Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chrzest w Duchu Świętym

Treść

Miejsce, gdzie Jan udzielał chrztu nawrócenia, znajduje się na pustyni niedaleko Jerycha, na terenie jednej z największych depresji na świecie – 300 m poniżej poziomu morza. Dziś, gdy pielgrzymi podążają tam autostradą z Jerozolimy (położonej blisko 800 m n.p.m.), praktycznie cały czas jadą w dół. Bibliści zauważają, że w topografii Ziemi Świętej można odnaleźć głębszy sens: aby dokonało się w człowieku nawrócenie, by mógł usłyszeć głos Wołającego, musi on zejść w „depresję” swojej egzystencji – do jej „nizin”, często skrzętnie na co dzień skrywanych, maskowanych pewnością siebie, wyznać grzech, dostrzec własną nędzę i niewystarczalność. To jest konieczny – pierwszy! – warunek nawrócenia. Przed Bogiem można stanąć tylko w prawdzie. Każda inna postawa będzie bezowocna.

Czy słuchacze Jana, który przyszedł „przygotować drogę Panu”, byli świadomi konieczności owej przemiany? Raczej tak, choć wyobrażenia oczekiwanego przez nich Mesjasza różniły się znacząco od tego, co dopełniło się w Jezusie Chrystusie. Czy my, udając się do swoich świątyń, aby wziąć udział w rekolekcjach adwentowych i przystąpić do sakramentu pokuty, jesteśmy gotowi, by zejść z piedestału pychy, rutyny, zacząć „prostować ścieżki swojego życia” dla Niego?

Bóg daje nam kolejną szansę. Wykorzystajmy ją. Zbyt wiele jest poplątanych ścieżek w naszej rzeczywistości. Zbyt wiele cierpienia i ludzkiej krzywdy, coraz większe góry i doliny – a pomiędzy nimi przepaście nie do przebycia. Po ludzku nie da się ich zasypać, może to stać się tylko wtedy, gdy oddamy inicjatywę Chrystusowi. Nawrócenie zakłada pewien duchowy kryzys. To, co stare – obnażone, wydobyte na światło dzienne – musi umrzeć w nas. Dopiero wtedy może zaistnieć nowy początek. „Wtedy się chwała Pańska objawi, razem ją wszelkie ciało zobaczy” – woła prorok Izajasz. Dopiero wtedy też zrozumiemy, że wszelkie działania, mające doprowadzić do poprawy warunków ludzkiego bytu, mają swój początek w wewnętrznej przemianie człowieka.

ks. Paweł Siedlanowski
Nasz Dziennik, 6 grudnia 2014

Autor: mj