Choć kampanii wyborczej jeszcze formalnie nie ma, to faktycznie trwa ona w najlepsze
Treść
Chociaż premier Jarosław Kaczyński jeszcze nie ogłosił terminu wyborów samorządowych, co oficjalnie rozpocznie kampanię wyborczą, ta trwa w najlepsze. Oczywiście nieformalnie, finansowana z pieniędzy nie komitetów wyborczych, ale partii politycznych. Na takie obchodzenie prawa zezwala ordynacja i nikomu nie zależy na zmianie tych przepisów. Najwięcej korzystają na tym najbogatsi. Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska znów zaczynają walkę na billboardy i spoty telewizyjne. Do pojedynku chce się włączyć także lewica.
Kadencja obecnych władz samorządowych kończy się 13 października. Zgodnie z art. 25 ordynacji samorządowej premier zarządza termin wyborów "nie później niż na 30 dni przed upływem kadencji rad". Ponieważ wówczas szef rządu będzie już w Stanach Zjednoczonych, termin ogłosi dzień wcześniej. I zarządzi je na 12 listopada. Dopiero wówczas formalnie rozpocznie się kampania wyborcza. To jednak oczywiście tylko teoretyczny jej początek, gdyż nieformalnie trwa ona w najlepsze.
Najwcześniej zaczęło Polskie Stronnictwo Ludowe, wykupując kampanię billboardową pod hasłem "PSL = NORMALNIE". Gdzieniegdzie można je jeszcze spotkać, choć trudno nie nazwać tego falstartem. Potem była Liga Polskich Rodzin. Przy okazji kwietniowej zmiany partyjnego logo pojawiły się wielkie plakaty z niebieskim tłem, konturami rodziny, nowym znakiem LPR i hasłem "Rodzina, Praca, Polska". Biorąc pod uwagę niepotwierdzone jeszcze informacje o tym, że LPR wystartuje w tegorocznych wyborach samorządowych we wspólnym Bloku Ludowo-Narodowym z Samoobroną, to też mogą być nie najlepiej wydane pieniądze.
Tradycyjnie już w okresie wakacyjnym (tradycja jest nowa, bo powstała podczas ubiegłorocznej kampanii przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi) z kampanią wystartowało Prawo i Sprawiedliwość. Hasłem "Bliżej ludzi" i napisem "Obywatel IV Rzeczypospolitej" atakowały nas nie tylko billboardy na ulicach, ale i spoty w telewizji. Dopiero na tę kampanię - co okaże się zrozumiałe, gdy spojrzy się na sondaże - zareagowały inne siły polityczne. Początkowo jednak nie kontrakcją reklamową. Najpierw prezes ludowców Waldemar Pawlak zarzucił PiS kradzież hasła (w poprzedniej kampanii PSL reklamowało się "Blisko ludzi". Potem Platforma Obywatelska zażądała wycofania spotów z telewizji, argumentując, że nie rozpoczęła się jeszcze kampania. Państwowa Komisja Wyborcza odpowiedziała, że akcji PiS nie można traktować jako kampanii wyborczej, bo nie ma w niej elementów agitacji. PO uderzyła więc z innej strony - wskazała, że spot "Bliżej ludzi" jest przeróbką filmiku z kampanii Ronalda Reagana z 1984 roku.
Amerykańskie trendy
Ostatni weekend przyniósł start dwóch kolejnych kampanii. Głośniejsza jest ta Platformy, pod hasłem "Razem". Gdy w najbliższych dniach pojawią się na ulicach wielkie podobizny Donalda Tuska z tym hasłem, wielu z nas może mieć syndrom déj? vu.
- Prezydent Tusk zmienił imię na "Razem" - śmieje się jeden z polityków PiS. Zwraca uwagę, że wbrew opiniom kilku kolegów z partii dużo bardziej udany jest telewizyjny spot, ale i tę "piłeczkę" łatwo odbić.
A o spocie mówią już niemal wszyscy. Wczoraj pytany o niego premier Jarosław Kaczyński powiedział tylko, że "to smutne" i "jeśli ktoś sądzi, że się tym przejmie, to się myli".
PO zarzucała podobieństwo filmiku PiS do kampanii Reagana. Spot Platformy jest niemal identyczny jak ten z ostatniej kampanii George'a Busha. Płacz dziecka i przerażenie matki budzą kolejne frazy wygłaszane przez prezesa PiS, a dochodzące z telewizora. Uspokaja głos Tuska, mówiącego, że "w naszych sercach żyje Polska naszych marzeń, spokojna, szanowana, dumna, dom, w którym panuje zgoda", a PO ma siłę, by te marzenia spełnić.
Lewica razem, ale osobno
Tyle pieniędzy co PiS i PO nie mają inne formacje polityczne. Nie ma ich także koalicja lewicy z SLD, SDPL, Unią Pracy i Partią Demokratyczną. Na razie chwalą się, że są razem. Billboard udowadnia raczej, że są razem, lecz osobno. Niedługo ma ruszyć kolejna, która udowodni tę tezę, a na dodatek pokaże, kto w tej czwórce ma pieniądze. SLD będzie przekonywać, że jego specjalnością są "rozprawa z nierealnymi obietnicami", "rozwaga", "światowiec" i - uwaga - "polowanie na kaczki". To wszystko opatrzone hasłem "SLD. Prawdziwa opozycja". Nie wiadomo, jak zareagują na nią "koalicjanci". Na pewno siły tej i kolejnym kampaniom lewicy nie doda wczorajsza decyzja Ryszarda Bugaja. Jeden z najbardziej znanych polityków lewej strony sceny politycznej wywodzących się z obozu dawnej "Solidarności" odszedł wczoraj z Unii Pracy. Niedzielne porozumienie nazwał "oszukiwaniem wyborców". Bo warto pamiętać, że kampania telewizyjna czy billboardowa może być tylko dodatkiem. Już ubiegłoroczne kampanie pokazały, że nie liczba i wielkość plakatów decyduje o sukcesie.
Wydarzenia po poprzednich kampaniach i tzw. afera billboardowa wywołana przez Jacka Kurskiego (wciąż bada ją warszawska prokuratura) sprawiają, że w tym roku ten aspekt kampanii (outdoor) przyciągnie jeszcze większą uwagę.
Z informacji "Presserwis" wynika, że rezerwacji w jednej z najbardziej znanych firm outdoorowych Clear Channel Poland dokonały już PiS, SLD i PO. Będą to kampanie ogólnopolskie, obejmujące ok. 20 miast. Grupa Ströer też podpisała już umowy z trzema komitetami wyborczymi, ale nie zdradza ich nazw. Również będą to duże kampanie ogólnopolskie.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2006-09-05
Autor: wa