Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Co jest lepsze dla Hiszpanii

Treść

Z wielką uwagą przeczytałem wczorajsze publikacje na temat wyborów parlamentarnych w Hiszpanii, w tym artykuł prof. Jacka Bartyzela pt. "Zwycięstwo el partido śnico". Profesor zwrócił uwagę na zabetonowanie hiszpańskiej sceny politycznej oraz historyczne uwarunkowania tego zjawiska. Właściwie zgadzam się również z tą opinią. Można to nazwać "bandą czworga", choć właściwie o losach Hiszpanii decydują dziś dwie partie (na przemian) głównego nurtu: Partido Popular - PP, i Partido Socialista Obrero Espa-ol - PSOE, tylko w razie konieczności wchodzące w koalicje z mniejszymi ugrupowaniami.

Jawi się oczywiście pytanie, czy lepszym rozwiązaniem dla Hiszpanii byłyby kolejne cztery lata rządów Zapatero bądź jego następcy z PSOE. Wydaje mi się, że nie. Uważam, że w obecnych uwarunkowaniach społecznych, kulturowych, mentalnych w Hiszpanii zwycięstwo PP to pierwszy krok na długiej drodze. Tam obecnie nie ma zorganizowanych sił, które mogłyby przywrócić dawną misyjną monarchię katolicką. Środowisko polskich monarchistów tak właśnie postrzega rzeczywistość. Przemiany, jakie dokonały się w Hiszpanii w latach 80. XX wieku i za rządów José Luisa Zapatero, zwłaszcza w sposobie myślenia i postrzegania świata, spraw egzystencjalnych są bardzo głębokie. Tam właściwie nie ma prawicy w naszym rozumieniu. Istniejące grupki są zupełnie na marginesie. Nawet katolicy są dziś bardzo zagubieni, a ich odniesienie do różnych kwestii moralnych jest dużo bardziej liberalne niż na przykład w Polsce.
Radykalna przemiana może dokonać się na dwa sposoby: albo jakieś wydarzenie apokaliptyczne, wstrząs społeczny (nie wystarczy tu upadek eurostrefy), albo rozłożona na długie lata praca u podstaw, polegająca na stopniowej przemianie sposobu myślenia, serc i sumień.
Poza tym Hiszpania była i jest pełna sprzeczności. To naród wielkich świętych i wielkich grzeszników. Spotkamy tam ludzi spod znaku "Viva Cristo Rey!", ale duża część to agnostycy, ateiści, niedzielni katolicy, wierzący, a niepraktykujący, praktykujący, ale niewierzący. Jak głosi hiszpańskie przysłowie: "Gran pagano se hizo hermano de una cofradía", inaczej mówiąc - nie brak pogan wśród bractw organizujących procesje Wielkiego Tygodnia. Sprawa jest bardzo skomplikowana i nie ma prostego powrotu do dawnej Hiszpanii.
Nie uważam jednak, aby moje teksty były zdecydowanie polemiczne wobec opinii prof. Bartyzela, który postrzega rzeczywistość z nieco innej perspektywy. Ja również widzę strukturalne problemy Hiszpanii, staram się jednak zawsze patrzeć w przyszłość z nadzieją, zdając sobie sprawę, że na szczęście nie wszystko, a właściwie to bardzo niewiele zależy jedynie od samego człowieka. I dzięki Bogu.

prof. Cezary Taracha

Nasz Dziennik  Środa, 23 listopada 2011, Nr 272 (4203)

Autor: au