Chodzi o przyszłość mediów publicznych
Treść
Z Krzysztofem Czabańskim, prezesem zarządu Polskiego Radia SA, rozmawia Marcin Austyn Pod koniec września została podjęta nieudana próba odwołania Pana z funkcji prezesa Polskiego Radia oraz Jerzego Targalskiego z funkcji wiceprezesa PR. Czy ten wniosek może zostać ponowiony? - Wydaje mi się, że tak. Rada Nadzorcza zbierze się już 25 października i moim zdaniem, taka próba zostanie ponowiona. Co takiego się stało, że część RN dąży do zmian w zarządzie? - Oficjalne przyczyny takich działań uzasadniane były publicznie przez obecnego przewodniczącego RN pana Adama Hromiaka. To bardzo ciekawe, bo głównym zarzutem wobec mnie i wiceprezesa Targalskiego jest nieuzyskanie skwitowania ze strony ministra skarbu Aleksandra Grada. Pragnę jednak przypomnieć, że nie uzyskaliśmy tego skwitowania w momencie, kiedy pan minister skorzystał z pretekstu stworzonego mu przez pana Hromiaka w postaci odwołania od umorzenia przez prokuraturę postępowania dotyczącego rzekomej próby sfałszowania protokołu z posiedzenia zarządu. Wprawdzie to postępowanie zostało umorzone po raz drugi i ostatecznie, ale minister miał pretekst, by nie udzielić nam absolutorium. Adam Hromiak dostarczył pretekstu ministrowi, a teraz minister dostarczył pretekstu panu Hromiakowi. Mamy więc tu do czynienia ze swego rodzaju perpetum mobile prowokacji. Czy sprawa ma tło polityczne? - Pan Hromiak i ludzie, którzy go popierają w RN, są to osoby kiedyś rekomendowane przez Samoobronę do RN, prawdopodobnie związane z lewicą, i myślę, że na zapleczu dochodzi do pewnych układów. Chcę tu przy okazji dodać, że pan minister będzie miał duże kłopoty w sądzie gospodarczym, kiedy przyjdzie mu uzasadnić fakt odmowy skwitowania za rok 2007 dwóm członkom zarządu, podczas gdy udzielił takiego skwitowania całej RN oraz dwóm pozostałym członkom zarządu. Ta sprawa jest tu jednak mniej istotna. A może chodzi o Pana sprzeciw wobec projektów PO zmiany ustawy medialnej? - Myślę, że nie chodzi tylko o ustawę, ale o całe Polskie Radio. Dla PO, rządu, dla ministra skarbu jest sprawą prestiżową, by pozbyć się prezesów mediów publicznych, którzy protestują przeciwko polityce PO wobec tych mediów. Jak wiemy, klęską PO zakończyła się próba nowelizacji ustawy medialnej - i w tym widzę jeden powód podejmowanych wobec mnie działań. Drugi, to rzeczywiste plany obecnego rządu wobec mediów publicznych, w których chodzi o marginalizację, jeśli nie wręcz o likwidację mediów publicznych, o czym najlepiej świadczą pomysły, które przedstawiane są w ministerstwie kultury. Zespół powołany przez ministra, który przedstawił założenia do nowej ustawy medialnej, de facto chce rozparcelować TVP (tzn. pozbawić ją ośrodków regionalnych) i okroić ją o jeden program. Ponadto według zaprezentowanych planów oddaje się większości rządzącej prawo decydowania o pieniądzach dla mediów publicznych, bo przecież podział środków ma się dokonywać w ramach budżetu - to jest najlepszy sposób "wzięcia za twarz" tych mediów. Trzecia sprawa: PO w swojej wizji świata nie ma miejsca dla mediów utrzymywanych z daniny publicznej. Ich interesuje rynek medialny jako rynek mediów prywatnych, komercyjnych. Ja się z taką wizją nie zgadzam i stanowi to z pewnością wyraźne zderzenie z rządową koncepcją mediów. Nie dziwi mnie więc, że rząd dąży do naszego odwołania. Ponadto w PR jest spór o to, co robić, kiedy maleją wpływy z abonamentu. One maleją, bo taka jest polityka rządu, żeby abonamentu nie ściągać. W tym roku zabraknie nam około 35 mln złotych. Mamy z poprzednich lat wypracowane oszczędności w granicach 40 mln zł, które chcieliśmy przeznaczyć na rozwój techniki radiowej i wejście w techniki multimedialne. Jest pytanie: czy oszczędności przeznaczać na uzupełnienie mniejszych wpływów z abonamentu, czy też trzymać je dalej w skarpecie po to, by wynik księgowy radia nie był ujemny? Moim zdaniem, oszczędności trzeba wykorzystać, bo one mogą uratować charakter radia i jego poziom merytoryczny. Brutalne cięcie wydatków oznaczałoby skomercjalizowanie radia i wyrzucenie z niego dużej części programów misyjnych. Ponieważ twardo stoję na stanowisku, że tych pieniędzy trzeba użyć i to czynię, to myślę, że jest to dodatkowy powód, żeby nasilić działania na rzecz mojego odwołania. Czy kolejna próba odwołania Pana i wiceprezesa Targalskiego ma teraz szanse powodzenia? - Zdeterminowana w kwestii naszego odwołania grupa związana z Samoobroną ma w RN trzy głosy. Czy zdoła ona przyciągnąć jeszcze dwa głosy, żeby co najmniej nas zawiesić, czy może trzy głosy, by nas odwołać? Tego nie wiem. Moim zdaniem, na uzyskanie sześciu głosów raczej nie ma szans, ale pięć - jest realne. Decydujące będzie zachowanie dwóch członków RN rekomendowanych kiedyś przez LPR. Prawdę mówiąc, byłoby dziwne, gdyby LPR chciała się przyłączyć do marginalizacji czy likwidacji mediów publicznych. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-10-17
Autor: wa