Czas na drugą rewolucję?
Treść
Była premier Ukrainy Julia Tymoszenko oświadczyła, że jej kraj będzie bardzo cierpiał z powodu rozłamu w obozie pomarańczowej rewolucji. Odniosła się w ten sposób do zdymisjonowania jej gabinetu na początku września przez prezydenta Wiktora Juszczenkę. - To był wielki błąd - oceniła Tymoszenko w wywiadzie dla wczorajszego wydania francuskiego dziennika "Le Figaro".
Sojuszniczka Juszczenki z okresu pomarańczowej rewolucji, która wyniosła do władzy na Ukrainie siły demokratyczne, oświadczyła jednoznacznie, że drogi jej i prezydenta Juszczenki rozeszły się.
Julii Tymoszenko jest tym łatwiej kreować się na nowego lidera demokratycznej, prozachodniej opozycji, że prezydent Juszczenko coraz częściej jest pokazywany jako zakładnik prorosyjskich oligarchów. Jego rywal w ubiegłorocznych zmaganiach o najwyższy urząd w państwie i jednocześnie lider opozycyjnej Partii Regionów Ukrainy, zrzeszającej przeważnie oligarchów ze wschodniej i południowej Ukrainy, Wiktor Janukowycz zaproponował prezydentowi Juszczence, aby zdymisjonował ministra spraw wewnętrznych Jurija Łucenkę i prokuratora generalnego Swiatosława Piskuna. - Proces formowania nowego rządu potwierdził chęć przeprowadzenia określonych zmian w gabinecie ministrów, zwłaszcza zdymisjonowania radykalnych polityków i uwolniewnia się od populizmu - oświadczył Janukowycz. Jego zdaniem, Łucenko prowadzi kampanię przed wyborami parlamentarnymi, dyskredytując nowy rząd.
Jurij Łucenko dał się poznać jako człowiek, który nie boi się kryminalno-oligarchicznych klanów na Ukrainie. Prowadził wiele dochodzeń dotyczących kryminalnej przeszłości decydentów z otoczenia byłego prezydenta Leonida Kuczmy. Była to jednak praca w dużym stopniu bezowocna, ponieważ zdominowane przez ludzi dawnego układu prokuratury przewlekały wszczęte postępowania. Ukraińcy w większości podejrzewają nawet, że przeciwko wszczęciu wielu spraw jest sam prezydent Juszczenko, który zawarł przymierze z oligarchami i byłym prezydentem Kuczmą. Dlatego notowania prezydenta i jego partii "Nasza Ukraina" szybko spadają.
W tej sytuacji pozornie niezrozumiałe jest, dlaczego prezydent Juszczenko pozostawił radykalnego Łucenkę na stanowisku ministra spraw wewnętrznych. Niektórzy komentatorzy uważają, że Łucenkę pozostawiono w charakterze listka figowego, który ma skrywać prawdziwe oblicze zdominowanego przez ludzi starego układu rządu. Osamotniony Łucenko i tak nie zaszkodzi powrotowi do władzy prorosyjskich oligarchów, za to jego obecność w rządzie będzie sugerować, że Ukraina kontynuuje prodemokratyczny i prozachodni kurs. Jednak coraz więcej ludzi nie ma już wątpliwości, że za prozachodnią zasłoną dymną ukraiński okręt ostro skręcił ku Rosji.
Nie dziwi więc fakt, że nawet niekryjący awersji do Juszczenki Janukowycz stanął w obronie nowego ukraińskiego rządu. W tej sytuacji Julia Tymoszenko najwyraźniej przygotowuje się do kolejnej rewolucji.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
"Nasz Dziennik" 2005-09-30
Autor: ab