Chłopom pańszczyźnianym było lepiej, niż wielu pracownikom w dobie niby powszechnego poszanowania praw ludzkich
Treść
Dlaczego żeście ich nie wystrzelali? – miał zapytać Nikita Chruszczow, który jako politruk towarzyszył wojskom rosyjskim i polskim podczas działań wojennych w latach 1944/45. Chodziło o większych właścicieli ziemskich, którzy do tego czasu jeszcze na ogół byli u siebie. W Rosji bowiem bolszewickiej sprawa była jasna: każdy większy właściciel majątku był wrogiem klasowym i zabijano takich bez pardonu, rozdając ziemię i jakieś poślednie urzędy chłopom, fornalom itp. Tę ziemię i tak wkrótce odebrano, ustanawiając kołchozy. W Polsce Ludowej utarła się nazwa „obszarnik”. Wprawdzie ich nie rozstrzeliwano, ale pozbawiano majątku, a nieraz i środków do życia. Tylko, że w Polsce byli, owszem, panowie rzeczywiście źli, wyzyskiwacze, ciemiężyciele poddanych, ale było też wielu dobrych, dbających o wieś i o fornali, pielęgnujących kulturę rolną, gromadzący w swych dworach skarby kultury narodowej. A kursowało wtedy powiedzenie: Panu dobrze, to i chłopu dobrze. Często zwracano się do władzy ludowej: Zostawcie ich, byli dla nas zawsze dobrzy. Nie pomagało. Dobry pan psuł linię podziału klasowego. Jednych więc wywieziono na Syberię, a inni szukali gdzieś kąta, niekiedy u swoich dawnych poddanych, o ile byli dostępni, bo nie wolno było panom osiedlać się w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od miejsca stałego zamieszkania. Przy okazji zniszczało blisko 22 tysiące, o ile dobrze pamiętam, dworków z nieprzeliczonymi skarbami kultury narodowej. Ocalało chyba około 800, głównie dzięki temu, że dostały się w ręce ludzi lub instytucji które jednak coś się znały na wartości dóbr kulturalnych, choćby tworzonych i przechowywanych przez „obszarników.”
Okazją do tych rozważań był mój udział w spotkaniu takich „dobrze urodzonych” w dniu 1 lutego z racji promocji książki matki jednego z naszych zakonników, hrabiny z Broel Platerów Heleny Mycielskiej (1902- 2005!) pod tytułem Pośród klęsk i zwycięstw. Pisała ona pamiętniki, potem wspomnienia, przechowywane pieczołowicie przez rodzinę i przez nią przygotowane do druku. Talent literacki, nieprzeciętna inteligencja i szerokość spojrzenia autorki pozwalają przyjrzeć się losom rodziny i całego społeczeństwa od czasów sielskiego dzieciństwa i młodości poprzez okupacje niemiecką i rosyjską. Do tego dochodzą przeżycia w Polsce Ludowej, gdzie jako element obcy klasowo, była przepędzana paręnaście (!) razy wraz z liczną rodziną (7-oro dzieci) od Mazur do Śląska. Nieraz doskwierała im bieda, a pracę mieli lichą, często fizyczną. Tacy i podobni ludzie w większości zachowują etos. Godność rodziny, nazwiska, dotrzymywanie słowa, uczciwość. Może pomogą w odtwarzaniu warstwy inteligenckiej, tak bezlitośnie zdziesiątkowanej przez Niemców i Rosjan.
A dzisiaj co? Na ogół już się nie mówi o książętach i hrabiach. Dzisiaj są biznesmeni. Niektórzy łączą się w związki. Spotkałem się z takim, który mówił: Mnie interesują tylko sumy nie mniejsze, niż z sześcioma zerami. Ale pierwszego miliona nie ukradłem i gwarantuję, że następnych też kraść nie będę.
Czy wszyscy są tacy? I tak znów rosną fortuny. Może bez tytułów hrabiowskich, ale porównywalne. Dyrektorzy niektórych instytucji, to chyba więcej, niż dawni hrabiowie. Jeden z nich mówi: Pensja premiera? U mnie kierownik działu ma parę razy tyle (!). A konta, a majętności ziemskie, rezydencje… Trzeba w imię prawdy przyznać, że wielu TAKICH ze znawstwem gromadzi dzieła sztuki. Wśród tej nowej warstwy finansowej arystokracji są ludzie wspaniali. Wrażliwi na potrzeby społeczne, na człowieka, dbający o pracowników, jak o swoje rodziny. Ale są także wyzyskiwacze. Tacy, przy których bledną bezwzględni „obszarnicy”. Chłopom pańszczyźnianym było lepiej, niż wielu pracownikom w dobie niby powszechnego poszanowania praw ludzkich. Zaszczuci, wykorzystywani, bez możliwości wpływania na poprawę losu. Nie podoba się? To won!
I co Ty na to wszystko, Szary Człowieku?
Źródło: ps-po.pl, 5 lutego 2019
Autor: mj