Chiny gotowe na kryzys
Treść
Władze komunistycznych Chin przekonują, że choć ich kraj odczuwa już skutki światowego kryzysu gospodarczego w postaci bankructwa tysięcy firm i znacznego wzrostu bezrobocia, to jednak nic nie zagraża wzrostowi gospodarczemu, który ma sięgnąć planowane wcześniej 8 proc. PKB. Ekonomiści w to jednak wątpią.
Gospodarka stała się jednym z głównych tematów dorocznej sesji Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (OZPL). Premier Wen Jiabao przekonuje parlamentarzystów na każdym kroku, że co prawda gospodarkę Państwa Środka czeka "najtrudniejszy rok w tym stuleciu", ale rząd nie wycofał się z optymistycznych prognoz. Wen Jiabao zapowiedział, że wzrost gospodarczy na założonym wcześniej poziomie 8 proc. jest nadal możliwy. Te niezwykle optymistyczne prognozy są podtrzymywane, mimo że w ostatnich miesiącach w Chinach zamknięto tysiące fabryk i pracę straciło prawie 20 mln chłopów zatrudnionych dotąd w miastach. Kłopoty ze znalezieniem zatrudnienia mają też miliony absolwentów szkół i uczelni wyższych. Na kryzysie ucierpiał także chiński eksport, który spadł w styczniu tego roku o 17,5 proc. wobec stycznia 2008 roku - to najmocniejszy spadek od 13 lat.
Na sesji parlamentu premier podtrzymał deklarację, że rząd przeznaczy 4 biliony yuanów (ponad 2 biliony złotych) na wsparcie gospodarki. Kwota ta nie została zwiększona, czego oczekiwali zagraniczni inwestorzy. Ale wobec kiepskich wyników eksportu Pekin ogłosił także, iż zamierza stopniowo zmniejszyć uzależnienie gospodarki od eksportu, zwiększając wydatki na inwestycje publiczne, które nakręciłyby koniunkturę w Chinach i zwiększyły konsumpcję.
W komentarzach, jakie ukazały się po przemówieniu Wen Jiabao, eksperci twierdzą, iż deklaracje chińskiego rządu dotyczące 8-procentowego wzrostu gospodarczego są raczej niemożliwe do spełnienia. Ekonomiści przypominają, że w ostatnim kwartale 2008 r. tempo wzrostu gospodarki chińskiej spadło do poziomu niższego niż 7 procent. Eksperci przewidują, że w 2009 r. PKB w Chinach w najlepszym wypadku wzrośnie najwyżej o 7 procent. Władze chińskie bardzo obawiają się spadku PKB, gdyż to oznacza dodatkowe zwolnienia, a w rezultacie wzrost protestów społecznych. Tylko w 2008 r. liczba protestów podwoiła się w porównaniu z rokiem poprzednim i wyniosła w całym kraju 87 tysięcy. A jeśli armia bezrobotnych zostanie wzmocniona przez kolejne miliony robotników i klasy średniej, to napięcie w kraju będzie narastało. Jest to tym bardziej realne, że w ostatnich latach wiele milionów Chińczyków skorzystało z owoców wzrostu gospodarczego i ich stopa życiowa znacznie wzrosła. Teraz, gdy grozi im znowu niedostatek, mogą stać się "naturalnym zapleczem" różnych ruchów antyrządowych.
Zwraca się także uwagę, iż zapewnienia chińskiego premiera, że rząd w Pekinie będzie bardziej otwarty na opinie wszystkich obywateli, okazały się płonne. Owa "otwartość" ograniczyła się jedynie do zorganizowania w trakcie zjazdu parlamentu pierwszego w historii Chin internetowego czatu na żywo z udziałem Wen Jiabao. Tymczasem na kilka dni przed tegoroczną sesją chińskiego parlamentu aresztowano lub umieszczono w areszcie domowym czołowych dysydentów. Według Human Rights Defenders, organizacji zajmującej się obroną praw człowieka, władze uniemożliwiły wjazd do Pekinu osobom z prowincji przybywającym m.in. z petycjami, które miały być przedstawione delegatom na zjazd.
Hanna Shen, Tajwan
"Nasz Dziennik" 2009-03-09
Autor: wa