Chuligaństwo w zamian za piwo
Treść
W nocy z poniedziałku na wtorek mężczyzna, który przyjechał na motocyklu pod Pałac Prezydencki, uderzył jednego z obrońców krzyża kaskiem. Policja zainterweniowała, ale dopiero gdy została o to wyraźnie poproszona. Nie spisując zeznań świadków, zabrała motocyklistę do radiowozu.
Na Krakowskim Przedmieściu niemal każdego dnia osoby czuwające przy krzyżu doświadczają agresywnych zachowań. Po co w takim razie ściągnięto w to miejsce dziesiątki funkcjonariuszy?
Relacje osób czuwających przy krzyżu różnią się od informacji uzyskanych od rzeczników prasowych Straży Miejskiej m.st. Warszawy oraz Komendy Stołecznej Policji. Według pani Anny, mieszkanki Warszawy, w okolicy krzyża często pojawia się mężczyzna, który gromadzi młodych ludzi, aby ci zaczepiali modlących się na Krakowskim Przedmieściu w intencji godnego upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. Zachęca ich do tego, oferując w zamian na przykład piwo. Według naszej rozmówczyni, w takich sytuacjach nie widać zainteresowania straży miejskiej bezpieczeństwem osób tam przebywających.
Sytuacja, choć spokojniejsza niż w sierpniu, nadal jest niepokojąca. Na pewno nie pomaga, gdy obronę krzyża politycy lewicy, jak m.in. Katarzyna Piekarska z SLD i Kazimierz Kutz z PO, nazywają - w telewizji publicznej - zarzewiem faszyzmu i wojny domowej.
Monika Niżniak, rzecznik prasowy stołecznej straży miejskiej, poinformowała "Nasz Dziennik", że od 3 sierpnia straż miejska odnotowała 199 zdarzeń w okolicy Pałacu Prezydenckiego. Jak podkreśliła, straż miejska interweniuje w uzasadnionych przypadkach, gdy dojdzie do naruszenia powszechnie obowiązujących przepisów prawa. Są to przede wszystkim agresywne zachowania, bójki, znieważanie miejsc pamięci narodowej, używanie słów nieprzyzwoitych lub umieszczanie nieprzyzwoitych treści, zaśmiecanie. Rzecznik dodaje, że strażnicy sprawdzają wszystkie zgłoszenia przekazane funkcjonariuszom z patroli przebywających na Krakowskim Przedmieściu lub pozostawione pod numerem alarmowym 986, bez względu na status osoby zgłaszającej.
Również zdaniem rzecznika prasowego Komendy Stołecznej Policji podinspektora Macieja Karczyńskiego, nie ma żadnych zaniedbań ze strony policji, ponieważ zawsze, gdy łamane jest prawo, funkcjonariusze interweniują. Jak zaznacza, po wylegitymowaniu osób biorących udział np. w przepychankach, najczęściej nikt nie chce składać oficjalnego zawiadomienia. Policja, według Karczyńskiego, nie wchodzi w konflikt, ale stoi na straży bezpieczeństwa.
Maria Karaś
Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2010-09-15
Autor: jc