Chore dzieci mogą poczekać?
Treść
Połowa młodych pacjentów na szpitalnych oddziałach, mniej niż jedna piąta przyjmowana w poradniach - tak od początku zeszłego tygodnia funkcjonuje Dziecięcy Szpital Kliniczny im prof. Antoniego Gębali w Lublinie, największe i najnowocześniejsze centrum pediatryczne w makroregionie lubelskim.
- Osobiście uważam, że nie powinno to tak wyglądać - powiedziała nam dr Jolanta Niewiedział, dyrektor ds. lecznictwa DSK w Lublinie. - Zawsze kiedy odbywały się strajki, akurat szpitale dziecięce były wyłączone ze względu na szczególną sytuację. Muszę się przyznać, że do ostatniej chwili czekaliśmy na tego typu decyzję. Niestety, centrala strajkowa takiej nie podjęła.
Szpital dziecięcy, podobnie jak pozostałych 17 strajkujących placówek służby zdrowia na Lubelszczyźnie, pracuje w trybie świątecznym. Zgodnie z zaleceniem centrum strajkowego, wszystkie operacje planowe i przyjęcia diagnostyczne zostały wstrzymane, przyjmowani są jedynie pacjenci w stanach nagłych. Nie jest to protest wyłącznie lekarzy, lecz całego personelu, gdyż o strajku zdecydowali członkowie wszystkich 5 związków zawodowych działających na terenie placówki, którzy w referendum opowiedzieli się za strajkiem.
- Zwykle na oddziałach mamy codziennie prawie 450 pacjentów. Z powodu strajku ta liczba została zredukowana o połowę, do ok. 200-250 dzieci - mówiła dr Jolanta Niewiedział. - Generalnie nie działa też poliklinika, ale oczywiście w pewnych okolicznościach pacjenci są przyjmowani, np. w stanach nagłych, wymagających przepisania preparatów, podejmowania procedur, które mogą być przeprowadzone wyłącznie przez naszą poradnię. Dotyczy to w znacznej mierze pacjentów ze schorzeniami alergologicznymi, u których jest prowadzone odczulanie. Oczywiście kontynuowane są takie procedury, których przerwanie jest niewskazane. Funkcjonuje poradnia onkologiczna, traumatologiczna, są przyjmowani wszyscy pacjenci z urazami.
W sumie, według wyliczeń dyrekcji, w przyszpitalnych poradniach przyjmowanych jest od 15 do 20 proc. pacjentów.
Gwarny zwykle hol szpitala w piątek przed południem świecił pustkami. Po mniej więcej pół godzinie oczekiwania ze szpitala wyszła rodzina z ok. 10-letnim chłopcem.
- Przyjechaliśmy z województwa podkarpackiego, syn jest po poważnej operacji, przyjęto nas w poradni, ale przepadła wizyta u profesora, gdyż z powodu strajku nie miał dostępu do dokumentacji - mówiła ze smutkiem matka dziecka. - Taki kawał drogi przejechaliśmy i nie załatwiliśmy wszystkiego, tak być nie powinno - dodała.
- Mają rację, że strajkują, jak można pracować za takie pieniądze? My jesteśmy z nimi - powiedział młody człowiek, który z żoną i malutką córeczką opuszczał szpital.
- Generalnie odczuwamy duże poparcie dla działań środowiska lekarskiego, mamy wiele tego rodzaju deklaracji ze strony rodziców, choć są oczywiście pacjenci, którzy są bardzo zaniepokojeni całą tą sytuacją - przyznała dr Niewiedział.
Pani dyrektor zapewniła, że o trybie pracy szpitala rodzice są informowani telefonicznie. Najczęściej sami dzwonią, pytają i uzgadniają dalszy tryb postępowania. - My prosimy z kolei o to, aby byli z nami w stałym kontakcie telefonicznym, abyśmy mogli natychmiast po zakończeniu strajku podjąć działalność, oczywiście z wyznaczeniem w miarę szybkiego terminu kolejnej wizyty - powiedziała.
Otwarty 9 lat temu Dziecięcy Szpital Kliniczny w Lublinie to najbardziej nowoczesna pediatryczna placówka ochrony zdrowia w makroregionie środkowowschodnim. Dysponuje 440 łóżkami zgromadzonymi w 18 wysokospecjalistycznych oddziałach-klinikach. Przyjmuje rocznie ok. 21 tys. małych pacjentów. W tym samym czasie wykonuje się tu ponad 6 tys. operacji z zakresu chirurgii, ortopedii, otolaryngologii oraz ok. 200 tys. różnego rodzaju badań diagnostycznych. W strukturze szpitala funkcjonuje poliklinika skupiająca 23 specjalistyczne poradnie, w których rocznie udzielanych jest ok. 98 tys. porad lekarskich. Szpital zatrudnia 189 lekarzy, 450 pielęgniarek i salowych oraz 258 osób pozostałego personelu.
Adam Kruczek, Lublin
"Nasz Dziennik" 2006-05-22
Autor: ab