Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ciemność, która stała się światłem

Treść

Opowiadanie o Bartymeuszu nabiera pełnego znaczenia w zestawieniu z wydarzeniami bezpośrednio je poprzedzającymi: zapowiedziami męki Chrystusa, przemienieniem na górze Tabor, sporem o pierwszeństwo. Katecheza na temat, co to znaczy być uczniem, jeszcze nie dotarła do tych, którzy niedługo mieli stać się fundamentem Kościoła. Zbyt pewni byli tego, że doskonale wiedzą, rozumieją, widzą - gdy w istocie byli ślepcami. Postać niewidomego żebraka, którego obojętnie mijali pielgrzymi zdążający do Jerozolimy, stanowi jaskrawe zaprzeczenie owej pewności. Mimo że Bartymeusz jest pozbawiony zmysłu wzroku, dostrzega więcej niż ci, którzy byli świadkami licznych cudów. Jego spojrzenie jest głębsze i czystsze. Święty Marek nie zatrzymuje się na szczegółach opisu uzdrowienia - ważne jest co innego: kaleki człowiek dostrzega w Jezusie kogoś więcej niż tylko nauczyciela i cudotwórcę. Rozpoznaje w Nim Syna Dawidowego, obiecanego Mesjasza, potrafi przebić się poza zasłonę rzeczywistości weryfikowalnej empirycznie i dostrzec istotę. Ten, który "siedział przy drodze", zanurzony w stagnacji i własnej niemocy, teraz wstaje i podąża za Nim. "Zrzuca z siebie płaszcz" - staje przed Jezusem w całej swojej bezradności i nędzy. Ryzykuje wszystko. Zostaje uzdrowiony. Wyrwany z bezwładu "idzie za Jezusem". Określenie to prawie zawsze w narracji Ewangelii użyte jest w kontekście powołania ucznia. Bartymeusz staje się nim, ponieważ uwierzył, że Ten, który przywrócił mu wzrok, może mu ofiarować nieskończenie więcej: życie wieczne.
Uniwersalizm Dobrej Nowiny polega m.in. na tym, że każdy może się w niej odnaleźć, przejrzeć się w niej jak w lustrze. W świecie zdominowanym przez media może się czasem wydawać, iż rację mają ci, którzy głośniej krzyczą, zalewają falą argumentów "nie do odrzucenia", tłumią bądź wykpiwają wszelkie symptomy rzeczywistości, których nie da się zweryfikować wprost. Po Bartymeuszu też deptano. Pielgrzymi uciszali go. Mieli konkretny cel podróży: Jerozolima, świątynia, oddanie czci Bogu. To im wystarczało. Schemat był zbyt utwierdzony, by udało się z niego wyjść. Przegapili coś niezwykle ważnego: szukali Go daleko, a On był razem z nimi. Niestety, nie rozpoznali Go. To częsty błąd chrześcijan. Wiara nie jest jedną z dziedzin wiedzy, nie ma ambicji wyjaśniania niuansów świata. Od tego są nauki szczegółowe. Nie chodzi też o to, by prześcigać się w argumentach, posługiwać się marketingowymi sztuczkami, dać się wciągnąć w bezsensowny dialog pustosłowia. Zmysły człowieka to okno na świat - kto się im jednak bezwzględnie podda, może skutecznie jego obraz zaciemnić. Wiara to trwanie u stóp Tajemnicy. Kto to zrozumie, przejrzy.
ks. Paweł Siedlanowski
"Nasz Dziennik" 2009-10-24

Autor: wa