Chrześcijańska Demokracja coraz mniej chrześcijańska
Treść
Grupa polityków skupiająca się w największej frakcji Parlamentu Europejskiego, czyli EPP (European Popular Party) lubi się określać mianem chadecji, czyli chrześcijańskiej demokracji. W rzeczywistości jednak w nazwie ugrupowania, które w wolnym tłumaczeniu znaczy Europejska Partia Ludowa, określenie "chrześcijański" się nie znajduje. Z jednej strony może to i dobrze, gdyż częstokroć postępowanie jej przedstawicieli dalekie było od zasad chrześcijańskich.
Najbardziej wyrazistym tego przykładem było ugięcie się przed protestami lewicowych deputowanych i środowisk homoseksualnych wobec kandydatury Włocha Rocco Buttiglionego na stanowisko unijnego komisarza sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Powodem frustracji lewego skrzydła PE były stwierdzenia Buttiglionego w czasie rutynowych przesłuchań kandydatów na komisarzy, który zauważył, że aktywność homoseksualna jest moralnym nieporządkiem, który on, jako wierzący, uważa za grzech. Jego zapewnienia, iż mimo swoich poglądów będzie respektował ustawodawstwo poszczególnych krajów unijnych, nie interesowały już nikogo. Wówczas to chadecja ugięła się przed krzykami homoseksualnego lobby i pospiesznie wycofała kandydaturę Buttiglionego.
Nie dość że przedstawiciele EPP nie potrafili obronić polityka swojego ugrupowania, który otwarcie mówił, czym według chrześcijaństwa jest homoseksualizm, posunęli się do poddania pod głosowanie rezolucji, w której PE "stanowczo potępia wypowiedzi papieża Benedykta XVI, w których zabronił korzystania z prezerwatyw i ostrzegał, że używanie kondomów mogłoby nawet zwiększyć niebezpieczeństwo zarażenia". Na całe szczęście część europosłów "opamiętała się" i nie zagłosowała za tak skandaliczną rezolucją. Nie przeszkodziło to jednak czołowym chadekom, jak choćby kanclerz Niemiec Angeli Merkel, w publicznym krytykowaniu Papieża tylko za to, że przypomniał nauczanie Kościoła w kwestii AIDS.
Najbardziej niepokojące jest jednak to, że "nowoczesna europejska chadecja" w celu zdobycia głosów gotowa jest na bardzo znaczącą korektę swoich poglądów. Już za poprzedniej kadencji jasno można było zauważyć dużo bardziej liberalne podejście tej frakcji do kwestii aborcji czy związków jednopłciowych. Wiele rezolucji PE przyznających kobiecie "prawo do decydowania o własnym ciele" spotykało się z poparciem dzisiejszych "chrześcijańskich" demokratów. Podobnie było z dokumentami potępiającymi tzw. mowę nienawiści wobec homoseksualistów, które stają się otwartą drogą do prześladowania katolików i innych chrześcijan, w tym kapłanów, którzy będą nazywać homoseksualizm grzechem i protestować przeciwko choćby uznawaniu związków jednopłciowych za "małżeństwa".
Z dwuczłonowej nazwy ugrupowania sens wydaje się mieć dziś już tylko słowo "demokratyczna". A w zasadzie powinno zostać przemianowane na "bardzo demokratyczna". Bowiem w PE to liczba głosów, a nie obiektywna prawda decyduje np. o tym, czy człowiek poczęty jest człowiekiem, czy grzech jest grzechem i czy Ojciec Święty może bronić nauczania Kościoła w sprawach moralności.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-06-10
Autor: wa