Chrześcijanie razem przeciw Obamie
Treść
Dla katolików i wielu ewangelików w USA nadszedł zapowiadany czas, kiedy chrześcijanie będą musieli wypowiedzieć obywatelskie posłuszeństwo, kiedy będą musieli wybierać między Bogiem a Cezarem. Zobowiązaliśmy się oddawać Cezarowi, co cesarskie, ale pod żadnym pozorem nie oddamy Cezarowi tego, co należne jest Bogu - z taką deklaracją zwrócili się do współbraci ewangelików w Stanach Zjednoczonych Chuck Colson i Timothy George, znani działacze chrześcijańscy, którzy w ten sposób wyrażają sprzeciw wobec forsowanych przez administrację Baracka Obamy nowych zapisów łamiących prawo do wolności sumienia i wyznawania religii.
Po zdecydowanym proteście katolickich biskupów wobec ustawy ubezpieczeniowej nakładającej na każdego pracodawcę, w tym także instytucje kościelne i religijne, obowiązek zapewnienia swoim pracownikom ubezpieczenia pokrywającego koszty sterylizacji, antykoncepcji i środków wczesnoaborcyjnych, głos zabrali przedstawiciele ewangelików. W piśmie wystosowanym do współbraci czytamy między innymi: "My, ewangelicy, musimy jednoznacznie stanąć w jednym szeregu z naszymi rzymskokatolickimi braćmi i siostrami. Kiedy władza łamie prawo do wolności religijnej jednej grupy, zagraża to wolności wszystkich". Autorzy powołują się na katolickich biskupów, którzy zapowiedzieli, że nie podporządkują się niesprawiedliwym zapisom. Jak zauważyli, bezkompromisowa postawa katolickich pasterzy jest bardzo odważna, szczególnie w sytuacji, kiedy wiadomo, że kary za wypowiedzenie przez nich posłuszeństwa wobec decyzji państwowych będą bardzo surowe. "Katolickie szpitale, uniwersytety oraz inne organizacje będą zmuszone do zapłacenia grzywny (w wysokości 2 tys. dolarów za pracownika) za odmowę wykupienia ubezpieczenia, które jest sprzeczne z nauczaniem ich Kościoła" - czytamy w komunikacie. Jak informują jego autorzy, w wyniku nowych uregulowań prawnych niektóre instytucje po prostu zostaną zamknięte. Oznacza to, że wielu ludzi będących w potrzebie nie uzyska już więcej pomocy. Colson i George podkreślają, że to nie tylko organizacje katolickie poniosą karę za niesienie pomocy ludziom bez względu na ich wyznanie. Colson jako założyciel organizacji Prison Fellowship, której celem jest docieranie z Dobrą Nowiną do więźniów, zauważa, że ustawa uderzy również w tę instytucję zatrudniającą blisko 180 osób.
"Trzy lata temu, kiedy [w zespole grupującym przedstawicieli prawosławia, katolicyzmu i protestantyzmu] wspólnie opracowywaliśmy Deklarację Manhattańską, przepowiadaliśmy, że nadejdą czasy, kiedy chrześcijanie będą musieli stawić czoła bardzo realnej perspektywie obywatelskiego nieposłuszeństwa - że będziemy musieli wybrać stronę: Bóg albo Cezar. Z pewnością dla katolików i wielu z nas, ewangelików, te czasy nadeszły" - czytamy w liście. Mając tę świadomość, jego autorzy zwracają się do współbraci, by wystąpili przeciwko niesprawiedliwym zapisom ustawy, które łamią podstawowe prawo do wolności. Colson i George zaproponowali w tym celu podjęcie czterech kroków.
Po pierwsze, zachęcają do podpisania petycji do prezydenta Baracka Obamy w sprawie zwolnienia z haniebnego obowiązku wszystkich pracodawców kościelnych.
Po drugie, proszą o pisanie w tej sprawie do polityków zasiadających w Kongresie.
Po trzecie, zwracają się z prośbą o dołączenie swojego podpisu pod wspomnianą Deklaracją Manhattańską, która wzywa chrześcijan do zjednoczenia się i poparcia prawd dotyczących świętości życia ludzkiego, uznających małżeństwo za jedność kobiety i mężczyzny oraz potwierdzających prawo do wolności sumienia i religii. Jak zauważają, deklarację podpisało dotąd 500 tys. osób, które zobowiązały się "oddawać Cezarowi, co cesarskie, ale pod żadnym pozorem nie oddawać Cezarowi tego, co należne jest Bogu".
Po czwarte wreszcie, Colson i George proszą o modlitwę, by Bóg odmienił serca i umysły prezydenta oraz pracowników jego administracji. "Nie przesadzamy, kiedy mówimy, że jest to największe zagrożenie wolności religijnej, jakie do tej pory miało miejsce" - podkreślają. Na zakończenie autorzy cytują słowa Martina Niemöllera, niemieckiego pastora, który więziony w obozie w Dachau napisał: "Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą. Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było".
Anna Bałaban
Nasz Dziennik Środa, 15 lutego 2012, Nr 38 (4273)
Autor: au