Czar ulicznego ścigania
Treść
- Lubię tory uliczne, a szczególnie ten w Monte Carlo, gdzie zawsze dobrze mi szło - mówi Robert Kubica przed niedzielnym wyścigiem o Grand Prix Monaco, szóstą eliminacją mistrzostw świata Formuły 1. Na ten dzień i na te zmagania czeka cały świat F1, bo to wydarzenie bez precedensu i jedyne w swoim rodzaju. Część komentatorów obawia się jednak, że w tym roku zawody mogą przynieść rekordową liczbę kraks i nieprzewidywalnych zdarzeń.
Wyścig w Monaco to dla wielu najważniejszy i najbardziej prestiżowy punkt sezonu. Zmagania na wąskim i krótkim ulicznym torze ściągają na trybuny sławy świata kultury, polityki, miliarderów, celebrytów - słowem wszystkich tych, którzy uważają, że być tam w majowy weekend to ich obowiązek. Przyciąga ich wyjątkowy klimat i atmosfera oraz emocje, nieporównywalne z żadnym innym wyścigiem. Tor w Monte Carlo jest bowiem nie tylko najkrótszy, nie tylko najciaśniejszy, ale i najtrudniejszy, i najbardziej wymagający w całym cyklu. Nigdzie kierowcy nie pokonują tak wielu okrążeń (78 po 3340 m), nigdzie nie są poddawani takim obciążeniom. Aż nie chce się w to wierzyć, ale w ciągu całych zmagań zawodnicy zmieniają biegi około 3600 razy. Średnio co sekundę. Specyfika ulicznego obiektu, na którym codziennie panuje normalny ruch, niemal uniemożliwia wyprzedzanie. Najdrobniejszy błąd kosztuje bardzo dużo, często skutkuje przedwczesnym finałem. W Monaco nie ma poboczy, tylko bariery i ściany, o które nietrudno rozbić auto. Jedynym miejscem, gdzie kierowcy mogą mocno przycisnąć, jest słynny tunel, stawiający też ostre wymagania ze względu na zmianę oświetlenia. Niemal rokrocznie dzieją się tam wyjątkowe, niepowtarzalne historie. W 1996 r. do mety dojechały zaledwie cztery bolidy, wygrał Francuz Olivier Panis (Ligier). Sześciokrotnie ręce do góry w geście zwycięstwa podnosił Brazylijczyk Ayrton Senna, pięć razy - Michael Schumacher. Teoretycznie jeżdżący w barwach Mercedesa Niemiec mógłby w niedzielę wyrównać rekord, ale nie znajduje się tym razem w gronie faworytów. Najmilszy dla nas wyścig odbył się w 2008 r., gdy po fantastycznej, bezbłędnej jeździe drugie miejsce zajął Robert Kubica. Polak przegrał wówczas jedynie z Brytyjczykiem Lewisem Hamiltonem. - Aby w Monaco walczyć o wysokie miejsca, potrzebny jest szybko reagujący i łatwy w prowadzeniu samochód. Aby zyskać kilka dodatkowych dziesiętnych sekundy, konieczne jest pełne zaufanie do bolidu, żeby móc jeździć na granicy możliwości i niemal dotykać kołami barierek - mówi Kubica. Krakowianin nie ukrywa, że w tym roku będzie trudniej niż w przeszłości, bo trzeba będzie jechać z zatankowanym do pełna samochodem. - A to spowolni reakcje - dodaje.
W Monte Carlo zawsze jest ciekawie, często dramatycznie. Wąskie, kręte ulice wymagają maksymalnej koncentracji i niemal bezbłędnej jazdy. Chwila nieuwagi zazwyczaj kończy się na jednej z barierek i skutkuje neutralizacją wyścigu. W tym roku będzie tłoczniej niż zazwyczaj, na starcie pojawi się 24 kierowców, w tym kilku niedoświadczonych, którzy niekoniecznie mogą odnaleźć się w tak specyficznych warunkach. Stąd obawy komentatorów i kilku mocniejszych ekip. Pojawiła się nawet propozycja, by pierwszą część kwalifikacji podzielić na dwa etapy, żeby w ten sposób uniknąć ewentualnego chaosu i zamieszania. Pomysł upadł, bo FIA uznała, iż nie można zmieniać regulaminu w trakcie sezonu. Oznacza to, że na torze pojawią się 24 samochody, a niewykluczone, że przyjdzie im jechać w deszczu. Czym to może skutkować, nietrudno sobie wyobrazić. Tymczasem w powszechnej opinii w sobotę wyścig może się rozstrzygnąć. - W Monaco kwalifikacje są najważniejsze, aby myśleć o zdobyciu punktów lub walce o najwyższe cele, trzeba być w nich wysoko - nie ma wątpliwości Kubica.
Tor, na którym w niedzielę przyjdzie rywalizować kierowcom, jest trudny, ale sprawiedliwy. Na plan pierwszy wysuwają się umiejętności, nieco w tyle zostawiając szybkość. To szansa dla Roberta Kubicy, który w takich warunkach odrabia straty wynikające z niedostatków auta. Polak często podkreśla, że Renault krok po kroku zbliża się do najlepszych, ale wciąż przed nim sporo pracy. Szanse naszego reprezentanta dodatkowo wzrosną, gdy pojawią się opady. Dwa lata temu, w ekstremalnym wyścigu, pojechał perfekcyjnie, plasując się na drugim miejscu. Jak będzie w niedzielę, zobaczymy. Na pewno ciekawie. Szalenie.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-05-14![]()
![]() |
Pierwsze treningi przed GP Monaco odbyły się już wczoraj. To tradycja zmagań w księstwie, w którym dziś wróci na ulicę normalny ruch. Ryk bolidów zakłóci spokój dopiero w weekend. Jak zatem czwartkowe jazdy może wspominać Robert Kubica? Dobrze! Rano pojechał rewelacyjnie, uzyskując trzeci czas. Doskonale czuł się na krętych ulicach, pokonał szybko i bezbłędnie. 1.06,016 min - to jego wynik, trochę gorszy jedynie od rezultatu Hiszpana Fernando Alonso z Ferrari (1.15,927) oraz Niemca Sebastiana Vettela z Red Bulla (1.16,000). Po południu krakowianin długo był najszybszy, dopiero w drugiej fazie rywale zaczęli go wyprzedzać. Ostatecznie uplasował się na szóstej pozycji z czasem 1.15,192. Poza zasięgiem ponownie był Alonso, który uzyskał rewelacyjny wynik 1.14,904. Treningi były ciekawe, Kubica meldował się w ścisłej czołówce, i to jest naprawdę optymistyczny prognostyk przed całym weekendem. Pisk |
![]() |
Autor: jc
