Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Co piąta ofiara to dziecko

Treść

Już cztery tysiące żołnierzy izraelskich prowadzi działania w Strefie Gazy. Wczoraj krwawe walki się nasiliły. Palestyński ruch Hamas po raz pierwszy od początku trwającego od dziesięciu dni konfliktu z Izraelem zasygnalizował gotowość do rozmów. Do Egiptu miała się wczoraj udać specjalna misja dyplomatyczna. Izraelska agresja, która spowodowała już śmierć ponad 550 Palestyńczyków, w tym blisko setki dzieci, daje Hamasowi broń ideologiczną, która może się okazać silnym argumentem w trwającej wojnie. Tylko wczorajsze walki kosztowały życie co najmniej pięćdziesięciu osób. - Wszystko to bezwzględnie ma znaczenie w tzw. wojnie propagandowej. Strona atakowana stara się uwypuklić straty w ludności cywilnej - ocenił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr hab. Mieczysław Ryba. Liczba ofiar stale rośnie mimo wysiłków społeczności międzynarodowej. Na Bliskim Wschodzie przebywa unijna delegacja z czeskim ministrem spraw zagranicznych Karelem Schwarzenbergiem na czele.

Zacięte walki w mieście Gaza, zwłaszcza w jego wschodniej części, toczyły się wczoraj po południu pomiędzy armią izraelską a siłami Hamasu. W rejonie tym doszło do wielu eksplozji oraz nalotów izraelskich śmigłowców. Hamas wydał komunikat, w którym potwierdził, że wystrzelił pociski przeciwpancerne w kierunku co najmniej siedmiu izraelskich czołgów. Są to pierwsze takie walki od momentu rozpoczęcia w sobotę izraelskiej ofensywy lądowej w Strefie Gazy. Według islamskiego Dżihadu, we wczorajszych walkach zginął jeden jego bojownik.
Do negocjacyjnego stołu najprawdopodobniej nie zasiądzie strona izraelska. - Izrael nie zrealizował jeszcze wszystkich celów operacji w Strefie Gazy - oświadczył wczoraj szef resortu obrony tego kraju Ehud Barak. Dodał, że izraelska ofensywa "zadała poważny cios Hamasowi", i zapowiedział kontynuację działań zbrojnych, dopóki izraelskie społeczeństwo nie zostanie "całkowicie uwolnione" od groźby ataków z jego strony. Przypomniał, że zasadniczym celem operacji jest "zmiana sytuacji w zakresie bezpieczeństwa na południu kraju, atakowanym przez palestyńskie rakiety". Jego wypowiedź utrzymana była w podobnym tonie, co wcześniejsze oświadczenie prezydenta Izraela. - Nie zamierzamy ani okupować Strefy Gazy, ani zmiażdżyć Hamasu, ale zmiażdżyć terror. Hamas potrzebuje prawdziwej i poważnej lekcji. Właśnie ją otrzymuje - powiedział prezydent Izraela Szimon Peres.
Na bardziej skłonną do rozmów kreuje się strona palestyńska. Delegacja Hamasu miała przybyć wczoraj do Kairu w celu omówienia możliwości wstrzymania działań wojennych oraz zniesienia blokady Strefy Gazy. Równolegle prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas i ministrowie spraw zagranicznych państw arabskich mieli rozmawiać w Nowym Jorku na temat ewentualnego zawieszenia broni w Strefie Gazy. Mimo że strona palestyńska wydaje się gotowa do negocjacji pokojowych, opór w tej materii stawia rząd w Tel Awiwie, który nadal odrzuca możliwość wprowadzenia rozejmu.
Izraelska minister spraw zagranicznych Cipi Liwni zapowiedziała wczoraj, że walka z Hamasem będzie nadal prowadzona. - Jeśli Izrael zostanie zaatakowany, odpowie - stwierdziła.
Tymczasem wiele wskazuje na to, że izraelska ofensywa zamiast do rozbicia Hamasu może doprowadzić do jego integracji i skierowania całej siły na Izrael. O ile bowiem Hamas był organizacją wewnętrznie skłóconą i rozbitą, o tyle w obliczu zagrożenia zaczął zwierać szeregi.

Jeden z najbardziej wpływowych liderów Hamasu w Strefie Gazy Mahmud al-Zahar zapowiedział wczoraj zwycięstwo tego palestyńskiego ruchu w wojnie z Izraelem. - Dzięki Bogu zwycięstwo jest pewne - zadeklarował al-Zahar w oświadczeniu wyemitowanym w stacji telewizyjnej Hamasu (Al-Aksa). Z kolei Abu Obeida, rzecznik prasowy Brygad Ezzedine al-Qassama, zbrojnego skrzydła Hamasu, powiedział w niedzielę w wywiadzie dla telewizji Al Dżazira, że izraelskich żołnierzy czeka śmierć lub pojmanie. - Batalia dopiero się rozpoczęła, a nieprzyjaciel powinien ponieść konsekwencje. Powinni się oni przygotować na złe wiadomości ze Strefy Gazy - oświadczył Abu Obeida.
Warto przy tym zauważyć, iż izraelska okupacja wydaje się Hamasowi o tyle na rękę, że każdy zabity Palestyńczyk to jeden męczennik, a ci w trwającej wojnie propagandowej mogą okazać się bezcenni.

Agresji nie ma końca
Rzecznik prasowy izraelskiej armii poinformował, że tylko poprzedniej nocy lotnictwo zbombardowało ponad 30 celów, w tym domy członków organizacji Hamas, w których mieściły się składy broni, tunele oraz wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych. Błyski eksplozji były widoczne przez całą noc z północnej granicy Strefy Gazy, słychać też było regularne odgłosy wystrzałów oraz artyleryjską kanonadę. Ze strony palestyńskiej - jak poinformowała izraelska policja - spadło wczoraj na Izrael 16 rakiet. Ofiar w ludziach jednak nie było.
Poniedziałkowe ataki kosztowały za to życie co najmniej 50 Palestyńczyków, w tym siedmioosobowej rodziny oraz matki z trojgiem dzieci. Palestyński minister zdrowia poinformował, że od czasu rozpoczęcia przez Izrael ataku na Strefę Gazy zabito 509 Palestyńczyków, wśród których większość stanowili cywile. Jak podają palestyńskie źródła cytowane przez agencje informacyjne, w konflikcie zginęło już co najmniej 555 Palestyńczyków, spośród których 87 to dzieci. Od momentu rozpoczęcia lądowej ofensywy śmierć poniosło ponad 100 Palestyńczyków. Rannych zostało 2700 osób. W opinii ambasadora Iranu w Polsce Hadiego Farajvanda, Izrael postawił sobie za cel zniszczenie jak największej liczby celów cywilnych. Izraelskie siły powietrzne dokonały wczoraj rano nalotu na wschodnią część Dżibaliji oraz na Szati, gdzie znajdują się obozy dla uchodźców. Zaatakowały również Beit Lahiya.
Zdaniem dowództwa izraelskiej armii, odkąd izraelskie wojska lądowe wkroczyły na terytorium Strefy Gazy, śmierć poniosło "wiele tuzinów" islamskich bojowników. Od momentu rozpoczęcia izraelskiej ofensywy po stronie Izraela zginął jeden żołnierz, 49 zaś zostało rannych.
Szczegóły izraelskiej operacji przez długi czas były objęte ścisłą tajemnicą. Izrael nie ujawnił, ilu żołnierzy bierze udział w ofensywie. Źródła izraelskie mówią, że w Gazie jest 4 tys. wspieranej przez czołgi piechoty. Trudno jednak zweryfikować te informacje, ponieważ zachodni reporterzy nie są wpuszczani na okupowane terytorium. Wiadomo jedynie, że 9 tys. rezerwistów postawiono w stan gotowości bojowej.
Jak nieoficjalnie poinformował przedstawiciel izraelskiej obrony, żołnierzom przed rozpoczęciem operacji lądowej skonfiskowano telefony komórkowe. Również cenzura wojskowa w Izraelu zakazała mediom informowania o ofensywnie przez dwie godziny po rozpoczęciu operacji. Przed 27 grudnia, dniem rozpoczęcia ataków lotniczych na terytoria palestyńskie, władze izraelskie wprowadziły zamęt informacyjny, posyłając żołnierzy na weekendowe przepustki i publikując fałszywe wiadomości o posiedzeniach rady ministrów.
Wprawdzie nie ulega wątpliwości, że siły obydwu stron są nierówne, trudno jednak określić, jak bardzo. Szacuje się, że wspierany przez Iran Hamas dysponuje około 25 tys. bojowników.

Ludność cierpi, operacje na korytarzu
Wprowadzona przez Izrael blokada morska Strefy Gazy dotychczas nie została zdjęta. Od momentu, kiedy izraelska armia zajęła pozycje na prowadzącej z północy na południe drodze w regionie Nezarim, w sposób skuteczny dokonując podziału terytorium na dwie części, zablokowała palestyńskie linie zaopatrzeniowe, co dodatkowo pogorszyło tragiczną już sytuację. Organizacje zajmujące się udzielaniem pomocy humanitarnej ostrzegają, że sytuacja w Gazie jest coraz bardziej poważna. Kończą się zapasy wody, żywności i lekarstw. - Giną cywile... granaty odrywają ludziom nogi, szrapnele uderzają w ludzkie ciała i ludzkie domy, wielu ludzi jest wyżynanych. Każdy jest przerażony - powiedział w niedzielę Agencji Reutera jeden z pracujących w Gazie lekarzy Czerwonego Krzyża. Dla rannych brakuje łóżek i często lekarze zajmują się nimi na podłodze.
Norweski lekarz Erik Fosse pracujący jako wolontariusz w szpitalu Szifa, największym w Gazie i Palestynie, w rozmowie z CNN oszacował, że co piąta śmiertelna ofiara konfliktu to dziecko. - Ranni pacjenci to głównie cywile, w tym mnóstwo dzieci w potwornymi obrażeniami - relacjonował dr Fosse. Z jego słów wyłania się przerażający obraz pracy lekarzy. W tym szpitalu ciężko ranne dzieci stanowią 30 proc. chorych. - Operowaliśmy na korytarzach, pacjenci leżeli dosłownie wszędzie, a ludzie umierali, zanim dotarła do nich pomoc - mówił lekarz.
Izraelskie lotnictwo ostrzelało w niedzielę dwa ambulanse, zabijając czterech członków ekipy medycznej w chwili, kiedy usiłowali oni przedrzeć się do rannych. Jednocześnie rząd w Tel Awiwie uparcie twierdzi, że celem operacji nie jest ludność cywilna, ale powstrzymanie palestyńskiego ostrzału rakietowego.
Czerwony Krzyż poinformował, że już trzy dni pomoc humanitarna nie jest wpuszczana do Strefy Gazy. Kontrolowane przez izraelskie wojsko przejście graniczne Rafah na granicy z Egiptem pozostaje całkowicie zamknięte.
Zdaniem izraelskich władz, nie ma żadnego kryzysu humanitarnego. Zupełnie odmienny pogląd na ten temat mają pracownicy organizacji zajmujących się udzielaniem pomocy humanitarnej. Christopher Gunnes, rzecznik prasowy UNRWA, uważa, że zaprzeczanie istnieniu tego problemu to zupełny absurd. - Organizacja, dla której pracuję, ma w tym rejonie 9-10 tys. pracowników. Rozmawiają oni z ludnością cywilną Gazy... Ludzie cierpią. Przynajmniej jedna czwarta zabitych to cywile - powiedział.
Po tym, jak izraelscy żołnierze wkroczyli do północnej części Strefy Gazy, polecili wprawdzie cywilom, aby opuścili domy i udali się do obozów dla uchodźców, jednakże tak zmasowana ofensywa siłą rzeczy pociągnie za sobą kolejne ofiary.
Prezydent Lech Kaczyński w wydanym wczoraj wieczorem oświadczeniu wyraził zaniepokojenie narastającym konfliktem w Strefie Gazy. "Z całą mocą apeluję do obu stron walk o pokojowe rozwiązanie konfliktu i natychmiastowe zaprzestanie aktów przemocy. Jestem przekonany, że jedynie zaniechanie działań zbrojnych przez obie strony konfliktu, dialog oraz środki dyplomatyczne mogą doprowadzić do rzeczywistej stabilizacji sytuacji i trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie. (...) Z niepokojem przyjmuję również informacje o rosnącej liczbie ofiar oraz rannych, którzy ucierpieli w starciach. Jednocześnie Polska deklaruje gotowość włączenia się do akcji pomocy humanitarnej dla poszkodowanej ludności cywilnej" - napisał prezydent.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-01-06

Autor: wa