Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cisza przed burzą

Treść

Służba weterynaryjna ocenia niebezpieczeństwo wybuchu epidemii ptasiej grypy w Polsce jako minimalne, jednak inspekcja sanitarna, służba zdrowia, służby celne, policja, straż pożarna, a także wszystkie ogniwa administracji państwowej i samorządowej postawione zostały w stan zwiększonej gotowości.

Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Lublinie zorganizował konferencję, na którą przybyli przedstawiciele służb weterynaryjnych, sanepidu, straży pożarnej, policji, lekarze wolnej praktyki oraz hodowcy drobiu z terenu województwa lubelskiego. Lubelszczyzna uznawana jest za szczególnie narażoną na infekcję, która do Polski może przyjść ze Wschodu.
Jak twierdzi Jan Sławomirski, wojewódzki lekarz weterynarii, wschodnie granice Polski są dobrze zabezpieczone przed możliwością przewiezienia zainfekowanych produktów, a żywność, którą usiłuje się wwieźć do naszego kraju, zbierana jest do specjalnych koszy. Są już specjalnie przeszkoleni lekarze, a szkolenie dalszych jest w toku. Inspekcja weterynaryjna zaleca zamykanie drobiu, a przynajmniej ograniczenie karmienia go na zewnątrz. Przestrzega też przed pojeniem drobiu wodą z rzek czy jezior, gdyż może być ona już zainfekowana przez dzikie ptactwo. Najbardziej narażone są drobne gospodarstwa, gdyż w dużych fermach drób i tak jest cały czas w zamknięciu i pod stałym dozorem.

Rosja liczyła na Himalaje
- Dopiero gdy otrzymamy sygnały ze strony Ukrainy i Rosji o przemieszczaniu się ptasiej grypy w kierunku Europy Centralnej, podejmiemy dodatkowe czynności, łącznie z zakazem przebywania drobiu poza kurnikami - powiedział Janusz Związek, zastępca głównego lekarza weterynarii. Jego zdaniem, przed ptasią grypą nie ma obrony i całkowicie skutecznych działań zapobiegawczych. Przekonali się o tym Rosjanie, którzy twierdzili, że ich grypa nie dosięgnie, bo obronią ich... wysokie Himalaje. Tymczasem i w Rosji, i w Kazachstanie dawno już stwierdzono przypadki ptasiej grypy.
Polskie służby weterynaryjne niepokoi fakt, że Rosjanie wybili tylko sto kilkadziesiąt tysięcy sztuk drobiu, nie ruszając dużych hodowli, i ograniczają informację na ten temat. Tymczasem podejrzenie pojawienia się ptasiej grypy u mew stwierdzono ostatnio w Finlandii. Do tej pory nie ustalono, czy wystąpiła tam złośliwa i zaraźliwa forma wirusa.
Właśnie ze strony wędrujących o tej porze roku ptaków płynie największe i niemożliwe do zapobieżenia niebezpieczeństwo przeniesienia groźnego wirusa H5N1 odpowiedzialnego za infekcje. Są to różne gatunki kaczek, gęsi, ptaków z rodziny siewkowatych i wróblowatych.
- W chwili obecnej ok. 10 gatunków ptaków przemieszcza się regularnie pomiędzy południowo-zachodnią Syberią a naszym obszarem - twierdzi dr Jarosław Krogulec, ornitolog z UMCS. - Na głównych szlakach migracyjnych z Syberii istnieje możliwość mieszania się ptaków pochodzących z obszarów już zainfekowanych ptasią grypą.

Polska na trasie ptaków
Zdaniem naukowca, Polska jest ważnym terenem na szlaku wędrówek ptaków, szczególnie wodnych, z których niektóre u nas zimują. W wielu rejonach może to doprowadzić do kontaktu dzikich ptaków z ptactwem domowym. Jednak nikt nie może przewidzieć, kiedy zainfekowane ptaki przylecą i czy dojdzie do zarażenia hodowlanego drobiu.
Z dotychczasowych doświadczeń krajów dotkniętych ptasią grypą wynika, że tylko duża dawka wirusa może doprowadzić do zarażenia tą chorobą człowieka. - Chorowali głównie ludzie obsługujący fermy drobiowe i to jest główna grupa ryzyka - wskazuje Janusz Związek. - Dlatego zaleca się hodowcom drobiu szczepienie się przeciwko grypie. Nie ochroni to całkowicie przed grypą, ale wspomoże organizm w zwalczaniu jej bez jakże groźnych i niekiedy śmiertelnych powikłań - zaznacza.

Strefa spalonej ziemi
- Ewentualną infekcję musimy zdusić w zarodku, gdyż na zwalczanie jej na większym obszarze po prostu nas nie stać, ponieważ są to koszty sięgające kilku miliardów złotych, podwojone stratami wynikającymi z późniejszego ograniczenia importu żywności - uważa Janusz Związek. Jest on bezpośrednio odpowiedzialny za zwalczanie chorób zakaźnych. Przedstawił przygotowany już przez służby weterynaryjne plan postępowania w przypadku stwierdzenia choroby. Każde poważne podejrzenie wystąpienia infekcji spowoduje wybicie stada i odcięcie dostępu do podejrzanego terenu. Próbki do badań na występowanie wirusa H5N1 przesyłane będą z całej Polski do laboratorium w Puławach. Scenariusz postępowania w przypadku stwierdzenia zakażenia tym wirusem przypomina katastroficzny film. W ciągu kilku godzin policja na terenie tzw. obszaru zapowietrzonego, a więc ok. 3 km od ogniska zarażenia, zablokuje wszelki ruch na drogach. Obszar ten stanie się tzw. strefą spalonej ziemi, gdyż służba weterynaryjna wybije wszelki drób żyjący na tym terenie, a straż pożarna przeprowadzi dezynfekcję zarażonych gospodarstw. Kolejne zaostrzenia obejmą obszar zagrożony w promieniu 10 km od ogniska zarażenia, a także tzw. 20-kilometrową strefę ciszy. Ograniczy się tam ruch samochodów i całkowicie wyeliminuje przemieszczanie jakichkolwiek zwierząt. Na całej tej operacji najwięcej finansowo stracą hodowcy, gdyż przewidziana rekompensata oparta będzie na wadze drobiu w momencie uboju i nie uwzględni przewidzianego zysku.
Adam Kruczek, Lublin

"Nasz Dziennik" 2005-09-12

Autor: ab