Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chłodne nastroje po wizycie Rice na Bliskim Wschodzie

Treść

Dzień po zakończeniu wizyty amerykańskiej sekretarz stanu Condoleezzy Rice w bliskowschodnich mediach pojawiły się głosy krytykujące wysiłki USA zmierzające do ustabilizowania sytuacji na Bliskim Wschodzie.

Palestyński dziennik "Al-Quds" jako jeden z nielicznych stara się dostrzegać stworzenie "zachęcających warunków" do podjęcia rozmów pokojowych na Bliskim Wschodzie, jakie miała na celu ostatnia wizyta szefowej amerykańskiej dyplomacji. Wielu innych dziennikarzy i komentatorów wyraża się jednak z pogardą o polityce Stanów Zjednoczonych w tym regionie, a w szczególności o propozycji USA zorganizowania jesiennej konferencji pokojowej.
Szczególnie dobitny komentarz ukazał się w egipskim "Al-Jumhuriyah", w którym czytamy: "Podczas wczorajszego spotkania z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem w Ramalli Condoleezza Rice zobowiązała się do przekazania 80 milionów dolarów dla zabezpieczenia władz palestyńskich (...). USA oferują Izraelowi ogromne ilości najnowocześniejszych rodzajów broni, aby ten mógł dalej okupować Palestynę, zastraszając ludy regionu i zabezpieczając interesy USA. Jednakże jednocześnie przekazuje Palestyńczykom wystarczającą ilość broni, aby pchnąć ich do wyniszczającej wojny domowej".
Z kolei komentator jordańskiego "Al-Dustur" Mustafa Muhammad Al-Far zadał pytanie, "dlaczego administracja USA wspiera Izrael i mówi o mającej odbyć się jesienią konferencji pokojowej, ignorując jednocześnie kwestie ostateczne oraz wyznaczenie granic?". Dodał, że "nie czyni również żadnego odniesienia co do likwidacji izraelskich osiedli przecinających okupowane terytoria palestyńskie; zdaje sobie przecież sprawę, że w tej sytuacji żadne rozmowy pokojowe nigdy nie osiągną upragnionych celów".
Izrael już teraz jest czwartą potęgą nuklearną świata, a - z pomocą Stanów Zjednoczonych - przewiduje przeprowadzenie dalszych zbrojeń. Trudno zatem dziwić się obawom krajów arabskich podejrzewających, że jedynym celem polityki prezydenta USA George'a W. Busha jest dokonanie pod pretekstem działań stabilizacyjnych kolejnego aktu agresji.
AW
"Nasz Dziennik" 2007-08-04

Autor: wa