Cieszmy się z sukcesu polskich pianistów
Treść
Rozmowa z prof. Lidią Kozubek - pianistką, pedagogiem Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie
Współcześni Chopinowi mówili, że jego gra jest pełna "wyrazu, czucia, śpiewu", albo zwyczajnie: "Chopin nie gra jak inni".
- Chopin znał jak nikt "duszę" tego klawiszowego instrumentu, przewidywał też kierunek jego dalszego rozwoju - ku większej i piękniejszej głośności oraz nowe możliwości techniczno-wykonawcze dla pianisty. Swą muzykę oparł jednak na pierwotnym jej przejawie - na śpiewie. Chopin był zafascynowany głosem ludzkim i chciał stworzyć coś w rodzaju fortepianowego bel canto.
Jakie płyną stąd wnioski dla pianistów?
- W odtwórczości utworów Chopina ważny jest więc piękny dźwięk, umiejętne kształtowanie melodii i jej deklamacja - w zgodzie z rządzącymi nią regułami interpretacyjnymi, wykształconymi w ciągu wieków przez największych muzyków. Ważne jest posiadanie wiedzy o stylu chopinowskim i o konwencjach epoki. Bez tej wiedzy sama intuicja może zaprowadzić na manowce, bo brak będzie jej przewodnika prowadzącego właściwą drogą.
A emocje?
- Odczuwanie muzyki i czynnik emocjonalny są niezwykle cenne w wykonawstwie utworu muzycznego. Muszą być jednak sprawdzane wiedzą, korygowane dobrym gustem, aby nie przekształcać kompozycji, a tym samym nie oddalić się od jej prawdy artystycznej. Żeby tego dokonać, konieczne jest dotarcie do wewnętrznych treści, które kompozytor zawarł w swoim dziele. Z tej perspektywy pianista powinien tak dobierać środki wypowiedzi artystycznej, by treści te niejako objawić słuchaczom.
Im większa u wykonawcy wrażliwość na muzykę, tym głębsze będzie wniknięcie w wewnętrzne przesłanie utworu. Im lepiej rozwinięta będzie wyobraźnia muzyczna, im bogatsza psychika artysty, tym pełniejsze będzie wykonawstwo, ukształtowane od wewnątrz. Jest to zadanie niemałe i bardzo odpowiedzialne.
Ważnym elementem odtwórczości jest organizacja przebiegu muzyki w czasie. Rytm utworu musi być psychologicznie uzasadniony, zgodny z wewnętrznym dzianiem się muzyki. Muzyczna narracja nie może być zniekształcana przez nieopanowane wybuchy emocjonalne, nieproporcjonalne zwolnienia i przyśpieszenia. Ze względu na bogactwo muzyki Chopina ta kontrola i zharmonizowanie wszystkich elementów wyrazowych są bardzo ważne. Inaczej się ją zafałszuje i zbanalizuje.
Zainteresowani muzyką Chopina szczególnie przez ostatnie tygodnie mogli usłyszeć wiele jej interpretacji, skonfrontować je ze swoimi oczekiwaniami. Jak w Pani ocenie grali uczestnicy XV Konkursu Chopinowskiego?
- Usłyszałam wielu utalentowanych pianistów, ale w większości ulegających, niestety, obecnym trendom w kulturze, w imię źle rozumianej indywidualności. Grający nie zdają sobie sprawy z tego, że wykonując utwór, mówią również o sobie. Sądzę, że dzisiejsza chopinistyka jest taka, jak ogólna kultura. Cechy naszych czasów nie mogły zostać bez wpływu również na sztukę artystyczną, dlatego w przeważającej części produkcji kandydatów tak trudno było mi znaleźć prawdziwie chopinowską estetykę, pojawiały się nawet błędy niedokładnego odczytania tekstu nutowego, często brakowało dobrego gustu, umiaru i dojrzałości grającego, który niejednokrotnie nie potrafił zapanować nad swoim pobudzeniem emocjonalnym. Tylko niewielu pianistów kierowało się intencjami kompozytora.
A pianiści polscy?
- Jeśli chodzi o naszych uczestników, to uważam, że na ogół reprezentowali oni polską estetykę, zbliżoną do tej, która zapanowała po zorganizowaniu Konkursów Chopinowskich mających na celu oczyszczenie chopinistyki z naleciałości i manieryzmów schyłkowej estetyki końca XIX i początku XX w. Starano się wykonywać muzykę według wypowiedzi Chopina: "na szczycie jest prostota".
Moim zdaniem, na konkursie najlepiej zrealizowali to dwaj polscy finaliści: Rafał Blechacz i Jacek Kortus. Ich wykonania muzyki Chopina świadczyły o poważnym podejściu do wykonawstwa i staranności w oddaniu intencji kompozytora.
Martwić może fakt, że udział Europejczyków w konkursie nie zaznaczył się bardziej wyraziście. Wielka liczba uczestników z Azji może cieszyć, aczkolwiek z drugiej strony istnieje obawa, że ich kultura, tak różna od naszej, nie pozostanie bez wpływu na współczesną chopinistykę. Obecne czasy, tak zafascynowane techniką, już ukazały swój wpływ na interpretację utworów Chopina.
Bezapelacyjnym zwycięzcą okazał się Rafał Blechacz. Profesor Andrzej Jasiński, przewodniczący jury, komentując to pierwsze miejsce, zwrócił uwagę m.in. na prostotę i naturalność w grze R. Blechacza pozbawionej niepotrzebnych upiększeń. Zauważyli to zgodnie jurorzy, identycznie dostrzegła to publiczność.
- Rafał Blechacz objawił na konkursie bardzo poważne podejście do swojego zawodu. Nie grał powierzchownie, ale z wewnętrznym przeżyciem. Realizował wspomnianą już tutaj naszą polską estetykę, ze wskazaniem, aby Chopina grać prosto. Mówiąc o tej prostocie, przywołam bardzo obrazowe powiedzenie, iż muzyka Chopina jest tak piękna, że nie potrzebuje makijażu i żadnych dodatkowych zabiegów.
Rafał Blechacz był naprawdę najlepszym pianistą konkursu. Jestem przekonana, że będzie się on dalej rozwijał. Jest to duża nadzieja naszej pianistyki. Miejmy też na uwadze 17-letniego Jacka Kortusa, który bardzo dobrze zaprezentował się na konkursie. Cieszmy się z tych sukcesów.
Dziękuję za rozmowę.
Elżbieta Skrzypek
"Nasz Dziennik" 31 X - 1 XI 2005
Autor: mj