Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Coraz drożej za krew

Treść

Z nowym rokiem nastąpił wzrost cen krwi i preparatów pochodnych. Zadłużone szpitale od dawna zalegają z płatnościami stacjom krwiodawstwa, te zaś wskazują, że koszty badań krwi pobieranej od dawców systematycznie rosną. Z analizy sytuacji wynika, że urzędowe podwyższenie ceny nie może rozwiązać kwestii finansowania naszego krwiodawstwa, przyczyni się natomiast do eskalacji problemu.

Rozporządzenie ministra zdrowia z września ubiegłego roku, które weszło w życie 1 stycznia br., podniosło cenę za jednostkę krwi ze 100 do 125 zł. Tymczasem i bez podwyżek zadłużone szpitale zalegają stacjom krwiodawstwa z płatnościami. Szpitale w województwie zachodniopomorskim, będące w porównaniu z resztą kraju w bardzo trudnej sytuacji finansowej, w ubiegłym roku były winne Regionalnemu Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa 5 mln zł.
- Po podwyżce ceny rzadziej stosowanych preparatów krwiopochodnych wzrosły nawet o 35 procent - powiedział nam śledzący sprawę radny Grzegorz Lorek (LPR), członek Komisji Zdrowia Sejmiku Województwa Łódzkiego.
Jakie koszty ponoszą szpitale w związku z koniecznym pozyskiwaniem krwi? Dla przykładu w klinicznym szpitalu nr 2 w Szczecinie, gdzie wykonuje się bardzo wiele zabiegów miesięcznie, opłaty za wykorzystaną krew to ok. 60 tys. zł. Władze szpitala nie ukrywają, że często nie są w stanie uiścić należności na czas. Także w Warszawie wiele szpitali ma opóźnienia w płatnościach. - Stacje krwiodawstwa utrzymują się dzięki pieniądzom otrzymywanym od szpitali i dzięki dotacji z Ministerstwa Zdrowia, która z roku na rok jest coraz mniejsza, ale dzięki niej funkcjonujemy na bieżąco, gdyż szpitale często mają opóźnienia w płatnościach - usłyszeliśmy od Dariusza Piotrowskiego, dyrektora Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie.
Kosztowny jest system badań, którym poddawana jest krew od momentu pobrania od dawcy do chwili przekazania szpitalowi. Krew musi przejść w centrum badania wirusologiczne, m.in. na obecność wirusów HIV 1 i HIV 2, a także wywołujących wirusowe zapalenie wątroby typu B i C (HBV B i C). Ponadto krew przechowywana jest w chłodniach, które non stop muszą pracować. - To wszystko generuje koszta - zaznaczył Piotrowski.
Wymogi unijne nałożyły na centra krwiodawstwa obowiązek wykonywania badań metodami biologii molekularnej. - Z informacji, które docierają do mnie ze szpitali, wyłania się sytuacja, w której borykające się z trudnościami finansowymi szpitale po prostu przedstawiają nierzeczywiste dane dotyczące zużytych jednostek krwi, by się nie zadłużać. W środowisku medycznym, choćby w Narodowym Funduszu Zdrowia, to żadna tajemnica - powiedział nam radny Lorek. Po co w takim razie podwyższać cenę za krew, skoro niejako z góry wiadomo, że szpitale nie są w stanie uiszczać tych kwot? - Sprawa krwi musi być przypilnowana, gdyż doświadczenie pokazuje, że podwyższanie cen na dane usługi służyło często za argument do prywatyzacji danej gałęzi gospodarki i korzystania z "wiedzy" zachodnich inwestorów. Krwiodawstwo jest bardzo newralgicznym obszarem dla pacjentów i nie może być oddane w prywatne ręce - ocenił radny. Resort zdrowia oczywiście odpiera te zarzuty, uzasadniając podwyżkę kosztami pozyskiwania krwi, większymi ze względu na unijne wymogi.
Zdaniem obserwatorów tego problemu, polskie krwiodawstwo potrzebuje przejrzystego programu działania i finansowania oraz promocji, a także pomocy dla krwiodawców. Inaczej ich liczba będzie spadać i deficyt krwi będzie się powiększał. A skutki tego może odczuć każdy z nas.
Beata Andrzejewska

"Nasz Dziennik" 2005-01-21

Autor: ab