Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Co ma aborcja do AIDS?

Treść

Parlament Europejski, przyjmując rezolucję w sprawie reakcji Unii Europejskiej na problem HIV i AIDS, wplótł w nią wezwanie do legalizacji aborcji. To nadużycie - argumentują deputowani centroprawicy.
W art. 22 rezolucji w sprawie reakcji Unii Europejskiej na problem HIV/AIDS w Unii i krajach sąsiadujących czytamy m.in., że "[PE] wzywa Komisję i Radę do zagwarantowania dostępu do wyczerpujących informacji, kompleksowych usług i produktów wysokiej jakości w dziedzinie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego". I dalej: "Powinny one obejmować między innymi poufne i dobrowolne doradztwo, diagnostykę i leczenie HIV oraz wszystkich chorób przenoszonych drogą płciową, zapobieganie niechcianym ciążom, równy i przystępny cenowo dostęp do środków antykoncepcyjnych, w tym do antykoncepcji postkoitalnej [zwanej także antykoncepcją awaryjną lub antykoncepcją po stosunku, czyli wczesnoporonną - przyp. red.], bezpieczną i legalną aborcję, a także opiekę poaborcyjną, opiekę i leczenie celem zapobiegnięcia zakażeniu wertykalnemu HIV, w tym partnerów i dzieci". Treść rezolucji została przyjęta mimo wniosku deputowanych z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) oraz Europejskiej Partii Ludowej (EPP), którzy chcieli odrębnego głosowania nad zapisami dotyczącymi tzw. praw reprodukcyjnych oraz aborcji. Jak mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" eurodeputowany PiS/EKR Konrad Szymański, wplatając wątek aborcji i antykoncepcji do rezolucji poświęconej sposobom walki z AIDS i niesienia pomocy zarażonym, Parlament Europejski jawnie przekroczył swoje kompetencje. - Zgłosiliśmy wielokrotne wnioski o odrębne głosowanie tych fragmentów rezolucji, które nie mają nic wspólnego z walką z AIDS, z którą wszyscy przecież się zgadzają - podobnie jak z walką z każdą inną chorobą. Chcieliśmy wyłączenia tych ideologicznych wątków, które są pod pretekstem walki z AIDS wprowadzane do dokumentu PE. Natomiast wyraźna część Parlamentu uznała, że jest to absolutnie doskonała okazja do tego, aby przy okazji spraw AIDS upominać się o legalność aborcji - podkreśla Szymański. W ten sposób zapisy antynatalistyczne zostały utrzymane w rezolucji, której celem - jak twierdzi PE - jest ratowanie i ochrona życia. Dlaczego? - Wielokrotnie pytaliśmy, jaki jest związek pomiędzy jednym a drugim i dlaczego akurat w takim dokumencie należałoby podejmować problem aborcji i antykoncepcji, jednak nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi w tej sprawie - wyjaśnia Konrad Szymański. Deputowany nie ma wątpliwości, że implementując problem aborcji i antykoncepcji do rezolucji poświęconej sposobom walki z AIDS, Parlament Europejski jawnie przekroczył swoje kompetencje. - Przyjęta przez Parlament Europejski rezolucja w sprawie reakcji UE na problem HIV/AIDS w UE i krajach sąsiadujących jest jaskrawym przekroczeniem kompetencji Parlamentu i samej Unii Europejskiej w obszarze aborcji - podkreśla Szymański. - Wraz z utrzymaniem pełnego brzmienia art. 22 Parlament poparł upowszechnienie legalizacji aborcji, dostęp do aborcji farmakologicznej ("emergency contraception" w tekście oryginalnym) oraz refundację antykoncepcji. W żadnym z tych obszarów traktaty nie dają Unii Europejskiej prawa do działania - wyjaśnia. Dlatego też, w opinii Szymańskiego, rezolucja, w której PE domaga się od Komisji Europejskiej i Rady Europy zapewnienia w państwach członkowskich UE legalnej aborcji, jest "olbrzymim nadużyciem zaufania" do tej instytucji. - Rezolucja jest olbrzymim nadużyciem zaufania do procesu integracji i samej Unii Europejskiej, narzuconym przez liberałów i lewicę, bardzo niemrawo odrzucanym przez centrolewicę w PE - tłumaczy Szymański. Zwłaszcza że autorzy rezolucji domagają się także, by instytucje unijne ingerowały w system edukacji i refundacji preparatów medycznych wykorzystywanych w procederze dzieciobójstwa. - To są wszystko nadużycia, ponieważ ani PE, ani cała UE nie mają w tej sprawie żadnych kompetencji. Państwa członkowskie nigdy nie powierzyły takich kompetencji tym instytucjom, a mimo to, w zasadzie regularnie, wspomniane instytucje dopominają się o tego typu pseudoprawa - wyjaśnia. W związku z jawnym naruszeniem przez PE swoich uprawnień sprzeciw wobec rezolucji wyraziły także m.in. organizacje: CARE-Europe, World Youth Alliance-Europe, Europa Christiana i European Dignity Watch. - Gdy przychodzi do głosowania, prawo do życia ma niewielką wartość w korytarzach Parlamentu Europejskiego - skomentowała ta ostatnia.
Rezolucję w wersji zawierającej wezwanie do legalizacji tzw. późnej antykoncepcji (czyli antykoncepcji po stosunku) i zabijania dzieci poczętych poparło 454 eurodeputowanych. Przeciwko niej opowiedziało się 86 posłów, zaś 44 wstrzymało się od głosu.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik
Poniedziałek, 5 grudnia 2011, Nr 282 (4213)

Autor: jc