Przejdź do treści
Przejdź do stopki

CSKA nie boi się Sportingu

Treść

Dziś na stadionie Sportingu Lizbona rozegrany zostanie finał piłkarskiego Pucharu UEFA. Tak ciekawie ułożyły się losy rywalizacji, że zagrają w nim gospodarze, a ich przeciwnikiem będzie CSKA Moskwa. Żadna z tych drużyn nie ma jeszcze w swej kolekcji tego trofeum. Która wywalczy go po raz pierwszy? Faworytem zdają się być Portugalczycy, ale...
Ale doskonale pamiętają ubiegłoroczne finały mistrzostw Europy, których byli gospodarzami i zarazem jednymi z głównych kandydatów do zwycięstwa. Gdy w finale natrafili na Grecję, wydawało się, że nikt i nic nie powstrzyma ich przed końcowym sukcesem. A jednak to niedoceniani rywale wspięli się na wyżyny i sprawili ogromną niespodziankę. Dlatego teraz piłkarze i szkoleniowcy Sportingu starają się wypowiadać o swych szansach co najmniej ostrożnie. - Niczego nie można być pewnym - stwierdził trener Jose Peseiro.
Mimo to lizbończycy są faworytami, i to zdecydowanymi, a przemawia za nimi co najmniej kilka faktów. Zagrają przed własną publicznością, a to jest nie do przecenienia. Choć - co ciekawe - w historii pucharowych zmagań w Europie tylko cztery razy gospodarze wygrywali pojedynki finałowe rozgrywane na swoim stadionie: Real Madryt (Puchar Europy, 1957), Inter Mediolan (Puchar Europy, 1965), Barcelona (Puchar Zdobywców Pucharów, 1982) i Feyenoord Rotterdam (Puchar UEFA, 2002).
Portugalczycy w obecnej edycji pucharu imponowali skutecznością, w 14 spotkaniach zdobyli 27 bramek, co daje naprawdę niezłą średnią prawie dwóch goli na mecz. W drodze do finału pokonali m.in.: 4:0 Dynamo Tbilisi (które wcześniej wyeliminowało krakowską Wisłę), 4:1 grecki Panionos oraz angielskie Newcastle United. Mają w składzie niezwykle skutecznego Brazylijczyka Liedsona, który w pucharowych zmaganiach bramkarzy pokonał rywali dziewięć razy, przewodzi też w klasyfikacji strzelców ligi portugalskiej.
Największym sukcesem w dotychczasowej historii Sportingu był Puchar Zdobywców Pucharów. Od czasu, gdy w finałowym boju pokonał węgierski MTK Budapeszt, minęło jednak aż 41 lat.
CSKA nie może pochwalić się nawet takim trofeum. Ba, jest dopiero drugą drużyną z Rosji, która awansowała do finału europejskich pucharów. W 1972 r. o PZP grało Dynamo Moskwa. Przegrało 2:3 ze szkockim Glasgow Rangers. Czy dziś moskwianie będą zdolni sprawić niespodziankę? Wierzą w to mocno. - Jesteśmy w stanie stawić czoła Sportingowi nawet na ich własnym boisku - uważa trener Walery Gazzajew.
Rosjanie w tym sezonie w rozgrywkach pucharowych rozegrali 19 spotkań. Wpierw mieli nadzieję na drobne sukcesy w Lidze Mistrzów. Nie udało się, a wkrótce po odpadnięciu dwaj czołowi gracze zmienili barwy klubowe - Sergiej Siemak odszedł do francuskiego PSG, a Czech Jiri Jarosik do Chelsea Londyn. Na szczęście udało się utrzymać w drużynie bramkostrzelnego Brazylijczyka Vagnera Love. To głównie jemu oraz jego rodakowi, Danielowi Carvalho, Rosjanie zawdzięczają awans do finału. Ten duet jest niezwykle groźny. Jeśli Portugalczycy nie znajdą sposobu na ich powstrzymanie, mogą mieć kłopoty.
W drodze do finału piłkarze CSKA w pokonanym polu pozostawili kilka uznanych firm - m.in. Partizan Belgrad, AJ Auxerre i Parmę oraz - o czym gospodarze dzisiejszego meczu muszą pamiętać - Benfikę Lizbona. Wcześniej - jeszcze w fazie grupowej Ligi Mistrzów - dwa razy grali z FC Porto - przegrali 0:1 i zremisowali 0:0.
Mieli też trochę szczęścia. W półfinale Pucharu UEFA grali bowiem z Parmą, dla której priorytetem było utrzymanie się w Serie A i na pucharowe boje wystawiła rezerwowy skład.
Puchar UEFA nie cieszy się dziś wielkim prestiżem, najmożniejsze kluby koncentrują się wyłącznie na grze w LM. Mimo to dostarcza sporych emocji, o czym najlepiej świadczą spotkania finałowe z ostatnich lat. W 2001 r. Liverpool po niezwykłym pojedynku pokonał hiszpańskie Alaves 5:4, rok później Feyenoord Rotterdam wygrał z Borussią Dortmund 3:2, w kolejnym roku w identycznych rozmiarach Porto zwyciężyło Celtic Glasgow. W 2004 r. Valencia pokonała 2:0 Olympique Marsylia. Jak będzie tym razem?
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2005-05-18

Autor: ab