Co się wydarza podczas Mszy Świętej? Akt pokuty, Chwała na wysokości Bogu i modlitwa dnia
Treść
Akt pokuty i prośba o przebaczenie
Następnie kapłan wzywa ludzi, by wyznali swe grzechy, napominając również samego siebie. Główną przyczynę, dla której czyni się to od razu na początku, podaje jeden z możliwych tekstów, jakich wolno użyć kapłanowi: dzieje się tak, „abyśmy mogli godnie złożyć Najświętszą Ofiarę”. Święta czynność, która się rozpoczyna, nieuchronnie budzi w nas żywe poczucie silnej sprzeczności, w jakiej pozostają nasze grzechy w stosunku do tego, co właśnie mamy zrobić. Stoimy w obecności Boga Przenajświętszego, a znalazłszy się w takich okolicznościach, czy można zareagować inaczej, niż błagać Go o miłosierdzie? Na jakie zrozumienie natchnionego słowa Bożego, które ma zostać odczytane, moglibyśmy mieć nadzieję, gdybyśmy nie wyznali przed Bogiem naszych grzechów i nie błagali Go, aby się nad nami zmiłował? Jak moglibyśmy mieć nadzieję, że połączymy się w komunii z Ofiarą Chrystusa, jeśli podeszlibyśmy do niej jak do czegoś, co się nam należy? Dlatego ze skruchą zbliżamy się do Słowa. Ze skruchą zbliżamy się do ołtarza.
Istnieją różne formuły, których ksiądz może użyć w tej części obrzędu. Wszystkie mi się podobają. Zgodnie z jedną z nich odmawiamy razem Confiteor, czyli spowiedź powszechną. W modlitwie tej piękne jest nie tylko to, że wyznajemy swe grzechy Bogu, ale także to, że sobie nawzajem „i wam, bracia i siostry”. A potem – przepiękny gest – prosimy Maryję, wszystkich Aniołów i Świętych i ponownie siebie nawzajem: „o modlitwę za mnie do Pana Boga naszego”. Modląc się tak, natychmiast uzmysławiamy sobie, że liturgia nie dotyczy wyłącznie mnie i Boga. My wszyscy przychodzimy, by stanąć w Jego obecności wraz z Aniołami i Świętymi i prosić Go, by okazał nam miłosierdzie i dał nam zbawienie. W naszych wezwaniach brzmią powtórzenia, wytrwałość, a nawet rodzaj zacinania się:
Panie, zmiłuj się nad nami. Panie, zmiłuj się nad nami.
Chryste, zmiłuj się nad nami. Chryste, zmiłuj się nad nami.
Panie, zmiłuj się nad nami. Panie, zmiłuj się nad nami.
Chwała na wysokości Bogu
Przy pieśni „Chwała na wysokości Bogu” dochodzimy do pierwszego elementu Mszy, który nie zawsze jest włączony w nabożeństwo. „Chwała” śpiewa się w ważne dni, w niedziele i święta, chociaż nie w niedziele Adwentu i Wielkiego Postu (wówczas wstrzymujemy się od śpiewania tego hymnu, by mógł zabrzmieć z pełnym dynamizmem w święta, do których te okresy roku liturgicznego nas przygotowują). To pieśń anielska, rozpoczynająca się od słów, które aniołowie zaśpiewali pasterzom w noc narodzin Chrystusa: Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli (Łk 2,14). Używając tych samych słów, co aniołowie, wiemy, że śpiewamy wraz z nimi; równie dobrze możemy powiedzieć, że dzieje się na odwrót: to oni śpiewają wraz z nami. Śpiewamy teraz z tego samego powodu, dla którego najpierw śpiewali aniołowie: Bóg bowiem posłał między nas swego Syna, zrodzonego z takiego samego ciała. Z pokorą i uniżenie przychodzi On do nas, my zaś – jak niegdyś aniołowie – przejęci zachwytem i grozą, wywołanymi tym nieoczekiwanym kształtem Bożego planu, wyśpiewujemy hymn na chwałę Boga.
W pierwszej części pieśni kierujemy słowa do Boga Ojca. Przeważa język uwielbienia i adoracji: „Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja”. Następnie zwracamy się do samego Jezusa Chrystusa, uznając w Nim najpierw „Syna Jednorodzonego”. Potem wołamy do Niego jako do „Baranka Bożego, Syna Ojca, który gładzi grzechy świata” i w połowie adoracji znowu błagamy go o miłosierdzie. Podobnie jest, jak niedawno zauważyliśmy, w wyznaniu naszych grzechów. W obecności Boga Najświętszego musimy błagać o zmiłowanie. Do Jezusa, którego prosimy o miłosierdzie, mówimy: „Albowiem tylko Tyś jest święty. Tylko Tyś jest Panem. Tylko Tyś Najwyższy”. Ten hymn, ten okrzyk kończy się znowu troistym imieniem Boga: „Jezu Chryste. Z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca”.
Hymn ten w dni, w które jest odśpiewywany, stanowi wybuch radości i uwielbienia. Mimo że w tym momencie liturgia stoi u progu swej pierwszej ważnej części w liturgii Słowa, wydaje się, że niemal nie możemy jej zacząć ze względu na radość i cudowność niedzieli lub święta. Stoimy więc, śpiewając ten eksplodujący hymn, chociaż wiemy, że Bóg pragnie zwrócić się do nas w swym Słowie, i oczywiście, nie możemy się doczekać. Lecz najpierw: chwała! Najpierw wszystkie imiona Boga Ojca i Syna, który siedzi po Jego prawicy!
Modlitwa dnia
To, co rubryki nazywają teraz modlitwą dnia, wcześniej nazywano kolektą. Być może termin ten wydaje się obecnie dziwny, jednak w pewien sposób pomaga nam dobrze zrozumieć, co się dzieje w tym momencie. Kapłan z powagą zachęca ludzi: „Módlmy się”. Oczywiście, modlimy się od pierwszych chwil Mszy. Zachęta ta oznacza więc zmianę poziomu, modlitwę o innym rodzaju skupienia. Po krótkim milczeniu kapłan z rozłożonymi rękami odmawia modlitwę, której wymowa polega tym, że niczym kolekcję zbiera ona w kilku krótkich linijkach wszystkie wątki, które przewinęły się do tej pory, oraz wszystkie wątki i nitki naszych licznych indywidualnych rozmyślań, które na początku naszej modlitwy przychodzą z różnych stron i błądzą w wielu kierunkach. Kolekta więc skutecznie łączy nas w takiej samej, zwięźle sformułowanej przemowie do Boga Ojca.
Modlitwa skierowana jest do Niego i zbudowana zawsze wedle identycznego wzoru, stosującego się do pradawnego zwyczaju. Pomaga stać się uważnym i bacznie nasłuchiwać tego wzoru. Najpierw zwraca się do Boga przy użyciu jednego lub kilku spośród jego licznych tytułów. A zatem: „Wszechmogący Wieczny Boże”, lub podobnie. Następnie wspominamy przed Bogiem, czego On dokonał – z pewnością nie dlatego, że Bóg zapomniał, ale dlatego że wspominanie stanowi od czasów biblijnych fundamentalną formę modlitwy. W ten sposób uznajemy to, co uczynił On ze względu na nas. Potem opierając się na tym, co wspominamy, prosimy o coś w teraźniejszości, dla nas i dla całego Kościoła, i świata, który gromadzi się na naszym świętym zgromadzeniu. Kiedy wspominamy, co Bóg uczynił w przeszłości, mamy odwagę i powody, by żywić nadzieję na to, o co prosimy w teraźniejszości. Jeśli jest to święto, wspominamy przed Bogiem w modlitwie jakieś konkretne zbawcze wydarzenie, które jest przedmiotem tego święta. Coś podobnego dzieje się w czasie cykli świątecznych roku liturgicznego. W niedziele zwykłe wspomina się zbawcze działanie Boga ujęte bardziej ogólnie. Zawsze jednak podstawą próśb jest jakieś wydarzenie. W ostatnim zwrocie tego schematu modlitwy o wszystko, o co prosimy Ojca, prosimy „przez Jego Syna Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków”. Znowu odwołujemy się do potrójnego imienia Boga, lecz wydarza się tu nieco więcej niż przy znaku krzyża świętego, kiedy te imiona po prostu występują jedno obok drugiego: Ojciec, Syn i Duch Święty. W układzie modlitwy dnia mamy do czynienia z takim kształtem czy wzorem modlitwy, który wystąpi we wszystkich modlitwach w czasie Mszy. Wszystkie modlitwy zwracają się do Boga Ojca, przez Syna, w Duchu Świętym. Oto kształt naszej modlitwy; oto wzór, zgodnie z którym będziemy poruszać się w obrębie Bożego życia Trójcy. Modlitwie tej wszyscy ludzie przytakują: „Amen”. Tak jak wyjaśniałem wcześniej, wymówimy jeszcze to słowo wiele razy. Za każdym z nich nasze serca, umysły i ciała powinny podążać za słowem, które brzmi z naszych ust. Mówimy „amen” temu, że zgromadziliśmy się w jedno, aby zwracać się do Ojca, przez Syna, w Duchu Świętym.
Fragment publikacji Co się wydarza podczas Mszy. O autorze: Jeremy Driscoll OSB (ur. 1951) jest benedyktynem, cenionym liturgistą, znawcą patrystyki, tłumaczem dzieł Ojców Kościoła i autorem wielu publikacji teologicznych. Jest także poetą oraz miłośnikiem i znawcą poezji Miłosza. Wykłada teologię w opactwie Mount Angel w stanie Oregon oraz w Kolegium Św. Anzelma w Rzymie.
Źródło: ps-po.pl,
Autor: mj