Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czas na karpia

Treść

W gospodarstwach rybackich rozpoczęły się jesienne żniwa - najgorętszy okres w roku. Odłowy karpi potrwają do połowy listopada. Ryby spełniające określone standardy trafią do specjalnych wodnych magazynów, gdzie będą oczekiwać na świąteczną sprzedaż. Na sprzedaż ma wkrótce trafić także jedno z największych państwowych gospodarstw rybackich w Polsce.
Jednym ze znaczących producentów karpi w Polsce jest Gospodarstwo Rybackie w Starzawie. W asortymencie ma ono także inne gatunki, takie jak: szczupak, tołpyga, amur, sum, jaź, karaś czy lin. Spółka, której stuprocentowym udziałowcem jest Skarb Państwa, ma być sprywatyzowana. Przyszły inwestor musi mieć jednak świadomość, że produkcja ryb nie jest aż tak opłacalnym interesem. - Firma wymaga dużych nakładów i potencjalny inwestor, oprócz wykupienia udziałów, będzie zobligowany do przeprowadzenia inwestycji. Jednak czy przyniosą one określone korzyści, zależy od sytuacji na rynku. Od wielu lat bowiem ceny karpia nie poszły w górę, natomiast poziom kosztów produkcji wzrósł bardzo znacząco. Czasy, kiedy hodowla karpi była synonimem czegoś bardzo opłacalnego, przynoszącego krociowe zyski, dawno minęły. W tej chwili walczy się o przetrwanie, sytuacja w branży nie jest najlepsza, a zagrożeń jest wiele - wyjaśnia Tadeusz Róg, prezes Gospodarstwa Rybackiego w Starzawie. Przypomina, że znacząca część stawów nie stanowi własności spółki, ale jest dzierżawiona od Agencji Nieruchomości Rolnych. Natomiast przedmiotem sprzedaży będą: centrum gospodarcze, część infrastruktury, ruchome środki trwałe. Jak podkreśla prezes, sprzedaż udziałów w spółce nie wiąże się z nadmiernymi emocjami w firmie. Samo posiadanie stawów nie zapewnia też zysków. Przychody gwarantuje produkcja ryb, co bez odpowiedniej liczby pracowników jest niemożliwe. Tymczasem rezerwy wydajności pracy już dawno zostały wykorzystane. - To ciężka, trzyletnia praca, podczas której trzeba przeprowadzić kilkanaście procesów zarybień i odłowów. Przypomnę, że Gospodarstwo Rybackie w Starzawie o powierzchni około 800 ha i produkcji rzędu 400 ton ryb rocznie zatrudniało kiedyś 70 osób. Teraz zatrudniamy 25 osób i produkujemy 500 ton ryb. Liczby mówią same za siebie - komentuje prezes Róg.
Tegoroczny sezon hodowlany pod względem termicznym był dość nietypowy. Najpierw chłodna wiosna, potem upalne lato i gwałtowne ochłodzenie w pierwszych dniach września nie przełożyły się na zbyt wielkie przyrosty wagi ryb, przeciwnie, były problemy ze zjawiskami przyduchowymi, deficytami tlenowymi. - Problemy były też ze wzrostem cen i dostępnością pasz zbożowych, które są podstawą produkcji ryb w naszym gospodarstwie - wyjaśnia prezes Róg. Mimo to spodziewana produkcja karpi w Starzawie powinna utrzymać się na poziomie ubiegłorocznym. - Jesteśmy po odłowie dopiero pierwszych stawów i rezultaty wskazują, że ilość karpi - około 500 ton, powinna być utrzymana również w tym roku - dodaje prezes Róg.
Odłowy karpi potrwają mniej więcej do połowy listopada. Przeznaczone na świąteczny stół zostaną umieszczone w specjalnych magazynach rybnych. Ryby wraz ze spadkiem temperatury wody nie wykazują wzmożonej aktywności, ich zapotrzebowanie na pokarm znacząco spada, a organizm wykorzystuje nagromadzoną wcześniej tkankę tłuszczową. W ten sposób mięso zyskuje na walorach smakowych. Przed świętami Bożego Narodzenia karpie ze Starzawy trafią na świąteczne stoły w różnych częściach kraju. - Nasze ryby sprzedajemy od Rzeszowa po Szczecin, od Gdańska po Cieszyn i od Białegostoku po Wrocław, nie ma więc żadnych ograniczeń geograficznych. Jak dotychczas konsumenci naszego karpia nie narzekali na jego jakość. Cały czas utrzymujemy standard i także w bieżącym roku nie będziemy się musieli wstydzić naszego produktu - zapewnia prezes Gospodarstwa Rybackiego w Starzawie. Jak co roku polskie karpie będą rywalizować z rybami tego gatunku przywożonymi z Litwy lub Czech. O tym, czy będą to znaczne ilości, zadecyduje kurs walut złotówki do euro. - Jako producenci ryb przyzwyczailiśmy się już do tego i jesteśmy w stanie skutecznie konkurować jakością z rybami z krajów ościennych - tłumaczy prezes Tadeusz Róg.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-10-19

Autor: jc