Cudze chwalicie, bo Reymonta nie znacie
Treść
Do takiego właśnie wniosku można dojść po lekturze zapomnianej książki naszego noblisty Władysława Stanisława Reymonta. Mało kto zapewne słyszał o Reymontowskim "Buncie" - powieści wydanej w 1924 roku, która pokazała wszystko, a nawet więcej, co można znaleźć w późniejszym "Folwarku zwierzęcym" George'a Orwella.
Zestawienie ostatniej powieści noblisty z dziełem Orwella wydawać by się mogło niezbyt szczęśliwe, zważywszy na fakt, że ich powstanie dzieli niemal cała epoka, różnice doświadczeń pisarskich i historycznych. Ale łączy je antyutopijny charakter i ostrze wymierzone przeciw komunistycznej hydrze totalitaryzmu.
Książka Reymonta, wydana do tej pory tylko raz, nie spotkała się z życzliwym przyjęciem krytyki, a później została po prostu zapomniana. Słusznie odczytywano ją jako przestrogę przed nadchodzącą ze wschodu rewolucją komunistyczną, nie dostrzegając natomiast jej zalet artystycznych.
Wydany z w 1946 roku "Folwark zwierzęcy" Orwella, będący studium totalitaryzmu, daje pewne tło do oceny wartości dzieła Reymonta. Na tle "Buntu" "Folwark zwierzęcy" wydaje się szkolnym brykiem angielskiego socjalisty, zastępującym rzeczywistą lekturę. Być może noblista nie tak dobitnie odsłania mechanizmy totalitarne, o których działaniu Orwell mówi wprost, a jednak jego powieść jest głębiej osadzona w rzeczywistości świata zwierząt. "Bunt" jest dziełem pełniejszym, głębszym i ostatecznie bardziej tragicznym. W powieści tej Reymont sięga tematycznie do toposu wyjścia z ziemi niewoli i wejścia do ziemi obiecanej.
"Bunt" opisuje historię dworskiego psa Reksa, wyswobadzającego uciśnione pod jarzem człowieka zwierzęta i prowadzącego je do ziemi obiecanej. Jej bohater podejmuje się zadania, które zdaje się być z góry skazane na niepowodzenie. Toczy jednak zwycięską walkę z człowiekiem, szukając sposobu wprowadzenia zwierząt do ziemi obiecanej, w której będą panować bogactwo, wolność i sprawiedliwość.
Rewolucja w ocenie Reymonta nie likwiduje niesprawiedliwości. W przenośni i dosłownie pożera własne dzieci, tak więc istniejące tu i teraz status quo okazuje się wcale nie najgorszym rozwiązaniem. Co najistotniejsze - zdaniem naszego noblisty - rewolucja nie prowadzi do celu, nie jest tym, czego oczekują masy, ani nawet tym, co planują przywódcy. Z czasem w ogóle traci ona jakikolwiek sens - pozostawia za sobą tylko chaos, zniszczenie i śmierć. Nowy ład, choć towarzyszą mu piękne hasła, jest jeszcze bardziej niesprawiedliwy niż poprzedni. Udało się przy tym Reymontowi zachować konsekwencję w ukazaniu świata przyrody. Rewolucja nie ma u niego niwelować antagonizmów między poszczególnymi gatunkami zwierząt. Nie sprawiają tego nawet wspólna niedola i nieszczęście. Jedność zwierząt nie wynika więc z programowego komunizmu, lecz z celu, jakim jest wolność. Prawa natury mogą być co najwyżej w pewnych warunkach zawieszone, ale w żaden sposób uchylone, jak to ma miejsce - przynajmniej w sferze haseł, u Orwella.
Piotr Mazur
Władysław Stanisław Reymont, Bunt, Biblioteka Frondy, Warszawa 2004
Nasz Dziennik 28-04-2004
Autor: DW