Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cisza wokół Kubicy

Treść

Robert Kubica konsekwentnie milczy i wciąż nie wiadomo nic konkretnego na temat jego sportowej przyszłości. Tymczasem coraz głośniej mówi się o ewentualnych kandydatach do zastąpienia Brazylijczyka Felipe Massy w bolidzie Ferrari, czyli tym miejscu, do którego prędzej czy później Polak miał trafić.

Kubica pozostaje poza wyścigami od lutego ubiegłego roku. To wtedy na trasie rajdu w Ligurii jego kariera została w brutalny sposób przerwana przez tragiczny wypadek. Skutki tego zdarzenia były dramatyczne, lekarze musieli ratować życie Roberta, dopiero potem zajęli się "remontem" pogruchotanych części ciała. W pierwszych miesiącach o stanie kierowcy mówiło się dużo. Wiadomo było, jakie przechodził operacje, lekarze oraz menedżer Daniele Morelli podawali nawet przybliżone terminy powrotu do ścigania. Według optymistycznych scenariuszy w sierpniu miało być wiadomo wiele, jeśli nie wszystko, a pod koniec sezonu Polak miał znów zasiąść w wyścigowym bolidzie. W pewnym momencie jednak Morelli zamilkł, a komunikaty medyczne, jeśli w ogóle się pojawiały, brzmiały co najwyżej lakonicznie. Także Kubica konsekwentnie nie zmieniał swojej postawy. Milczał, tak jak milczy do dziś. Wszystko to powoduje, że nie sposób odpowiedzieć na pytanie, czy krakowianin będzie miał jeszcze okazję powalczyć o pole position. Pojawiają się tylko spekulacje oparte na strzępach wiadomości, zdjęciach zrobionych niekiedy przez przypadkowe osoby. W marcu opinią publiczną wstrząsnęły słowa Jaime Alguersuariego, byłego kierowcy Toro Rosso, obecnie komentatora telewizyjnego, który powiedział, że stan Kubicy jest gorszy, niż ktokolwiek się spodziewał, że ma problemy z trafieniem do ust szklanką z wodą i tak naprawdę do sportu już nie wróci. Jakby w odpowiedzi na te rewelacje, wyśmiane przez otoczenie Polaka, kilka dni później pojawiły się fotografie Roberta testującego rajdową skodę fabię. Być może w ten sposób, nic nie mówiąc, Kubica i jego bliscy przekazywali wiadomości, że nie jest tak źle, jak niektórzy sugerują.
Dziś w temacie zdrowia naszego kierowcy panuje medialna cisza. Wiadomo, że cały czas się rehabilituje. Podczas wypadku jego prawa ręka została dramatycznie pogruchotana, a to organ dla zawodnika Formuły 1 wyjątkowo czuły i narażony na gigantyczne obciążenia. Wystarczy przyjrzeć się samej kierownicy, dziesiątkom przycisków, pokręteł, które trzeba wykorzystywać niemal bez przerwy, intuicyjnie. Lekarze, jeśli już o Kubicy się wypowiadali, to podkreślali, że w jego przypadku potrzeba przede wszystkim cierpliwości. Że niczego nie można przyspieszać, do przodu należy podążać malutkimi kroczkami. Polak cały czas trenuje, nie poddaje się i wierzy, że nadejdzie dzień, w którym znów będzie mógł robić to, co kocha. A że milczy? Taki jest. Nigdy nie rozpychał się łokciami, by trafić na pierwsze strony gazet. Nie wywoływał sensacji. Nie lubił rozgłosu wokół siebie. Wolał ciszę i spokój. Jego bliscy nieraz powtarzali, że jak będzie miał coś konkretnego do przekazania na temat swojego zdrowia i przyszłości, to po prostu to zrobi. I tyle. Inna sprawa, że świat F1, choć cały czas życzliwy Kubicy i go wspierający, gna z zawrotną prędkością. Nie ustają spekulacje dotyczące najbardziej nas interesującego zespołu, czyli Ferrari. To tam Polak miał trafić. Mówiło się nawet, że stajnia z Maranello podpisała z nim już przedwstępny kontrakt, że pomaga w rehabilitacji, użyczy bolidów do testów. Nawet Bernie Ecclestone, szef F1, przyznał niedawno, że gdyby nie wypadek, Kubica jeździłby już w tym teamie. Ferrari ma problem - nazywa się on Felipe Massa, który osiąga wyniki dalekie od oczekiwanych. Kubica, gdyby był zdrowy, zastąpiłby zapewne Brazylijczyka, a zespół nie może czekać w nieskończoność. Szuka już ewentualnych kandydatów, na liście życzeń znajduje się m.in. Australijczyk Mark Webber z Red Bulla. Tyle że to też... spekulacje.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Piątek, 25 maja 2012, Nr 121 (4356)

Autor: au