Co na to marszałek?
Treść
Z Janem Filipem Libickim, posłem PiS, rozmawia Maria Cholewińska Wiemy z ankiety "Naszego Dziennika", że jest grupa posłów popierających inicjatywę moratorium. Czy niedawne wystąpienie w Sejmie było Pana własnym pomysłem, czy też został Pan przez kogoś oddelegowany do poruszenia tej kwestii z trybuny sejmowej? - Kiedy odpowiadałem na ankietę "Naszego Dziennika", mówiłem, że podejmę dwojakiego rodzaju działania: zapytam pana marszałka Komorowskiego, co z tymi wnioskami o moratorium, które do niego wpłynęły, oraz wygłoszę stosowne oświadczenie w tej materii. I tych dwóch rzeczy dopełniłem. To była moja indywidualna inicjatywa, nie czuję się tutaj żadnym liderem czy kimś takim, kto by reprezentował jakąś grupę posłów. To było wypełnienie tego zobowiązania, które w rozmowie z Panią złożyłem i do którego jestem przekonany. Dotrzymałem słowa, bo po pierwsze zawsze staram się go dotrzymać. A po drugie - uważam, że gdybym się sprzeniewierzył tej sprawie, to sprzeniewierzyłbym się ślubowaniu poselskiemu. Oczywiście nasuwa się pytanie, czy w danej sytuacji politycznej są warunki i większość, żeby coś w tej sprawie zrobić. Ale jeżeli można zrobić mniejszy czy większy krok, to należy to uczynić. To wystąpienie odbiło się już jakimś echem w Sejmie? - Nic na ten temat nie wiem. Trzeba też sobie zdawać sprawę z tego, że złożyłem je w trybie oświadczeń poselskich. Oświadczenia poselskie nie są zwykle tą częścią obrad, która jakoś tam przykuwa uwagę. Chyba że dotyczą sprawy, która w danym momencie rozpala opinię publiczną. Tak że tylko tyle mogę w tej sprawie powiedzieć. Marszałek Sejmu albo któryś z wicemarszałków ustosunkowali się do Pana wystąpienia? - Pismo było skierowane do pana marszałka Bronisława Komorowskiego i czekam na jego odpowiedź. Nie wydaje mi się, aby z kształtu tego pisma, jakie skierowałem, wynikało to, żeby się inni marszałkowie musieli do tego ustosunkowywać. Nie mają takiego obowiązku, bo nie do nich było kierowane pismo. Natomiast odpowiedzi od pana marszałka Komorowskiego jeszcze nie mam. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-05
Autor: wa