Chrystus Zmartwychwstały jest naszym uspokojeniem
Treść
To Ja jestem, nie bójcie się!
Spokój, z jakim Pan Jezus mówi te słowa, odsłania prawdziwą relację Boga do nas. Sama scena jest tutaj bardzo wymowna: ciemności, wzburzenie jeziora, borykanie się uczniów z przeciwnymi falami i na tym tle postać kroczącego po falach Jezusa. Kiedy się zbliża, nie tylko nastaje wyciszenie, ale od razu przybicie do drugiego brzegu. Burza, trudy… to wszystko rozgrywa się na płaszczyźnie naszego zmagania się z siłami natury i w relacjach pomiędzy ludźmi, całkowicie zatopionymi w tym, co przeżywają na świecie. Kiedy świat nas przygniata, można całkowicie ulec tej presji i nosić w sobie taką burzę.
Postać Jezusa krocząca po falach ukazuje, że istnieje coś innego, coś przekraczającego to, co tylko naturalne. W tym wymiarze istnieje spokój, bezpieczeństwo. Tym bezpieczeństwem jest On, Syn Boży. Ta scena wspaniale ilustruje sytuację po zmartwychwstaniu. Otóż nasze życie „w cieniu i mroku śmierci” jest pełne lęku, właśnie takiego, jakiego doznawali uczniowie w łodzi. Chrystus Zmartwychwstały jest uspokojeniem i drogą do „drugiego brzegu”. On swoim pojawieniem się wszystko ucisza. Tak było z bólem Marii Magdaleny, z uczuciem rezygnacji uczniów z Emaus, z załamaniem apostołów. Zmartwychwstały, przychodząc, wszystko ucisza. Świat i życie na nim zaczynają wyglądać zupełnie inaczej. To przybicie do brzegu ilustruje chrześcijańskie: „już, choć jeszcze nie”.
Dzisiejsze czytania liturgiczne: Dz 6, 1-7; J 6, 16-21
Wydaje się, że zbyt mocno przejmujemy się owym „jeszcze nie”. Stąd jakieś pretensje, żale… A przecież „już” otrzymaliśmy życie w Zmartwychwstałym, już jesteśmy jego uczestnikami i od nas zależy, na ile będziemy z niego korzystać. Tutaj, na ziemi, oznacza to przede wszystkim: będziemy według jego dynamiki żyli. Niezmiernym zagrożeniem dla nas jest sprowadzenie naszej wiary do idei. Może szlachetnej, która nas zachwyca i być może inspiruje, ale jednak tylko idei. A wiara to przede wszystkim życie tym, czemu zawierzamy.
Papież Jan Paweł II był człowiekiem, który żył wiarą, żył treścią wiary, wprowadzając ją w swoje życie, a nie jedynie głosząc piękne słowa . I chyba dlatego jego śmierć przyniosła taką niesamowitą reakcję ludzi. Wszyscy wiedzieli, że odchodzi do domu Ojca. Doświadczenie jego umierania było pełne powagi i pokoju. Jego odejście mówi też bardzo dużo o nas samych. Wpierw o tęsknocie za życiem wiarą, a nie jedynie ślizganiem się po jego powierzchni, a także o potrzebie ojca na drodze wiary.
Włodzimierz Zatorski OSB | Jesteśmy ludźmi
Źródło: ps-po.pl, 18.04.2015
Autor: mj