Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chuliganeria rządzi francuską ulicą

Treść

Minął rok od rozruchów młodzieży arabskiej z listopada 2005 r. i nie udało się wyeliminować przyczyn napięć z ulic francuskich miast. Groźba powtórki masowych zajść jest zupełnie realna, a policja staje się coraz częściej obiektem ataków młodocianych chuliganów. Wbrew pokładanym wcześniej nadziejom, nie ustały burdy na ulicach, socjologowie zaś coraz rzadziej przebąkują o ideologicznym podłożu niepokojów, wskazując na nieskuteczność, wręcz demoralizujący wpływ lewicowych programów wychowania. Francuska demokracja z trudem opiera się przestępczości na ulicach. Zdeprawowana młodzież stała się ważnym czynnikiem destabilizującym życie społeczno-polityczne. Kryminalizacja ulicy i muzułmański ekstremizm, znajdujący coraz liczniejsze poparcie wśród licznej mniejszości arabskiej, to najnowsze plagi Francji. Lewicowe władze, które wcześniej kokietowały rozwydrzonych ekstremistów, przecierają oczy.
Francuscy policjanci coraz częściej obawiają się o swoje życie. Na jednym z paryskich przedmieść doszło w ubiegłą niedzielę do nowych starć między policją a rozwydrzonymi nastolatkami. Czterdziestu młodocianych przestępców zapaliło samochód, a następnie napadło na autobus, wybijając w nim wszystkie okna. Autobus również stanął w płomieniach, zaś kierowca ratował się ucieczką. W ubiegły piątek w Epinay-sur-Seine (departament Seine-Saint-Denis) brygada antykryminalna (BAC) wyruszyła na poszukiwanie złodziei okradających ciężarówki. Tymczasem policyjny radiowóz zablokowało 30 chuliganów wyposażonych w metalowe pręty i białą broń. Policjanci zmuszeni zostali do oddania strzałów w obronie własnej. Dwóch z nich zostało ranionych w twarz kamieniami.
Do systematycznych ataków na stróżów porządku publicznego dochodzi też w innych podparyskich miejscowościach. Najczęściej ma to miejsce w takich miastach, jak m.in. Tarterźt, Mureaux, Corbeil-Essonnes czy Saint-Denis. Zdaniem sekretarza generalnego związku FO-Police, Nicolasa Camte, "zajścia z policją nie mają charakteru wyjątkowego. Obserwuje się zjawisko ich generalizacji". Policja uważa też, że mnożenie ataków i agresji ma m.in. na celu przyciągnąć uwagę francuskich środków masowego przekazu. W opinii policyjnego związku Alliance, obecne "ataki świadczą dobitnie, że nie chodzi w nich o domaganie się zwiększenia pomocy i opieki socjalnej dla młodych ludzi. Są one dowodem na to, że wydano wojnę Republice Francuskiej". Przewodniczący Alliance, Lo?c Lecouplier, ostrzega, że policja "porusza się po ostrzu brzytwy" i "codziennie ryzykuje życiem", a "celem chuliganów jest ich zabicie i zniszczenie". Policja zwraca uwagę na bardzo częste przypadki nieskutecznego wymiaru sprawiedliwości. Podaje się przykład skazanego aż przez 34 sądy osobnika, który mimo to jest na wolności.
W tej sytuacji Krajowy Związek Oficerów Policji (SNOP) zwrócił się z apelem o zwiększenie obsady kadrowej policyjnych środków technicznych w najbardziej zapalnym departamencie Seine-Saint-Denis. Zaniepokojony premier Dominique de Villepin spotkał się w ubiegłym tygodniu z przedstawicielami pracowników socjalnych z regionu paryskiego. Zwrócił uwagę na potrzebę usprawnienia koordynacji między wszystkimi służbami państwowymi dla zwiększenia skuteczności akcji prewencyjnych. Zapowiedział też zwołanie 11 listopada narady z udziałem prefektów, szefów policji i prokuratorów.

Agresja bandytów i strach uczciwych
Mimo spektakularnych zapewnień ministra spraw wewnętrznych Nicolasa Sarkozy'ego o zrobieniu czystki z bandami chuliganów na peryferiach wielkich francuskich aglomeracji nic nie wskazuje na to, by poprawiła się sytuacja bezpieczeństwa przeciętnego mieszkańca Francji. O ile statystyki wykazują generalny, kilkuprocentowy spadek przemocy, o tyle w zadziwiająco szybkim tempie rośnie liczba ataków na pasażerów transportu miejskiego i mieszkańców miejskich osiedli. Agresja i wandalizm rozprzestrzeniają się we Francji także w coraz większym zakresie na jej prowincji. Według raportu sporządzonego przez Unię Transportu Publicznego (UTP), w roku 2005 skala tych zjawisk wzrosła o 8,9 proc. w stosunku do roku 2004. W małych miastach chuligaństwo zwiększyło się aż o 25,8 proc., a w dużych - o 10 proc. W transporcie miejskim zanotowano 3,2-procentowy wzrost fizycznych ataków na jego personel. Z tego powodu pracownicy transportu byli łącznie 24 992 dni na zwolnieniach lekarskich.
Skutki pogorszenia się bezpieczeństwa odczuwają również nasi rodacy przebywający we Francji. Student Paweł C., mieszkający w Boulogne, w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" opowiedział, że na jednej z ulic cieszącego się dotąd bezpieczeństwem podparyskiego miasta został zatrzymany przez dwóch młodych chuliganów arabskiego pochodzenia, którzy pod groźbą użycia siły zażądali od niego pieniędzy. Nie mając wyjścia, dał im swoje ostatnie 50 euro.
Agresorzy potrafią swoją ofiarę dopaść nawet u drzwi jej domu. Przydarzyło się to powracającej z zakupów 47-letniej Krystynie W., mieszkającej w Epinay-sur-Seine koło Paryża. Chuligani zaatakowali ją na jej podwórzu. Przewrócili ją na ziemię i kopali. Zabrali jej karty bankowe i pozostałe dokumenty. Atakując ją, chuligani liczyli na duże pieniądze. Najwyraźniej wiedzieli, że polskie małżeństwo prowadzi z powodzeniem od kilku lat dobrze prosperującą firmę budowlaną.
Rozszerzająca się agresja sprawia, że bardziej zamożni ludzie uciekają do drogich, bezpiecznych dzielnic. Pogarsza to sytuację pozostałych obywateli, którzy z trudem potrafią zapłacić systematycznie rosnący miesięczny czynsz mieszkaniowy w tańszych osiedlach socjalnych.

Czystki na Roissy
W kwietniu ukazała się we Francji książka przewodniczącego Ruchu na Rzecz Francji (MPF), Philippa de Villiers, zatytułowana "Meczety Roissy", w której przedstawiał skandaliczny stan bezpieczeństwa jednego z podparyskich lotnisk zatrudniającego rzesze wyznawców skrajnego islamu. Książka spotkała się ze "standardową" ostrą krytyką partii lewicowych, które - jak się należało spodziewać - odebrały ją jako kolejny przejaw rasizmu i nietolerancji ze strony MPF. Do chóru głosów krytycznych dołączył również lewicowy rząd, zarzucając Philippe'owi de Villiers przesadę i zapewniając o pełnym bezpieczeństwie lotniska.
Kolejne miesiące dowiodły jednak, że to przewodniczący MPF miał rację. Rząd dokonał precyzyjnej kontroli i w jej efekcie zamknął wszystkie nielegalne meczety znajdujące się na Roissy. Okazało się też, że zabierający w nich głos muzułmańscy duchowni głosili często hasła wrogie Francji. Zaniepokojone władze od dłuższego czasu weryfikują pracowników obsługi tego portu lotniczego. Posypały się decyzje anulujące prawo wstępu na jego obszar licznym osobom, głównie wyznania muzułmańskiego. Od sierpnia do 20 października br. zakaz pobytu na terenie obiektu otrzymało 58 jego pracowników. Minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy przyznał, że zwolnione przez władze osoby stwarzały poważne zagrożenie dla podparyskiego aeroportu. Jego opinię podziela zastępca prefekta odpowiedzialnego za bezpieczeństwo lotniska w Roissy, Jacques Lebrot. Stwierdził on, że decyzje podjęto na podstawie sprawdzonych informacji, z których wynika, iż duża część ludzi zwolnionych z obsługi przebywała na szkoleniach w obozach w Pakistanie.
Poglądów rządu i administracji lotniska nie podzielają centrale związkowe. Ich zdaniem, zwolnieniom towarzyszyły głównie przesłanki religijne, które nie mają racjonalnych uzasadnień. Związki zawodowe zapowiedziały na 7 listopada zwołanie zebrania, na którym zostanie omówiona akcja protestu wobec obecnej polityki kadrowej. Przewidziana jest ona na koniec listopada.
Francja znajduje się obecnie w okresie przedwyborczym. Nowe elekcje, parlamentarna i prezydencka, odbędą się wiosną 2007 roku. Jednym z głównych motywów kampanii wyborczej będzie na pewno wewnętrzne bezpieczeństwo obywateli. Czy fiasko wcześniejszych prób pobłażania, lekceważenia, a nawet kokietowania rozwydrzonej młodzieży przełoży się na stanowczość przyszłych władz?
Franciszek L. Ćwik

"Nasz Dziennik" 2006-10-24

Autor: wa

Tagi: chuligani podparyskie miasta policja