Chiny ostrzegają USA
Treść
Zgodnie z przewidywaniami obniżenie ratingu wiarygodności kredytowej dla Stanów Zjednoczonych zaowocowało sporym chaosem na światowych rynkach. Będące i tak w kiepskiej kondycji giełdy odnotowywały wczoraj dalsze spadki. Władze w Waszyngtonie nazwały zmniejszenie ratingu dla ich kraju przez agencję Standard&Poor´s "bardzo nieodpowiedzialnym ruchem". Z kolei Chiny będące największym na świecie wierzycielem rządu amerykańskiego twierdzą, że obecna sytuacja doprowadzi nie tylko do kryzysu finansowego, ale również do politycznego.
Jako pierwsze zawirowania wokół wiarygodności USA odczuły giełdy azjatyckie. Spadały indeksy w Japonii, Hongkongu, Chinach, Indiach i Nowej Zelandii. Japoński Nikkei zakończył sesję spadkiem o 2,2 proc., podobnie zaliczył indeks Hang Seng giełdy w Hongkongu. Z kolei już w kontynentalnych Chinach giełda w Szanghaju straciła w ciągu całej sesji 7,3 proc., co zmusiło operatora rynku do zawieszenia na jakiś czas notowań. W Bombaju spadek godzinę po otwarciu wynosił 3,08 procent. Po tak fatalnych otwarciach w Azji podobnego zachowania giełd inwestorzy oczekiwali w Europie, a także na amerykańskiej Wall Street. Jak twierdzą eksperci, obok obniżenia amerykańskiego ratingu do wywołania obecnego zamieszania na światowych rynkach przyczyniły się przede wszystkim trwające od pewnego czasu problemy z zadłużeniem w UE, szczególnie w strefie euro, oraz obawy o inflację w Chinach. Ostrzegają oni jednocześnie, że jeśli podobna sytuacja będzie się utrzymywała, wówczas grożą nam długookresowe spadki. W takim wypadku wyjątkowo realny wydaje się scenariusz, w którym to USA przez wpompowanie miliardów dolarów w postaci pakietów wspomagających gospodarkę stoczą się ponownie w recesję, zaś kryzys w strefie euro rozszerzy się na Włochy i Hiszpanię.
Sekretarz skarbu USA Timothy Geithner nazwał decyzję agencji Standard&Poor´s o obniżeniu ratingu "straszliwie nierozważną". Jak mówił, pracownicy tej organizacji wyciągnęli błędne wnioski, analizując amerykański budżet, i lekceważąco dodał, że najwyraźniej nie posiadają znajomości podstaw matematyki. Według resortu w analizie S&P znajduje się błąd polegający na zawyżeniu o 2 bln dolarów wydatków uznaniowych rządu USA, który bezpośrednio zaważył na ich decyzji. Zdaniem Geithnera, nie należy obawiać się złowróżbnych zapowiedzi dla amerykańskiej gospodarki, gdyż Stany Zjednoczone są na tyle silnym krajem, by poradzić sobie z przejściowymi kłopotami. Podobnego zdania jest znany amerykański ekonomista, zdobywca Nagrody Nobla Paul Krugman. W swoim komentarzu dla "New York Timesa" pisze, że nie przykładałby zbyt dużej wagi do analiz tej agencji. - W rzeczywistości S&P to ostatnie miejsce, do którego ktokolwiek miałby się zwracać w sprawie oceny perspektyw Stanów Zjednoczonych - twierdzi Krugman, dodając, iż wszystkie inne czynniki wskazują, że Stany Zjednoczone tak naprawdę nie mają poważnych kłopotów.
Tak optymistycznie nie są nastawione Chiny, będące największym na świecie posiadaczem amerykańskich obligacji rządowych. Według chińskiej prasy obniżenie wiarygodności USA odbijające się w wartości obligacji oznacza kryzys nie tylko ekonomiczny, ale również polityczny. Oficjalny dziennik rządu w Pekinie "Renmin Ribao" zwraca uwagę, że problemy ekonomiczne dręczące USA i Unię Europejską wynikają ze złego funkcjonowania polityki w zachodnich demokracjach. "Trzeba zrozumieć, że jeżeli USA, Europa i inne rozwinięte gospodarki będą nadal odmawiać odpowiedzialnego postępowania i rozgrywać swoje indywidualne interesy, będzie to miało poważne konsekwencje dla stabilności rozwoju gospodarki światowej" - cytuje gazetę PAP. "Najwyższy czas, by niegrzeczne chłopaki w Waszyngtonie zakończyły swoje gierki, zanim spowodują jeszcze poważniejsze szkody. Najwyższy czas, aby także decydenci w Waszyngtonie wykazali się odpowiedzialnością i zaczęli rozwiązywać problemy fiskalne" - czytamy w dzienniku.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-08-09
Autor: jc