COŚ i "cosie"
Treść
Jesteśmy dzisiaj coraz bardziej niecierpliwi. Nowoczesne technologie zapewniają nam komfort natychmiastowości. Nie trzeba czekać na określony produkt czy efekt działania. Wszak „czas to pieniądz”. Dzięki temu perspektywa doczesności staje się bardziej przyjazna. Skoro nasze potrzeby i pragnienia są realizowane coraz bardziej natychmiastowo, nie potrzeba już czekania, nadziei. Tak trzeba lokować swe oczekiwania, by ta natychmiastowość była rzeczywiście sposobem ich realizacji.
Co więc z wiecznością, z zaświatami? Z głębszym sensem świata? Nie da się ukryć, że perspektywa natychmiastowości jeśli nie odwraca naszej uwagi od tych spraw, to przynajmniej je mocno oddala. Codzienna rzeczywistość winna być maksymalnie sympatyczna. Na ile można właśnie tak winno się ją kształtować. To umożliwia pełną koncentrację na teraz, bez uciekania w coś, co teraz nie istnieje, lecz w co wierzymy, że kiedyś zaistnieje.
Ten wyżej opisany znamienny zwrot praktycznie już się dokonał we współczesnej kulturze – zwłaszcza tzw. społeczeństw zamożnych. Nic więc dziwnego, że ideał życia klasztornego, ukierunkowany ostatecznie na cel wykraczający poza doczesność, nie mieści się już chyba w standardach wspomnianych społeczeństw. Bo po co się katować, jak można żyć fajnie i to wcale niedużym kosztem.
Patrzymy więc na wyznania S. Hedwige (Silji Walter) OSB trochę jak na zapis z innej epoki. Jej codzienne życie, owszem świadomie wybrane jako wezwanie pierwotnej miłości, wydaje się takie trudne, że wręcz niemożliwe. Jeszcze bardziej zastanawia wyraźne odczuwanie istnienia perspektywy przekraczającej tę trudną rzeczywistość „z innego, dawno już minionego świata”:
Za koszami z praniem
I antyfonarzami
I za dogmatyką
Za tym –
Tam jest coś.
Za procesjami
Przez wybielony
Krużganek
I za tym całym
Tym.
Faktycznie, benedyktyńskie życie to wspomniane w wierszu trzy główne obszary: praca, modlitwa i studium – czyli, w poetyce Silji Walter kosze z praniem, antyfonarze i dogmatyka. Każde z tych pojęć mocno oddala nas od współczesnej, przyjaznej natychmiastowością codzienności. Kto dzisiaj jeszcze dźwiga bieliznę w koszach? Co to jest antyfonarz? Dogmatyka? Rzeczywiście, bardzo inny, miniony świat. Może nieco egzotyczny, ale bynajmniej, niezachęcający by wybrać go zamiast naszego wygodnego.
W swoim wyznaniu S. Hedwig jest jednak intrygująca. Nieustępliwie, aczkolwiek delikatnie i z pokorą, oświadcza, że za tą całą trudną, niedzisiejszą scenerią JEST COŚ. A sceneria staje się jeszcze bardziej widowiskowa, jako że wspomniane zostają procesje przez wybielony krużganek. To już nie codzienny, niezrozumiały dzisiaj trud, lecz inna estetyka. We współczesnym świecie procesja to wydarzenie raczej folklorystyczne. Manifestacja dawnego, minionego już porządku. Owszem, bardzo frapująca, kolorowa – co z pewnością uwydatnia biel krużganków. Ale krużganek dla przeciętnego obywatela wygodnego świata to pojęcie tak samo egzotyczne, jak antyfonarz i dogmatyka.
Czy może istnieć faktycznie sens takiego świata „w starych dekoracjach”? A może są one po prostu potrzebne, by łatwiej było zauważyć to, co jest ZA NIMI. To COŚ?
Bo wygody, tymczasowy świat jest sympatyczny, że nie chce się wyglądać poza niego. Wystarcza sam. Co chwila oferuje rozmaite „cosie” – nowe, atrakcyjne oferty, formy spędzania czasu czy zabawy. Wie, że ważne jest, aby się coś działo, zatem stara się ze wszystkich sił, byśmy tego doświadczali. Nie musimy wiele się wytężać. „Cosie” pukają, z rozmaitych stron. Nawet wchodzą nieproszone. Sadowią się na kolanach, wsuwają do ust, przed oczy, wsączają do uszu. Nasza uwaga jest nieustannie nimi zajęta. Nim skończy się wydarzenie jednego „cosia”, za moment, dokładnie „za nim” pojawia się już kolejny. I potem następne – wiele, nieskończenie wiele. Wystarczy kliknąć, zatwierdzić transakcję, zamówić on-line.
To biegun świat całkowicie odmienny od antyfonarzy, dogmatyki i koszów z praniem. Alternatywa jednak jawi się jasna: COŚ albo NIC (oczywiście zamaskowane poprzez wszędobylskie „cosie). Ktoś powie, że wcale tak radykalnie problemu nie należy stawiać. Historia uczy (przebiegająca zresztą głównie w „niedzisiejszych światach”), że jednak by znaleźć sens, owo COŚ, trzeba radykalnie wyruszyć POZA doczesność świata. Czy nie jest to ostateczna i jedyna perspektywa prawdziwej Miłości? Nie wspominaliśmy, że musi ona przejść przez trud pustyni, niesympatycznych szczegółów? Czyni tak, gdyż chce być przeżyta do końca – a tego się zawsze domaga, inaczej nie byłaby sobą. Jest w tym bezwzględna – najczęściej za cenę wygodnego spokoju i komfortu tymczasowości. Bo wymaga czasu, tęsknoty. Każe czekać, bo za mało jej przestrzeni tylko tutaj. Potrzebuje więc obszarów POZA. Kto odnalazł sercu jej zew, wie, że bez niej wszystko w najsprawniejszym nawet technologicznie świecie jest pustką. Zawsze brakować mu będzie CZEGOŚ.
Ewangelia opowiada o tym bezwzględnie jednoznacznie. Są to słowa o traceniu, o byciu prześladowanym, o łzach. Św. Benedykt w swej Regule streszcza to w mocnym zaleceniu: Zerwać ze sposobem postępowania tego świata (RB 4, 20) – cokolwiek by to miało znaczyć, dzisiaj brzmi jednak raczej jasno. ZA tym wszystkim jest jednak horyzont nadziei. COŚ, co pozwala zrozumieć ostateczny sens życia nawet we współczesnym świecie – nawet, jeśli chce on ów sens przykryć mnóstwem rozmaitych „cosiów”.
„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.
Źródło: ps-po.pl, 8 listopada 2017
Autor: mj