nie można sobie kpić z ludzi, którzy zarabiają nędzne grosze i fundować im w zamian propozycje pożyczki - stwierdziła Ochman. - Minister Balicki roztrwonił kredyt zaufania, jakim darzyło go społeczeństwo i związki zawodowe. W dobrej wierze przystępowaliśmy do negocjacji, natomiast w ostatnim czasie były tylko deklaracje bez pokrycia - dodała.
Związkowcy nie zamierzają jednak przerywać akcji protestacyjnej. - Problem pozostał. Sytuacja w służbie zdrowia jest dramatyczna. Nie zawieszamy protestu. Czekamy teraz na deklarację premiera Belki w sprawie terminu nowelizacji kpc. Jeśli będzie konkretny termin, kiedy to wejdzie pod obrady Sejmu, jeśli dostaniemy obietnicę szybkiej ścieżki legislacyjnej, wtedy protest zawiesimy. Chociaż naszym głównym celem była ustawa, równie istotne dla nas jest to, żeby nasi koledzy mieli pieniądze na wypłaty. Solidarność zobowiązuje - zauważyła Maria Ochman.
Tymczasem minister sprawiedliwości Andrzej Kalwas ma zwrócić się do Stowarzyszenia Komorników, by do czasu rozpatrzenia projektu nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego przez Sejm, czyli w ciągu najbliższych dwóch tygodni, powstrzymali się od działań egzekucyjnych i nie zajmowali kont szpitali i nie zabierali pieniędzy przeznaczonych na wynagrodzenia dla pracowników służby zdrowia. W środę Konwent Seniorów ustalił, że nie ma możliwości, by na obecnym posiedzeniu zajęto się projektem nowelizacji kpc. Posłowie mają zająć się tym projektem na następnym posiedzeniu na początku marca, gdy zakończą się prowadzone w jego sprawie konsultacje.

Zanim Sejm odrzucił ustawę
Związkowcy nie ograniczyli się wczoraj do prowadzenia głodówek w kilku miastach całej Polski. Kilka autokarów z pracownikami służby zdrowia przyjechało przed Sejm, który zajmował się ustawą o pomocy publicznej i restrukturyzacji publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Projekt przewidywał, że publiczny szpital, który rozpocznie proces restrukturyzacji, będzie mógł otrzymać pożyczkę z budżetu państwa. Zostałaby ona jednak w połowie anulowana, jeśli placówka w procesie restrukturyzacji przekształciłaby się w spółkę. W opinii związkowców, ustawa umożliwiała ogłaszanie upadłości szpitali. Gdy weźmie się pod uwagę sytuację ekonomiczną szpitali, okaże się, że byłby to proces masowy. Według danych Ministerstwa Zdrowia, ponad 60 proc. szpitali jest zadłużonych. Związkowcy alarmowali, że ustawa dawałaby także możliwość uwłaszczenia się na majątku placówek kapitałowi spekulacyjnemu, który przez lata skupowałby długi szpitali.
Podkreślali, że ustawa umożliwiała także ograniczenie dostępności opieki zdrowotnej dla pacjentów. - Wydłużą się kolejki oczekujących, a jeśli weźmiemy ostatnie propozycje ministra, to bogaci zapłacą i wyskoczą z kolejki, a biedni będą zdychali i czekali w kolejkach latami. W sytuacji, gdy nasila się napięcie społeczne, minister zdrowia proponuje opłaty. Biedni niech czekają, a bogaci niech płacą i leczą się szybciej. Takie podejście jest chore - mówili protestujący.
Protestujący przekazali marszałkowi Sejmu petycję, w której napisali, że "gwoździem do trumny systemu publicznej opieki zdrowotnej" stała się zmiana kodeksu postępowania cywilnego, która pozwala komornikom zająć konta zakładu pracy, pozbawiając pracowników jakichkolwiek wypłat.

Obietnice bez pokrycia
Maria Ochman krytycznie oceniła pracę Ministerstwa Zdrowia. Według niej, o jakości odrzuconej ustawy świadczy fakt, że rząd po pierwszym czytaniu wprowadzał trzy autopoprawki. - Minister w poniedziałek nie widział możliwości wprowadzenia żadnych poprawek. Spotkał się, z kim chciał, i zaczął im obiecywać gruszki na wierzbie. Był czas na poprawienie tej ustawy. Nie można zapominać, że ustawa prawie półtora roku leżała w Sejmie. Teraz, kiedy jest trzecie czytanie i posłowie nie mogą wnieść żadnych poprawek, minister zachęca parlamentarzystów do przyjęcia ustawy, mówiąc jednocześnie, że później rząd wprowadzi do niej jakieś zmiany - zauważyła Ochman.

Poparli protest
Akcję protestacyjną służby zdrowia poparł szereg organizacji, m.in. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, Konsorcjum Wierzycieli Służby Zdrowia oraz Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność". Z pikietującymi przed Sejmem spotkał się Janusz Śniadek, przewodniczący "Solidarności". Zapowiadał, że jeśli ustawa zostanie przyjęta przez Sejm, to wszystkie struktury "Solidarności" rozpoczną w całym kraju akcje protestacyjne.
Z kolei Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy oświadczył, że sprzeciw wobec ustawy nie oznacza sprzeciwu wobec urynkowienia i prywatyzacji służby zdrowia. W ocenie związku, ustawa była zła, bo nie wprowadza się do systemu opieki zdrowotnej mechanizmów rynkowych i uczciwej prywatyzacji, dzięki czemu szpitale stałyby się normalnymi przedsiębiorstwami przynoszącymi zysk, z którego mogłyby spłacić pożyczkę otrzymaną z budżetu państwa i pozostałe zadłużenie. Według związku, ustawa uzależniałaby jedynie los szpitali od decyzji polityków i urzędników, a nie od tego, czy dany szpital jest dobrze zarządzany i czy odpowiada na potrzeby pacjentów. Lekarze podkreślali, że największą szkodą, jaką spowodowałaby proponowana ustawa, jest to, że używając nazewnictwa handlowego, stwarzałaby rozwiązania z góry skazane na porażkę, przez co skompromitowałaby rozwiązania prawdziwie rynkowe, które są konieczne, aby uzdrowić sytuację w polskiej służbie zdrowia.
Robert Popielewicz

"Nasz Dziennik" 2005-02-18

Autor: ab