Cofnijcie sankcje, to pogadamy
Treść
Normalizacja dialogu Białorusi z Unią Europejską będzie możliwa dopiero wówczas, gdy Bruksela odejdzie od praktyki stosowania i zaostrzania sankcji - oświadczył wczoraj doradca prezydenta Białorusi Walancin Rybakou. Do tego czasu należy się spodziewać ze strony Aleksandra Łukaszenki kolejnych posunięć, które najpewniej uderzą w opozycyjnych polityków i dziennikarzy.
- Przede wszystkim Europa powinna zrezygnować z praktyki stosowania sankcji, a zwłaszcza ich zaostrzania - powiedział Rybakou, cytowany przez agencję BiełTA. Utrzymuje on także, iż do obecnej sytuacji napięcia w relacjach dwustronnych doszło wyłącznie z winy Brukseli, a Mińsk, zgodnie z wcześniejszymi sygnałami, jedynie się do tego ustosunkował. - To nie my wykonaliśmy pierwsze kroki. Zaproponowaliśmy ambasadorom Polski i UE czasowy wyjazd w celu przeprowadzenia konsultacji i przekazania stanowiska strony białoruskiej swojemu kierownictwu - podkreślił doradca Alaksandra Łukaszenki. Jak dodał, prezydent w ubiegłym tygodniu kilkakrotnie zapowiadał, że w razie zaostrzenia sankcji przez UE udzieli adekwatnej odpowiedzi. - Europejska reakcja była nieadekwatna. Sami siebie zapędzili w absurdalną sytuację - zauważył Rybakou. Zapowiedział ponadto, że Bruksela powinna spodziewać się dalszych zdecydowanych reakcji na wypadek chęci wprowadzania kolejnych sankcji wobec Mińska.
Według rosyjskiej "Niezawisimajej Gaziety", w ramach tychże posunięć należy się spodziewać ze strony Białorusi różnych kroków, w tym m.in. "wzięcia zakładników" - jak gazeta określa ewentualne wprowadzenie zakazu wyjazdu z kraju opozycyjnych polityków i dziennikarzy. "Europejscy dyplomaci opuszczają stolicę Białorusi. W tym samym czasie władze tego kraju przygotowują się do wzięcia "zakładników" - przygotowują listę opozycyjnych polityków i dziennikarzy, którym zabroniony zostanie wyjazd za granicę" - pisze cytowany przez PAP moskiewski dziennik. Przypuszczenia te potwierdza także "Kommiersant", pisząc, iż Mińsk jest już w trakcie przygotowywania listy zawierającej nazwiska ponad stu liderów opozycji, którym ma zostać wydany zakaz opuszczania Białorusi. Sprawa ta może się także w bardzo niekorzystny sposób odbić na mieszkających na Białorusi Polakach. Jak bowiem zauważa w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" szefowa nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi Anżelika Orechwo, choć obecnie nie docierają do organizacji niepokojące sygnały, to jednak należy być na wszystko przygotowanym. - Trudno przewidzieć reakcje białoruskich władz. Zawsze jednak, jak pojawiała się jakakolwiek kwestia sporna ze stroną polską, odbijało się to także na samym Związku Polaków na Białorusi oraz na mieszkających tu Polakach. Dlatego wszystkiego możemy się spodziewać - dodaje Orechwo.
Poseł Witold Waszczykowski podczas wczorajszej konferencji prasowej Prawa i Sprawiedliwości poświęconej sytuacji na Białorusi zauważył, iż powyższej sytuacji można byłoby uniknąć - przynajmniej w kwestii dotyczącej Polski - gdyby nie "taktyczne błędy" naszych obecnych władz. Jak wyjaśnił dyplomata, chodzi m.in. o "niekonsekwentne stanowisko, które prowadziło do pewnych meandrów (...), do rozbicia pewnego frontu w Europie Środkowej", która to grupa "przez wiele lat zajmowała jednoznaczne stanowisko wobec Białorusi". Były wiceminister spraw zagranicznych zauważył, że tę niekonsekwencję wprowadził obecny polski rząd, który "próbował samodzielnie bądź czasami przy udziale Niemiec nawiązać bezpośredni kontakt z Łukaszenką". - To doprowadziło też do pewnego zamieszania w UE i do przerwania polityki sankcji - zaznaczył Waszczykowski. Jego zdaniem, aby wyprostować te "meandry", rząd powinien wrócić do "jednoznacznego i konkretnego stanowiska oraz do odbudowania grupy państw, która byłaby frontem zajmującym jednoznaczne stanowisko wobec Białorusi".
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik Piątek, 2 marca 2012, Nr 52 (4287)
Autor: au