Co to jest lectio divina?
Treść
“Lectio divina”, czyli takie czytanie Słowa Bożego, w którym chodzi o odczytanie tego, co Bóg mówi do nas. Jest to osobiste czytanie Pisma Świętego. W tym podejściu Biblia jest listem Pana Boga do nas skierowanym.
Lectio divina oznacza dosłownie „Boże czytanie”. Przy czym słowo lectio znaczy wydobywanie treści z tego, co jest zapisane. Zatem lectio divina to sztuka odczytywania Bożego słowa z tekstu Pisma Świętego, czyli Słowa Bożego. Co znaczy: czytać słowo Boże?
Słowo
Zanim postaramy się odpowiedzieć na to pytanie, musimy zdać sobie sprawę z tego, co to jest „słowo”. Niestety dzisiaj w potoku padających słów mówionych i pisanych w mediach samo pojęcie słowa bardzo źle się nam kojarzy. Okazuje się bowiem, że można mówić wszystko, co się chce, bez żadnych konsekwencji. Słowo kojarzy się z gadaniną. Jest „środkiem” komunikacji, czyli narzędziem przekazu tego, co chcemy. Może być zatem dowolnie używane i manipulowane. Tego nas uczy doświadczenie szczególnie w kontakcie z mediami.
Kiedy jednak przystępujemy do Pisma Świętego musimy sobie zdać sprawę, że mamy do czynienia z zupełnie innym znaczeniem słowa.
Biblia jest napisana w trzech językach. Stary Testament zasadniczo po hebrajsku, jednak niektóre księgi są napisane po aramejsku, a inne po grecku. Natomiast Nowy Testament jest w całości napisany po grecku. Po hebrajsku słowo to dabar. Jednak znaczenie dabar nie ogranicza się jedynie do słowa. Oznacza ono między innymi „wydarzenie”. Najlepiej widać to w tekście opisującym stworzenie świata na samym początku Biblii. Tam Bóg mówi i to co mówi, się staje. Wtedy Bóg rzekł: „Niech się stanie światłość!” I stała się światłość (Rdz 1,3). To właśnie oznacza dabar. Słowo jest tutaj nie tylko wypowiadane, ale jednocześnie staje się rzeczywistością, staje się wydarzeniem.
Dla nas może się to wydawać dziwne, jednak znamy takie sytuacje, w których słowo stwarza nową rzeczywistość. Taką sytuacją jest np. ślub. Nowożeńcy ślubują sobie: „Ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską i to, że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Te słowa wypowiedziane powodują, że oboje stają się małżeństwem, co powoduje bardzo konkretne fakty społeczne i prawne. Od tego momentu dwoje dotychczas obcych sobie ludzi, z dwóch różnych rodzin, staje się sobie bliższymi niż ich właśni rodzice i rodzeństwo. W Księdze Rodzaju czytamy: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24). Powstała więź małżeńska staje się mocniejsza niż naturalna więź z rodzicami. Dzieje się tak dzięki słowu, które jeden powiedział drugiemu: „Ja tobie ślubuję…”.
Podobnie w innych sytuacjach słowo potrafi zmienić los człowieka. I tak np. w sądzie za złożenie fałszywego zeznania grozi określona kara. Wypowiedziane słowo posiada tutaj konkretną wagę obwarowaną bardzo realną konsekwencją. Jeżeli mówimy o słowie Bożym, to mówimy o czymś, co ma realną wagę.
Ponadto hebrajskie dabar stawia nas od razu w żywej relacji międzyosobowej. Przypomina to wspomniane wyżej ślubowanie: „ja tobie ślubuję…”. Jest to słowo obietnicy skierowane do konkretnej osoby. Od tego słowa bardzo dużo zależy w życiu jej i tego, który to słowo wypowiedział. Dlatego podstawowym problemem dla osoby, która usłyszała takie słowo, jest pytanie, czy można temu słowu zawierzyć. Zupełnie inaczej jest wówczas, gdy mamy do czynienia z przekazem informacji. Jest to wówczas zwykły komunikat. Oczywiście ta informacja może być dla nas nawet bardzo ważna, jednak w przypadku informacji mamy możliwość jej weryfikacji np. w innych źródłach. W przypadku obietnicy nie ma takiej możliwości. Ten, który składa obietnicę, sam jest gwarantem prawdziwości wypowiadanego słowa.
Dla Żydów określenie słowo oznaczało wpierw i przede wszystkim relacje między ludźmi. Dlatego też dla nich słowo wpierw i zasadniczo odnosiło się do tych relacji. Natomiast kiedy my dzisiaj mówimy o słowie, to mamy na myśli właściwie pojęcia, które są określane słowami, np.: książka, dyktafon, stół…, myślimy zatem o wyrazach odnoszących się do przedmiotów. Słowo to tyle, co wyraz, którego znaczenie możemy odnaleźć w słowniku. Nie można go mylić z biblijnym pojęciem słowa, które odnosi się do przestrzeni spotkania między ludźmi. Dlatego istotne, najważniejsze słowo w Piśmie Świętym, to słowo obietnicy, przysięgi, nakazu lub zakazu, jakie daje nam Bóg. To słowo jest słowem w najwłaściwszym sensie.
Z kolei po grecku słowo to logos. Podobnie jak w przypadku hebrajskiego dabar, logos ma szersze znaczenie niż słowo w naszym rozumieniu. Przede wszystkim nie jest to jakiekolwiek słowo, ale wypowiedź, która zawiera w sobie sens. Logos wypowiada coś, co ma odniesienie do prawdy. Stąd logika jest nauką o zasadach prawidłowego rozumowania. Logos można tłumaczyć na język polski także jako: sens, myśl, idea. Słynny Hymn o Słowie z Ewangelii św. Jana zaczyna się od słów: En arche en ho logos – Na początku było Słowo. Pani profesor Anna Świderkówna uważała, że w tym miejscu najlepiej byłoby tłumaczyć logos, jako „zamysł”. Zatem tekst brzmiałby: Na początku był Zamysł, a Zamysł był u Boga. Takie tłumaczenie bardzo dobrze koresponduje z myślą św. Pawła, który mówi o tajemnicy Bożego planu, jaki On miał od początku zanim cokolwiek zostało stworzone. Na początku Listu do Efezjan czytamy:
Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa;
On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie.
W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata
abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem.
Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów poprzez Jezusa Chrystusa,
według postanowienia swej woli (Ef 1,3–5).
Na początku Bóg wybrał [w Chrystusie] nas przed założeniem świata. Miał zatem określony zamysł. Święty Paweł mówi o odwiecznym, ukrytym od wieków, tajemniczym planie Bożym, czyli Bożym zamyśle.
Logos niesie w sobie jeszcze wymiar prawdy, gdyż jest wypowiedzią, która niesie sens. W cytowanym fragmencie najważniejsze jest podanie racji: On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich. To jest sens tego, co Bóg zamierzył i czym nas obdarza. Takie słowo nas ubogaca i jest słowem w pełnym sensie, bo jest czymś istotnym w naszym życiu. Czy będziemy pisali patykiem, piórem, pisakiem czy ołówkiem, jest obojętne, czy nasze słowa zapiszemy w takim lub innym alfabecie, także nie ma istotnego znaczenia, natomiast czy otrzymujemy obietnicę zbawienia, czy jej nie otrzymujemy, nie jest już dla nas obojętne, bo od tego zależy nasze „być albo nie być” i to w sensie ostatecznym. Dlatego trzeba sobie zdać sprawę z tego, że Słowo Boże ma inny, głębszy sens niż zazwyczaj myślimy, mówiąc „słowo”. Niestety w tej dziedzinie fatalnie odbiły się nośne do dzisiaj dyskusje nad Pismem Świętym, w których chodzi o wykazanie rzetelności lub jej braku w sensie przekazu informacji historycznych, przyrodoznawczych itp. Tak ukierunkowane spory o Słowo Boże zupełnie mijają się z prawdziwym problemem i do tego narzucają ludziom swój sposób podejścia do niego, przez co powodują całkowite niezrozumienie Bożego orędzia.
Głębia wypowiedzi
Warto uświadomić sobie, że każda wypowiedź posiada swoją głębię. Kiedy np. mówimy o długopisie czy innym przedmiocie, to przekazujemy prosty komunikat posiadający w miarę jednoznacznie odniesienie do przedmiotu i jego funkcji. W tekstach naukowych ideałem jest absolutna jednoznaczność wypowiedzi, a w związku z tym precyzja określeń i padających słów. Pojęcia i relacje istniejące między różnymi pojęciami powinny precyzyjnie odpowiadać temu, do czego się odnoszą. Najlepiej gdyby się dało opisać wszystko matematycznym wzorem. Wypowiedź powinna słowami jednoznacznie wyrazić wzór. To jest ideał nauk formalnych: matematyki i logiki. Dokonuje się to jednak kosztem spłycenia znaczenia słowa.
Gdy natomiast przechodzimy do narracji np. opowiadania historycznego, to sytuacja się komplikuje. Do opisu można użyć różnych bliskoznacznych wyrazów i określeń, a także różnych form wyrażania się. W zależności od tego, konkretne wydarzenie historyczne otrzymuje określony sens i znaczenie. Żaden historyk nie napisał „prawdziwej historii”, każdy zapisuje swoje widzenie zdarzeń. Kiedy weźmiemy te same wydarzenia opisane u kilku historyków, to będziemy mieć różne historie. Najlepiej doświadczają tego policjanci podczas przesłuchiwania kilka świadków jednego wypadku. Każdy świadek widząc to samo, mówi coś innego. Okazuje się, że jest to naturalne, gdyż tacy jesteśmy – każdy z nas inaczej postrzega rzeczywistość. Gdy ponadto opis wydarzenia wezmą w ręce dziennikarze, z których każdy ma określony zamysł, to okaże się, że jedna sytuacja może być opisana w sposób całkowicie sprzeczny i to bez wyraźnego kłamstwa! Słowo ukazuje tutaj swoją wieloznaczność.
Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę poezję, to wieloznaczność, metaforyczność, aluzyjność itd. jest jej żywiołem. Wiersz może składać się z kilku wyrazów, a treść, jaką zawiera, może być ogromna, wielopłaszczyznowa. Język i słowa mają swoją głębię w zależności od sposobu i celu ich używania: poczynając od nauk formalnych, gdzie słowo ma być jednoznaczne, do poezji i tekstów religijnych, gdzie wieloznaczność gra dużą rolę. W tym kontekście Słowo Boże ma głębię nieskończoną, bo jest ono słowem Boga, a nie człowieka. Kiedy stoimy przed tym słowem, musimy wiedzieć, że ono nas całkowicie przerasta, że jesteśmy wobec niego mali.
Słowem Bożym nie można manipulować, jak robią to często dziennikarze w mediach. Niewielkie przeinaczenie powoduje czasem całkowitą zmianę sensu. Trzeba wiedzieć, że Słowo Boże jest większe od nas i zawiera treść i sens o wiele głębszy, niż ten, jakiego się spodziewany i oczekujemy. Ostatecznie Słowo Boże jest Osobą. To jest Syn Boży, który stając się Człowiekiem, stał się Chrystusem, czyli Mesjaszem. Mówi o tym jednoznacznie hymn o Słowie z Prologu Ewangelii według św. Jana. W tym momencie nasza wyobraźnia całkowicie kapituluje. Stajemy wobec całkowitego misterium. Kiedy Słowo staje się Ciałem, nie tylko w tym sensie, że się urzeczywistnia, ale także w tym sensie, że rodzi się jako Osobą ludzka, stajemy wobec tajemnicy, która całkowicie nas przerasta.
Żywe słowo
Ponadto, kiedy czytamy Słowo Boże, musimy sobie ponadto zdawać sprawę z tego, że odnosi się ono do tego, co najważniejsze w naszym życiu. Słowo Boże jest żywe i odnosi się do życia. „Żywe” wpierw oznacza, że jest słowem mówionym. Słowo pisane jedynie odczytujemy. Różnicę między słowem mówionym, a słowem odczytywanym najlepiej widać w kościele, kiedy kapłan po Ewangelii albo mówi homilię, albo odczytuje np. list. Często ten list jest bardzo dobrze skomponowany i zawiera ważne treści, a słowa głoszonej homilii mogą być mniej składne, niemniej zazwyczaj, kiedy ludzie słyszą czytane słowo, po dwóch zdaniach wyłączają się ze słuchania. Natomiast żywa homilia, choćby nie najlepsza, jednak koncentruje uwagę słuchaczy. Oczywiście można słowo pisane odczytać tak, że ono ludzi zainteresuje, jednak taką sztukę czytania posiadło raczej niewielu ludzi.
Tekstów pisanych jako pisanych w Piśmie Świętym jest bardzo niewiele. W ST praktycznie w ogóle ich nie ma. Wszystkie teksty ST są spisanymi narracjami o dziejach Izraela lub spisanymi orędziami proroków. Powstawały one w okresie kultury słowa mówionego. Dopiero stopniowo powstawały pierwsze spisywane teksty. Tablice przymierza są tego świadectwem. Treści były wieszczone z pokolenia na pokolenie. Ludzie mieli w tym czasie doskonałą pamięć. Same teksty posiadały specjalną rytmikę, równe długości wierszy itd., aby było je łatwiej zapamiętać. Do dzisiaj widać to wyraźnie w tekście hebrajskim. Tekst ST jest poukładany w wierszach z niezmierną dokładnością. Po pewnym czasie teksty mówione zostały zapisane i zredagowane. Najczęściej dokonywano tego po dłuższym czasie. Warto jednak wiedzieć, że pierwotnie były to teksty mówione.
Ewangelie podobnie były spisane po pewnym czasie – praktycznie spisało je drugie pokolenie. Podstawą do ich redakcji były wypracowane katechezy, kanony głoszenia Słowa Bożego. Sam Pan Jezus nie napisał ani jednego słowa, choć pisać umiał jak każdy Żyd. Widać to szczególnie w Ewangeliach synoptycznych, gdzie są wyraźne katechetyczne wątki, które później były spisywane. Egzegeci dochodzą do źródeł, z jakich czerpali Ewangeliści przy redagowaniu swoich Ewangelii. Ewangelia Jana jest nieco inna, ale też jest zapisem tego, co on mówił swoim uczniom. Nawet listy św. Pawła są tekstami, które św. Paweł dyktował któremuś ze swoich uczniów, który był jego sekretarzem. Praktycznie prawie wszystkie teksty były wygłaszane w żywej mowie i dopiero wtórnie zostały spisane. Ponieważ Słowo Boże jest słowem żywym, musimy je tak czytać, żeby je słyszeć, a nie tylko czytać wzrokiem.
Ta prawda posiada bardzo konkretne przełożenie na samo czytanie tekstu świętego. Kiedy go czytamy, musimy go jednocześnie słuchać! Warto sobie uświadomić różnicę w percepcji tekstu czytanego na głos i czytanego po cichu. Kiedy słuchamy tekstu, słowa głębiej wchodzą do nas. W lectio divina ważne jest to, żeby słowa trafiły do naszego serca, jako słowo od Boga do nas skierowane. Tylko w ten sposób dzieje się to, o czym pisze św. Paweł: wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10,17).
Przez wieki miało to bardzo konkretny wyraz. Ludzie czytali teksty na głos. Sztuka cichego czytania jest odkryciem ostatnich wieków. Zasadniczo dopiero od późnego średniowiecza ludzie tak zaczęli czytać. Na przykład w „Wyznaniach” św. Augustyn, który zmarł ok. 430 roku, a był człowiekiem wykształconym – dziś powiedzmy na poziomie profesora literatury – relacjonuje, jak kiedyś przyszedł do św. Ambrożego, wielkiego biskupa Mediolanu, i zobaczył, że Ambroży stał przy pulpicie, miał otwartą księgę, wyraźnie czytał, ale nic nie mówił. Augustyn, profesor literatury, był w szoku, bo nie wiedział, co Ambroży robi.
Biblioteka i jedno Słowo
Kolejnym ważnym zagadnieniem związanym ze Słowem Bożym jest sprawa jego autorstwa. Kościół mówi, że Pismo Święte z jednej strony ma wielu autorów: mamy 45 ksiąg ST i 27 NT, w sumie 72 księgi. Jednak jest ich więcej, gdyż niektóre księgi składają się z części wyraźnie pochodzących od różnych autorów. Na przykład Księga Izajasza według egzegetów składa się trzech różnych części pisanych przez różnych ludzi i w różnych okresach na przestrzeni ok. 200 lat. Pismo Święte jest zatem biblioteką, a nie jedną księgą i do tego powstałą na przestrzeni więcej niż tysiąca lat, na zupełnie różnych etapach kultury cywilizacyjnej i do tego pisana w trzech różnych językach! Sytuacja społeczna, kulturowa, mentalna itd. za czasów panowania Dawida była zupełnie inna niż w okresie hellenistycznym czy rzymskim. Natomiast jednocześnie mówimy nie tylko o jednej Księdze, ale nawet o jednym Słowie, bo chociaż ma ono wielu autorów, jednak naprawdę ma Jednego Autora, którym jest Duch Święty. I dlatego żeby czytać Słowo Boże, trzeba czytać go w tym samym Duchu. Trzeba jednak pamiętać, że jest to jednak biblioteka i dlatego Kościół mówi, że aby zrozumieć jakiś tekst, trzeba odczytywać go, znając człowieka, który go napisał. Żeby rozumieć, co pisał, trzeba znać, czym żył, jaką miał mentalność i kulturę. Dopiero przez zrozumienie autora i jego zamysłu, można odczytać głębszy sens, jaki zawarł w nim Bóg.
Warto pamiętać, że wypowiedź, jakakolwiek, nie tylko słowna, ale i muzyczna, malarska, wypowiedź gestem – zawsze jest z istoty swojej odpowiedzią. Wypowiedź wyrasta z chęci przekazania czegoś i dlatego kluczem do zrozumienia sensu wypowiedzi jest pytanie, na jakie ta wypowiedź jest odpowiedzią. Jeżeli nie znamy tego pytania, to mimo znajomości słów i gramatyki, nie wiemy, co ona naprawdę mówi. Jest to ogólna zasada egzegetyczna potrzebna do zrozumienia jakichkolwiek wypowiedzi. Dopiero kiedy wiemy, na co stara się odpowiedzieć autor, odsłania się sens jego wypowiedzi. Otóż w przypadku Pisma Świętego Duch Święty jest natchnieniem autorów i dlatego zamysł Boży jest kluczem do zrozumienia jego sensu. Dopiero w perspektywie zamysłu Bożego zaczyna się odsłaniać cały sens Słowa Bożego.
Tajemnica ta, ukryta od wieków i pokoleń, teraz została objawiona Jego świętym (Kol 1,26).
I aż po dzień dzisiejszy, gdy czytają Mojżesza, zasłona spoczywa na ich sercach. A kiedy ktoś zwraca się do Pana, zasłona opada (2 Kor 3,15n).
Z kolei Duch Święty jest przede wszystkim duchem Kościoła, a jest jednocześnie naszym duchem, na tyle, na ile jesteśmy w Kościele. Przy czym Kościół to misterium Boga żyjącego w świecie poprzez wspólnotę ludzi, których On powołał. Kościół nie jest rzeczywistością, którą można w prosty sposób zdefiniować. Nie ma ścisłej definicji Kościoła, a Drugi Sobór Watykański próbował określić Kościół poprzez obrazy, gdyż jest on misterium Boga obecnego we wspólnocie – gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). Dla nas przy omawianiu Słowa Bożego ważne jest to, że Duch Święty jest duchem Kościoła, a naszym, o ile trwamy w Kościele. Dlatego zasada protestancka, że każdy ma Ducha Świętego i dostatecznie dużo mądrości, żeby odczytywać Pismo Święte, nie jest zasadą do końca prawdziwą. Każdy ma Ducha Świętego w Kościele i przez Kościół. To jednak nie oznacza, że każdy ma „swojego” Ducha Świętego, co w przeciągu historii doprowadziło do kolejnych podziałów między chrześcijanami w łonie Kościołów protestanckich. W Kościele katolickim istnieje Urząd Nauczycielski Kościoła, który stoi na straży prawidłowego odczytywania Bożego Słowa.
Zasadniczo istnieją dwa sposoby czytania Pisma Świętego. Jeden odnosi się do prawd ogólnych przekazywanym wszystkim, jest to obiektywne odczytywanie sensu – co autor chciał powiedzieć, co Bóg do nas mówi, jaki stąd wynika wniosek moralny, teologiczny, duchowy itd. Ten sposób odczytywania jest strzeżony przez wspomniany Urząd Nauczycielski Kościoła. Jednocześnie, i to dla nas jest najważniejsze, istnieje lectio divina, czyli takie czytanie Słowa Bożego, w którym chodzi o odczytanie tego, co Bóg mówi do nas. Jest to osobiste czytanie Pisma Świętego. W tym podejściu Biblia jest listem Pana Boga do nas skierowanym. Takim czytaniem chcielibyśmy się zająć podczas tych ćwiczeń.
Osobista lektura, czyli lectio divina, nie może być w sprzeczności z sensem obiektywnym, w którym staramy się uchwycić, kim był Jezus z Nazaretu, co On sam o sobie mówił, jak w Nim realizowały się zapowiedź proroków, itd. Dalej wyciągamy z lektury prawdy wiary, prawdy moralne i wskazania praktyczne odnoszące się do życia. Jeżeli lectio divina staje w sprzeczności z obiektywnym sensem, to jest to znak, że źle je prowadzimy i trzeba robić to inaczej. Natomiast lectio divina ma głębszy i szerszy charakter niż ta nauka obiektywna, bo w nim Bóg przemawia do nas osobiście. Lectio jest osobistym spotkaniem z Bogiem, w którym On może przemówić do nas osobiście, powodując w nas przemianę serca. Czasami odsłania nam zupełnie nowy świat, jakieś nowe horyzonty, nowy sposób widzenia i rozumienia rzeczywistości, co nadaje sens naszemu życiu. Nauka obiektywna tego sama z siebie nie daje.
Istnieje bardzo wiele przykładów ludzi, którzy czytając fragment Pisma Świętego, odbierali je do siebie tak, jak gdyby dla nich specjalnie było ono napisane, chociaż obiektywnie przecież jest to niemożliwe, gdyż autor tych słów żył wiele wieków wcześniej. Jednak ich odbiór Słowa spowodował ich nawrócenie. Ci ludzie wiedzą, że to sam Pan Bóg do nich przemówił. Pismo Święte posiada taki charakter, choć nam się to może nie mieścić w głowie. Z kolei jednak nie można uważać, że Pan Bóg przy każdej lekturze mówi do nas w tak intensywny sposób. Nie można tego oczekiwać. Jeżeli się to zdarza, to wówczas, gdy Bóg tego chce i tak, jak tego chce. Nie można projektować swoich pragnień na treść Pisma Świętego. Pomaga nam w tym obiektywne odczytywanie Słowa Bożego w Kościele. Zarówno w czytaniu obiektywnym, jak w czytaniu osobistym najważniejsze jest to, by czytać Biblię w Duchu Świętym. Tylko On daje możliwość właściwego odczytania Bożego Słowa.
Przed przystąpieniem do bardzo osobistego czytania Pisma warto się o nim jak najwięcej dowiedzieć, przeczytać je w całości, najlepiej kilka razy razem z komentarzami. Dopiero gdy znamy zwyczajnie treść Pisma w całości, jego lektura zaczyna brzmieć w pełni, bo poszczególne fragmenty wzajemnie się do siebie odnoszą i wzajemnie odsłaniają zawarty w nich sens. Wtedy dopiero widzimy, że mimo tego, że mamy do czynienia z biblioteką, jest to jednak jedno Słowo.
Dla czytania Pisma Świętego bardzo pomocne są dobre komentarze, których ostatnio pojawiło się bardzo dużo. Bardzo polecam „Słownik teologii biblijnej” pod redakcją Xaviera Léon-Dufoura w tłumaczeniu bp. Kazimierza Romaniuka. W Polsce ukazał się on w latach 70-tych ubiegłego wieku. Słownik jest pomocny, bo pokazuje sens słów i ich funkcjonowanie w tekście biblijnym na kolejnych etapach jego powstawania, w ten sposób ukazując, jak myśl biblijna się kształtowała.
Fragment książki Lectio divina. Teoria i praktyka, czyli jak czytać Pismo Święte?
Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj