Co dalej z GMO?
Treść
Przyjęta przez Sejm i Senat ustawa wprowadzająca zakaz obrotu nasionami genetycznie modyfikowanymi w Polsce i uniemożliwiająca wpisanie do krajowego rejestru odmian roślin genetycznie modyfikowanych czeka na podpis prezydenta. Co prawda ustawa jest niezgodna z unijnymi dyrektywami, jednak samo wprowadzenie GMO w UE odbyło się również z naruszeniem wcześniej przyjętych przepisów. Prezydencki podpis miałby znaczenie prestiżowe, wzmacniające stanowisko grupy krajów, pragnących pozostać strefami wolnymi od zmodyfikowanych genetycznie organizmów.
Przyjęte 27 kwietnia br. przez Sejm zmiany ustawy o nasiennictwie oraz ustawa o ochronie roślin pozostają w rozbieżności z prawem unijnym. Jednak dopuszczenie do obrotu na terenie UE nasion genetycznie modyfikowanych także nie było zgodne, chociażby z unijną zasadą ostrożności, dyrektywą w zakresie rolnictwa ekologicznego czy promocji lokalnego produktu. - Widać więc, że nie musimy się przejmować, iż ustawa jest niezgodna z dyrektywami UE. Po prostu trzeba naciskać Komisję Europejską, by zmieniła prawo - mówi Jadwiga Łopata, wiceprezes Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi (ICPPC). Podpisanie ustawy to także dodatkowy argument i czas dla polityków na wypracowanie na forum europejskim poparcia dla zmian prawa unijnego.
Polska byłaby trzecim krajem Unii (po Grecji i Austrii), który przyjąłby tego typu regulację. Ponadto w obszarze państw UE istnieje 175 dużych i 4,5 tys. mniejszych regionów deklarujących chęć zachowania wolności od GMO.
Termin mija w piątek
Prezydent na złożenie podpisu ma czas do 19 maja br.
Ustawa jest efektem wcześniejszych deklaracji wszystkich województw w Polsce, że chcą pozostać obszarami wolnymi od GMO. Lokalne samorządy doskonale zdają sobie sprawę z wielkiej wartości, jaką jest żywność tradycyjna. Idąc dalej, Małopolska jako pierwsza przystąpiła do opracowania specjalnego programu bezpieczeństwa biologicznego na lata 2007-2009. Zakłada on wsparcie rozwoju rolnictwa ekologicznego i przetwórstwa żywności wysokiej jakości oraz ochronę bio- i georóżnorodności regionu. - Zachowanie tradycyjnego rolnictwa jest, szczególnie dla Polski Południowej, wielkim potencjałem i szansą - podkreśla Maria Malinowska, radna małopolskiego sejmiku wojewódzkiego z ramienia PiS. Sceptycy wprowadzania żywności modyfikowanej podkreślają, że przyjęcie w Polsce ustawy blokującej uprawy GMO będzie umocnieniem pozycji naszego kraju jako producenta zdrowej żywności. - Polska żywność sprzedaje się dobrze. Wprowadzenie GMO byłoby dobrym pretekstem dla naszych konkurentów, by przejąć część rynku zbytu zdrowej żywności - zaznacza. Taką żywność chce produkować ok. 1,5 mln polskich gospodarstw.
W opinii Juliana Rose, prezesa ICPPC, produkcja przemysłowa bazuje jedynie na efekcie ekonomicznym. Zdrowie konsumentów i środowisko naturalne się tu nie liczy. Obecnie już ok. 40 proc. światowych gleb rolnych jest wyjałowiona i do wzrostu upraw potrzebuje stosowania środków chemicznych. - GMO jest syntezą tego, co najgorsze w monokulturowym rolnictwie. Jest przedłużeniem energochłonnego, agrochemicznego rolnictwa - podkreśla prezes ICPPC. Wyjściem jest powrót do tradycyjnych metod produkcji żywności. Produkty rolne powinny być wytwarzane i konsumowane lokalnie, nie powinny być daleko transportowane i zbyt długo przechowywane. W ten sposób do konsumenta będzie trafiała zdrowa, smaczna i świeża żywność.
Marcin Austyn, Kraków
"Nasz Dziennik" 2006-05-16
Autor: ab